To był dobry rok!


O tak. Był dobry. Zdecydowanie nie możemy narzekać.



Ciąża bliźniacza

Nie wiem, czy do wszystkich dotarła już ta wiadomość (jeszcze wczoraj na FB gratulowało mi kilka osób), więc powielam newsa - jestem w ciąży :) W ciąży wyjątkowej - bo bliźniaczej.

 Nasze 7-tygodniowe maleństwa

Tydzień 15. Siedem dni temu dzieciątka miały 6,5 oraz 7cm (jedno od początku jest ciut większe). Na razie nazywane są Dziecko A i Dziecko B ;)

Jesteśmy już po pierwszych badaniach prenatalnych - przezierność karkowa i kość nosowa w obu przypadkach w porządku :)

Poświątecznie

Święta minęły błyskawicznie. Zresztą jak zawsze.
Najpierw Wigilia z teściami. Po zjedzeniu rybki po grecku Szymek - jako najmłodszy - rozdawał oczywiście prezenty. Poradził sobie z tym zadaniem rewelacyjnie. Sam znalazł pod choinką sanki (mam nadzieję, że śnieg jednak spadnie tej zimy), traktor ze zwierzakami i farmerem oraz kulę z otworami, przez które można wrzucać klocki w różnych kształtach (zabawka, którą wielu z nas miało w dzieciństwie). 





I zdarzył się cud...

Dziś czeka nas noc cudów...
Piękny i wyjątkowy czas. Ciepły, wzruszający, rodzinny...

W taki dzień wszystko, absolutnie wszystko może się zdarzyć...
W taki dzień wszystko jest piękniejsze, bardziej wyjątkowe...
W taki dzień dzielimy się z najbliższymi tym, co najlepsze...

W ten dzień i ja dzielę się tym, co najpiękniejsze w mym sercu. Dzielę się naszą osobistą dobrą nowiną...
 
Długo nie było mnie na blogu, oj długo...

Nie miałam ani ochoty, ani siły na pisanie. Wpadałam jedynie na chwilkę do innych, nie zawsze zostawiając po sobie ślad. 

Ostatnie dni i tygodnie są bowiem przepełnione takimi emocjami, takimi przeżyciami, że trudno mi się pozbierać - zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
Może za wcześnie jeszcze, aby o tym pisać. Może nie powinnam zapeszać, bo przecież wszystko może się zdarzyć. Może lepiej byłoby zachować to dla siebie...

Z drugiej strony nie można udawać, że to się nie zdarzyło, że tego nie ma. Radością należy się dzielić, bo im więcej osób pomyśli o nas ciepło, pomodli się za nas, tym większa jest szansa na to, że szczęście nie pryśnie jak bańka mydlana... A poza tym i tak coraz więcej osób wie, wieści powoli się rozchodzą...

Co się takiego stało?

No więc... wydarzył się w naszej rodzince cud!
Od kilkunastu tygodni jestem w ciąży.
Rzecz niepojęta, rzecz niesłychana. Po tylu latach starania się o Szymka taka niespodzianka! Nadal trudno mi w to uwierzyć, a jednak. Nie da się temu zaprzeczyć - jestem w ciąży!

Życie postanowiło nas zaskoczyć niesłychanie. Pokazało nam - niedowiarkom, że los ZAWSZE może nas zaskoczyć i to w najmniej spodziewanym momencie. Że NIGDY nie wolno tracić nadziei. Że niemożliwe nie istnieje. Jakby na przekór naszym przekonaniom los sprawił nam niebywałego psikusa. Nie dość bowiem, że jestem w ciąży, to jeszcze okazało się, że noszę pod sercem nie jedno, a dwoje dzieciątek. 
Najpierw na usg zobaczyliśmy dwie malutkie plamki, później dwie fasolki i dwa bijące serduszka. Ta wiadomość wywołała (zwłaszcza we mnie) skrajne uczucia - od szczęścia (i to podwójnego) do przerażenia. Może niedługo będę gotowa, aby opisać swój obecny stan dokładniej. 

Po raz kolejny w naszym życiu rozpoczęło się wielkie czekanie i odliczanie... Czas niepewności i strachu, ale i wielkiego szczęścia (mam nadzieję!). 

I na tym dzisiaj poprzestanę.  Emocji  z pewnością wystarczy :)

Serdeczności na ten wyjątkowy czas!

Święta za pasem

Na liście zadań przedświątecznych coraz więcej "ptaszków":
1. Okna umyte.

2. Firanki wyprane, wyprasowane i powieszone.
3. Dom odkurzony.
 4. Choinka kupiona, wniesiona i ubrana.



5. Bigos zrobiony.
6. Kruche ciastka z cukrem upieczone.
7. Pierogi ulepione.
8. Domek ustrojony.

Szymek nie tylko ułatwia nam te przygotowania, bawiąc się jak anioł tuż obok, ale i dziarsko pomaga nam porządkach. Kochany chłopiec!
Zadania na jutro:
- uszka z kapustą i grzybami,
- krokiety,
- jemioła pod lampą,
- sterta prasowania... 
- i jedna bardzo ważna wizyta.

Jak nic - idą święta! :)

Co u Szymka?

Dziś na blogu króluje Syn.
Z racji tego, że już dawno Go tutaj nie było - to raz.
Dwa - bo kończy dziś 16 miesięcy.

Dzieciństwo


Nie mogłam się powstrzymać. Bo przecież tyle w tym prawdy, prawda? ;)
Pozostawiam do przemyślenia...
Zaczerpnięte od kuzynki Męża, a znalezione w sieci.

Jak odnaleźć ducha świąt?

Każdy ma swój sposób na odnajdowanie ducha świąt. Dla jednych to pieczenie pierników, dla innych chodzenie na roraty. Tworzenie ozdób na choinkę lub wymyślanie pysznych potraw, które pojawią się na wigilijnym stole. Ja trzymam się zawsze tych samych rytuałów.

Czary Mary(ś) i marzenia się spełniają

Niedawno (no dobra - już dość dawno) wspominałam na fb, że spotkało mnie coś bardzo, bardzo miłego, co na nowo wlało we mnie wiarę w to, że ludzie potrafią być życzliwi tak po prostu. Dziś zdradzam tajemnicę...

Wyniki świątecznego konkursu

Zgodnie z obietnicą - dzisiaj wyniki świątecznego konkursu.
Króciutko napiszę tylko tyle, że napłynęło do mnie niemal 120 listów do Świętego, więc było w czym wybierać. Jak zawsze zadbaliście o to, żebym się nie nudziła :) Dziękuję!
Decyzja - jak to bywa w przypadku tego typu konkursów - była bardzo trudna. Przez całe trzy dni zastanawiałam się, w jaki sposób przydzielić nagrody. Ostatecznie stanęło na tym, że podzieliłam wszystkie prace na 4 kategorie (mamy/kobiety, przyszłe mamy, malutkie dzieci i te nieco starsze) i to w ich obrębie wybierałam zwycięzców.
Oto nagrodzone listy i ich autorzy :)

Marzenia (materialne)

Nie znam nikogo, kto by nie marzył. To kwesta być albo nie być.
Najważniejsze są dla mnie marzenia duchowe - związane z moją rodziną, pasjami, pracą... 
Sporo ich. Część już się spełniła, część ciągle jeszcze czeka.
Mam jednak też takie marzenia, które mogą zostać zrealizowane w jednej chwili - jeśli tylko znajdę sporą nadwyżkę na koncie :)
Oto niektóre z moich aktualnych "materialnych" marzeń...

Jadłospis 15-miesięcznego Szymka

Kilka dni temu zostałam poproszona o notkę na temat tego, co aktualnie Szymek je. 
W zasadzie niewiele się zmieniło od TEGO WPISU, ale może komuś rzeczywiście pomogę, aktualizując menu naszego Synka.

Kryzys z zasypianiem

Jak to się stało?  Nie wiem.
Od kilku dni Dziecko nam się rozstroiło. Nie chce zasypiać. Ani w dzień, ani wieczorem. Kiedy tylko ląduje w łóżeczku, zaczyna się krzyk, płacz, wstawanie... Nawet mleka nie wypije spokojnie. I nie pomaga nic. Siedzimy przy Nim, mówimy, że jesteśmy, że nic złego się nie dzieje, głaszczemy, trzymamy za rękę. Przez chwilę jest spokojny, a potem zaczyna na nowo. Przez wiele, wiele miesięcy nie miałam najmniejszego kłopotu z południową drzemką Syna. Kładłam, dawałam butelkę, mówiłam "Śpij spokojnie, kochanie", wychodziłam i... spał. A teraz - koszmar. I to nie chodzi o zęby, o chorobę - o nic z tych rzeczy. W ciągu dnia jest tak, jak było - Szymek jest pogodny, wesoły, bawi się z radością. Tylko podczas szykowania do snu w nasze Dziecko wstępuje diabełek...

Mąż mój kochany wieczorami próbuje siedzieć przy Synu tak długo, aż zaśnie, ale i to nie pomaga. Co chwilę słyszę płacz i krzyk. Wczoraj uspokajał Go przez godzinę. Kiedy już stracił cierpliwość i wyszedł z pokoju, żeby ochłonąć, nasz gagatek pokrzyczał kilka sekund i po chwili zasnął. Tata się załamał - stwierdził, że zaliczył porażkę. Chciał dobrze - żeby Syn się nie stresował, nie denerwował, żeby czuł Jego bliskość, a On taki numer Mu wywinął...

Jakoś dajemy radę, ale lekko nie jest. Nadal nie wiem, dlaczego Dziecku naszemu tak się odmieniło. Nie znoszę tych chwil, kiedy nie wiem, co robić, aby pomóc Szymkowi, a obecna sytuacja dobija mnie jeszcze bardziej, bo nie tylko nie umiem Mu pomóc, ale i nie znam przyczyny takiego zachowania :(

Ciepła chustka na szyję


Materiał w czachy tak bardzo spodobał się Monice, że zamówiła u mnie dla swojego Brunia poduszkę samochodową właśnie w tym wzorze. Jednak jako że uwielbiam tego przystojnego szkraba, postanowiłam zrobić im małą niespodziankę i specjalnie dla Bruna uszyłam pierwszą w swoim życiu apaszkę. 



15 miesięcy


W wieku 15 miesięcy Szymek:
  • chodzi i to naprawdę sprawnie,
  • sam wstaje
  • samodzielnie myje buzię
  • zjada kanapki w całości, a nie pokrojone na kawałeczki (oczywiście na pierwszy ogień idzie odkład)
  • potrafi układać wieżę z klocków i nakładać koła na pałąk
  • szaleje na drewnianym łosiu-bujaku
  • ma bzika na punkcie naszego psa  i kotów, które czasami zawędrują pod nasze okno tarasowe
  • przesypia całą noc - choć oczywiście nie każdą
  • zrezygnował z nocnej kolacji
  • naśladuje odgłos smutnego pieska :)
  • buja się na huśtawce w swoim pokoju, udając że śpi
  • rozpoznaje zwierzaki namalowane na ścianach swojego pokoju
  • pokazuje, jakie dobre jest jedzenie i picie, klepiąc się po piersi
  • coraz dłużej skupia uwagę na treści bajki, którą czytamy Mu przed snem
  • uwielbia zakładać sobie na głowę różne rzeczy i paradować w nich po domu
Jest dobrze! :)

Najlepszy przyjaciel Szymka

Od początku wykazywali sobą zainteresowanie (swoją drogą - ale Szymek był wtedy łysolkiem!). Jednak od pewnego czasu przyjaźń kwitnie! Szymek uwielbia naszego psiaka. Szaleje, kiedy może się z nim chwilę pobawić. Piszczy, śmieje się, głaszcze, całuje (przez szybę)... 
Mam tylko wrażenie, że nasz psiak ma tych czułości momentami dość. Zdarza się, że ostentacyjnie ignoruje radość Szymka. Odwraca się i udaje, że Go nie widzi. Ciekawe, jak ta znajomość będzie się rozwijać. W końcu psiakowi lat nie ubywa, a nasz Syn z dnia na dzień energii ma więcej :) 




Niewielkie acz znaczące zmiany

Zmiany na plus ma się rozumieć :)

Zacznę od końca - Szymek przesypia całe noce! :)

Chociaż ostatnia trójka nadal nie przebiła dziąsła, zęby ewidentnie odpuściły - i Szymkowi, i nam. Owszem, rosną i to w oczach, ale już nie dokuczają. Dzięki temu nasz Synek jest zdecydowanie spokojniejszy i pogodniejszy. 

Drugą zmianą, która ściśle wiąże się z całonocnym spaniem, jest ta, że wyeliminowaliśmy nocne karmienie. Do tej pory Szymek wypijał butlę mleka po kąpieli, a po ok. 3 godzinach budził się na kolejną. Już od jakiegoś czasu robiłam Mu tego mleka coraz mniej, coraz mniej, aż 4 dni temu przestałam przynosić butelkę w ogóle. Nawet jeśli Szymek się budził, nie dostawał pić. Był układany do snu, głaskany i tyle. Wystarczyło! Aż żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej. 
Tym sposobem nasz Syn potrafi przespać od 20.00 do 7.00-8.00 rano :) Jest bosko!

"Nie ma dzieci - są ludzie"

Na weekend postanowiłam podzielić się kilkoma - moimi ulubionymi - Korczakowymi myślami. Kiedy znalazłam te cytaty, długo myślałam nad tym, ile racji miał Korczak. Jak mądrym człowiekiem był. Rzadko spotykana, zupełnie naturalna wiara w człowieka. I te absolutnie słuszne zasady, którymi człowiek powinien się w życiu kierować... Brakuje mi takich ludzi współcześnie.


Dziecko – już mieszkaniec, obywatel i już człowiek. Nie dopiero będzie, a już. [...]. Lata dziecięce – to życie rzeczywiste, nie zapowiedź. 

Taaa!


Szymku...

- Otworzyć okno (kiedy budzimy się rano)?
- Taaa!

- Zrobisz siusiu na nocnik?
- Taaa!

- Będziesz jadł śniadanko?
- Taaa!

- Masz coś w pieluszce?
- Taaa!

- Chcesz pić (kiedy pokazuje bidon)?
- Taaa!

- Chcesz książeczkę (kiedy pokazuje swoją ulubioną)?
- Taaa!

- Zjesz serek?
- Taaa!

- Chcesz już wyjść z krzesełka?
- Taaa!

- Idziemy się kąpać?
- Taaa!

- Chcesz się pobujać na łosiu (kiedy stoi przy nim i krzyczy)?
- Taaa!

- Kochasz mamusię/tatusia?
- Taaa!

I tak w kółko :) Wszystko jest "taaa!". Każdemu "taaa!" towarzyszy potakiwanie głową i rozbrajający uśmiech :). Każde "taaa!" wywołuje radość i ożywienie.
Jest jedna jedyna sytuacja (poza okresami rozdrażnienia i marudzenia, kiedy wszystko jest na "nie"), kiedy pojawia się "nie" - gdy Szymek jest już najedzony i nie ma ochoty na więcej. I z tego akurat należy się cieszyć - dobrze, że dziecko zna umiar. 
Chyba powinnam się cieszyć z tej akceptacji świata, bo przecież niebawem najpewniej wkroczymy w okres negacji wszystkiego i wszystkich, prawda? ;)

Leniwa środa przy pysznym serniku

Nie ma mi się dzisiaj na nic. Znowu niewyspana, znowu zmęczona. Szymek niby w dużo lepszym nastroju, ale noc i tak należała do kiepskich. W ciągu ostatniego miesiąca tylko raz przespał prawie kilka godzin ciągiem. Przy życiu trzyma mnie tylko to, że KIEDYŚ TO SIĘ SKOŃCZY.
Postanowiłam poprawić sobie humor pysznym ciachem. Wczoraj znalazłam przepis na sernik toffi. Takie połączenie to coś dla mnie! Robiłam pierwszy raz i wyszedł przepyszny (choć nieco inny niż w oryginale)! Od razu humor lepszy. I nawet słońce wyszło na chwilę zza chmur. Z czystym sumieniem polecam!

Fotografia mamy


Ten, kogo dusza choć w niewielkiej części jest artystyczna, wie, że czasami trzeba dać upust swoim zainteresowaniom. Przychodzi czas, kiedy ma się taką potrzebę uzewnętrznić to, co w nas siedzi, że nie można się powstrzymać. Wtedy następuje proces twórczy. Coś się robi - rysuje, śpiewa, szyje, pisze...

Jakiś czas temu (a ściślej rzecz ujmując kilkanaście lat temu) też przechodziłam ten stan. Wówczas miałam potrzebę pisania. Pisałam często, dużo, do tzw. szuflady. Założyłam nawet specjalny zeszyt na te moje literackie "wypociny". Wczoraj przypomniał mi o nim mój Mąż. Ostatni raz zaglądałam do niego wieki temu. Dzisiaj postanowiłam podzielić się swoim pierwszym wpisem... Jest dziwny. Taki... smutny. Pamiętam jednak, że wtedy często miewałam melancholijny nastrój. Zostało mi to do dziś :) Pewnie w obecnej chwili napisałabym to inaczej. Śmieszą mnie niektóre konstrukcje zdań, słownictwo, ale niczego nie poprawiam. Przecież to moje dzieło, a jak wiadomo dzieł się nie zmienia.

Mąż

Nie wiem, czy ja jakiś los na loterii wygrałam, czy jak, ale Mąż to mi się trafił fajowy :)

Sprząta, gotuje, prasuje, dzieckiem się zajmuje... Tylko nie pierze, bo "na tych programach pralkowych się nie zna", a poza tym przecież "pralka pierze sama" :) Żadne obowiązki domowe Mu nie straszne. Zawsze powtarza, że nie brał sobie żony do sprzątania, gotowania, prania itp. ale do kochania :)

Świąteczny konkurs


No to ruszamy!

Święta za pasem, a skoro święta - to i prezenty! Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam obdarowywać nimi bliskich i znajomych. Dlatego też postanowiłam zorganizować dla Was "mały" konkurs z wieeeloma nagrodami. Znajdzie się coś dla każdego - i małego, i dużego :) Mam nadzieję, że znajdziecie czas i ochotę, aby przyłączyć się do zabawy.

Zasady udziału w konkursie są proste:

1. Napisz lub narysuj "List do św. Mikołaja", w którym opiszesz mu swoje marzenia - nieważne jakie. Listy mogą być śmieszne albo wzruszające, w formie tradycyjnej, rysunkowej, wierszowanej... Co Wam przyjdzie do głowy.

W konkursie może wziąć udział zarówno dziecko, jak i dorosły. Rodzic, kobieta spodziewająca się pociechy lub osoba, która nie posiada dzieci. Każdy, kto ma odwagę napisać o swoich marzeniach.


Pamiętajcie jednak, że Wasz list ma być oryginalny! Prace, które brały bądź biorą udział w innych tego typu konkursach (a podobno sporo ich na blogach), nie zostaną zaakceptowane.

2. Prześlij swój list lub fotografię listu na adres mamanki.blog@gmail.com. Wiadomość podpisz imieniem.
3. Udostępnij plakat konkursowy na swoim blogu lub profilu FB.

Podobnie jak w przypadku poprzedniego konkursu warunkiem koniecznym NIE JEST "polubienie" sponsorów oraz fp bloga, jednak będzie nam bardzo miło, jeśli to uczynicie. 


Biorąc udział w konkursie, wyrażacie zgodę na publikację Waszych dzieł na blogu, na fp bloga oraz na fp sponsorów.

Konkurs rusza dzisiaj i trwa do dnia 2 grudnia, do północy. Ogłoszenie wyników nastąpi 6 grudnia - w Mikołajki :)

A oto nagrody! Kolejność przypadkowa :)
Uprzedzam - sporo oglądania ;)

Coraz sprawniejszy, coraz bystrzejszy

Dopiero dwa tygodnie temu Szymek postawił swoje pierwsze - bardzo niepewne - kroki, a już zrobił olbrzymie postępy. Podczas chodzenia nie wymachuje już tak bardzo rękami, żeby utrzymać równowagę. Potrafi tuptać i bawić się jednocześnie zabawką lub popijać wodę z bidonu. Wczoraj nastąpił kolejny przełom - Szymek samodzielnie wstaje. Bez niczyjej pomocy. Najpierw kuca, podpierając się rękami (robi tzw. pieska, o którym wspominała fizjoterapeutka), a później prostuje nogi. Ma z tego olbrzymią satysfakcję :) Ta nowa umiejętność bardzo ułatwia Mu zabawę - może się szybciej przemieszczać i nie potrzebuje pomocy osób trzecich.

Zawieszenie

Tak, tak - zawiesiłam się. System padł.
Od kilku dni mam wrażenie, że świat stanął w miejscu. Nie da się ani w przód, ani w tył...

Zęby - to chyba główna przyczyna. Bo przecież nie mogę napisać (ani nawet pomyśleć), że to przez Szymka. On temu nie jest winien. Tak wyszło. Osiem zębów, które rosną jednocześnie, to gruba przesada i zdecydowanie za dużo jak na takiego małego ludka. Niemniej jednak jest ciężko. Nocki (tak NOCKI - ciekawe czy tym razem pewna czytelniczka też przyczepi się tego słowa...) są bardzo, bardzo trudne. Bywają całe nieprzespane. Nie jest łatwo nie złościć się. Nie jest łatwo odnajdować w sobie coraz to nowe pokłady cierpliwości...
Każdy dzień - pomimo działania - wygląda ostatnio podobnie. Skupiamy się tylko na Szymku, na tym, aby ulżyć Mu w tych trudnych chwilach. Niby robię to, co dotychczas - znajduję nawet czas na szycie czy robienie kartek, a jednak mam wrażenie, że stoję w miejscu, że utknęłam w jakimś błędnym kole. Sama nie wiem dlaczego. Nie jestem smutna ani przygnębiona, nie mam powodu do zmartwień (wręcz przeciwnie!) - po prostu potrzebuję zresetowania. Może chodzi o niewyspanie, może o potrzebę odreagowania, a może to kwestia pogody. Nie wiem, ale czasami chyba każdy rodzic tak ma. Tym razem trafiło na mnie...

Jestem też totalnie rozstrojona po obejrzeniu wczorajszego dokumentu "Okrutny sierociniec". To, co zobaczyłam, wstrząsnęło mną. Przepłakałam połowę filmu i nie mogłam spać z powodu emocji, jakie mną targały. Jak można tak traktować dzieci? Czym one zawiniły? Wiele z nich było w wieku Szymka. Nie wyobrażam sobie, po prostu w głowie mi się nie mieści tak Go traktować, mówić do Niego tak obelżywie. Serce pęka a dłonie zaciskają się w pięści. Zgroza! Świat wcale nie jest piękny - a przynajmniej nie dla wszystkich... Okrutne i zatrważające rzeczy dzieją się na naszych oczach, może nawet tuż obok. Na samą myśl skóra mi cierpnie... 


Poduchy samochodowe

Długo mnie nie było przy maszynie, oj długo.
Zasiadłam do niej za sprawą Moniki, która poprosiła o poduchę samochodową dla swojego synka Janka. A że poczułam wówczas przypływ sił i chęci, skończyło się nie na jednej, ale na czterech sztukach :) Co tam! Jak szaleć, to szaleć. Może ktoś z Was się na nie skusi? Do wyboru są trzy opcje:
- w czachy z szarym minky,

- w zwierzaki z szarym minky,
- w zwierzaki z niebieskim minky.
Jeśli macie ochotę - piszcie!

Pierożki a'la ravioli

Kiedy mam(y) ochotę na coś innego niż tradycyjny obiad, przygotowuję jakiś farsz - z tego, co akurat mam pod ręką, zagniatam ciasto na pierogi i lepię :) A żeby nie było nudno, wymyślam inne kształty niż mają tradycyjne pierogi. 
Według "prawdziwego" przepisu ravioli powinny być malutkie, takie na jeden kęs, ale przyznam szczerze, że nie zawsze mi się chce. Lepienie pierogów jest przecież pracochłonne. Dlatego najczęściej wybieram opcję XXL, która zajmuje dużo mniej czasu :) Kroję ciasto na duże kwadraty, nakładam farsz i sklejam rogi.

Pamiętając...


Pamiętając...
O naszych bliskich, krewnych, znajomych, sąsiadach, którzy odeszli wiele lat temu lub całkiem niedawno...
O naszych Aniołkach, którym nie było dane poznać życie...
O tych, których znaliśmy tylko z widzenia, ze słyszenia...
O tych, którym stała się krzywda...

Pamiętając o nich wszystkich, idziemy dziś na cmentarz, stajemy nad grobem, zapalamy znicz i prosimy w myślach o "wieczny odpoczynek"... Dumamy nad życiem, nad jego kruchością i ulotnością. Nad sensem wszystkiego, co robimy tu i teraz.

Jakże ważny to i potrzebny dzień...
 


Świąteczne kartki

No dobra - na razie to koniec :) Zrobiłam 30 kartek i póki co nie zamierzam tworzyć kolejnych. Chyba że te szybko znajdą właścicieli. Wtedy mogę produkować dalej...
Uwaga - będzie sporo zdjęć :)

Pokonsultacyjnie i zębowo

Wczoraj odwiedziliśmy naszą Szkołę Rodzenia. Głównym powodem była konsultacja z panią fizjoterapeutką, która od początku śledzi rozwój ruchowy Szymka. Umówiliśmy się z nią, aby przyjrzała się temu, jak nasz Synek chodzi. Od momentu, kiedy zaczął sam tuptać, zdarza się, że stawia krzywo jedną nóżkę - wykrzywia lewą stopę do środka. Żeby zapobiec ewentualnym wadom, woleliśmy to skonsultować. 
Pani Krysia przyjrzała się Szymkowi - jak chodzi, wstaje, siada, schyla się; "powyginała" Go trochę na materacu i stwierdziła, że nie ma czym się martwić. Póki co mamy obserwować, ćwiczyć nóżki i stópki, puszczać jak najwięcej na bosaka. Jeśli po trzech miesiącach stabilnego chodzenia zauważymy jakieś nieprawidłowości, mamy pojawić się ponownie. Do tego czasu dziecko się uczy, więc radzi sobie, jak umie (np. wykrzywiając nóżki, chcąc utrzymać równowagę). Kolejne zmartwienie z głowy.

Po powrocie do domu zaczął się kolejny etap ząbkowania. Na nasze nieszczęście okazało się, że równocześnie wychodzą Szymkowi czwórki i trójki! Niesamowite! Czwórki zdołały się już przebić (a przynajmniej ich narożniki), więc dziąsła nie są już tak spuchnięte. 


Niestety trójki ewidentnie dają się we znaki naszemu malcowi. Nocka była tragiczna. Dzień też nie lepszy. Szymek był i nadal jest marudny, zmęczony (po nieprzespanej nocce), płaczący z byle powodu, wiszący na mnie... Prawa dolna trójka już, już lada moment się przebije, bo na dziąśle widać małą kreskę. Ratuje nas Nurofen, smoczek i przytulasy. Oby trwało to krótko... Oby ta nocka była choć trochę lepsza od poprzedniej...


Takie okazje to ja lubię!

Idzie zima - czas na ciepłą garderobę. Mamy śliczną zimową kurtkę dla Szymka, ale jest jeszcze za duża. Poza tym nasz mały kajtek wygląda w niej jak bałwan - ma usztywnione ręce i nie może się ruszać. Dlatego postanowiliśmy poszukać czegoś na najbliższych kilka miesięcy. 

Imieninowo

Dzisiaj imieniny Szymona, więc świętujemy. A w zasadzie świętowaliśmy - wczoraj.
Byli goście, życzenia, prezenty. Było ciasto - o takie i takie, i jeszcze takie :) - świetna zabawa i dużo emocji.

Drewniana wieża edukacyjna 
okazała się strzałem w dziesiątkę.




Szalone Mikołaje

Wspominałam kiedyś, że robię nie tylko tradycyjne kartki. Staram się zawsze uszykować kilka śmiesznych, dziecięcych, bo przecież gusta klientów są różne. Stąd seria "Szalonych Mikołajów" - w cadillacu i nie tylko :) Kojarzą mi się raczej z amerykańskim wydaniem świąt (za którym nie przepadam), ale trzeba przyznać, że mają swój urok.

Idzie! SAM!

No to mamy przełom! Wczoraj Szymek zaczął chodzić!!! Mając 14 miesięcy i 4 dni. 
Dwa tygodnie temu zrobił swoje pierwsze trzy kroczki, a wczoraj samodzielnie przeszedł jakieś 3 metry :) Ależ jesteśmy dumni! Łza się w oku zakręciła. Szczęśliwie złożyło się tak, że Szymek postanowił zacząć chodzenie przed wieczorną kąpielą, więc i Tatuś brał miał swój udział w tym jakże ważnym wydarzeniu.

Spanie z dzieckiem? Nie u nas!

Jak ja zazdroszczę rodzicom, którzy śpią ze swoimi pociechami w jednym łóżku. Całą noc! 

W naszym domu to nierealne!

Kiedy Szymek miał kilka tygodni, kilka miesięcy, spał z nami często. Tak było wygodniej - miałam Go na wyciągnięcie ręki podczas karmienia. Był blisko nas, a my - spokojni - mogliśmy odpoczywać. Po pewnym czasie nasz Syn zaczął się zmieniać. Odkąd stał się bardziej ruchliwy - zaczął raczkować, wstawać - wspólne spanie stało się koszmarem. To, jak On potrafi w nocy wiercić się, kręcić, sapać, przechodzi ludzkie pojęcie! Włazi na nas, kopie, uderza głową... I to nie kilka razy podczas całego spania - On tak potrafi wiele razy na minutę. Kilka takich nocek i można zejść z tego świata ze zmęczenia. 

Wiem, o czym piszę, bo od jakiegoś czasu Szymek śpi ze mną nad ranem. Kiedy Mąż wyjeżdża do pracy, Synek budzi się i woła, aby zabrać Go do łóżka. No to biorę. Przez pierwsze 3 minuty jest cudownie - leży spokojnie, przytula się. A potem się zaczyna... Obroty, prężenia, odpychanie się nogami (oczywiście ode mnie), wciskanie głowy w moją szyję (że aż trudno oddychać), uderzanie głową w każdą część mojego ciała, poklepywanie... Rany Julek! - jak ja muszę trzymać w takich momentach nerwy na wodzy! Po ok. godzinie - prawdopodobnie ze zmęczenia - Szymek zasypia. Ufff... Chwila spokoju i odpoczynku. Chociaż przez sen też jestem szturchana i wypychana z łóżka, to i tak jest lepiej. Kiedy po krótkiej drzemce Szymek budzi się - wszystko zaczyna się od nowa. On wstaje rześki i pełny wigoru, ja zmęczona i niewyspana...

Powtarzam jeszcze raz: jak ja zazdroszczę rodzicom, którzy śpią ze swoimi dziećmi całą noc!
 

Papierowe ozdoby choinkowe

Dzisiaj prezentuję "bombki", które zamówiła u mnie Monika. Spodobały jej się etykietki, które zrobiłam jakiś czas temu i wymyśliła sobie, że chciałaby coś podobnego na choinkę. Pozostawiła mi pełną dowolność, wybrała jedynie kolor - czerwony.  
Po skończonej pracy stwierdziłam, że sama z chęcią zawiesiłabym te ozdoby na swojej choince :)

List

Wczoraj dostałam list.
Taki normalny. Tradycyjny. Pisany ręcznie. Na papeterii.
List długi.
List wzruszający.
List ciepły.

Wyniki konkursu "Mój CzuCzu"


Zgodnie z obietnicą - dzisiaj ogłaszam wyniki naszej CzuCzowej zabawy.

Od razu na początku zaznaczę, że wybór trzech najlepszych prac był bardzo, bardzo trudny. Wszystkie Wasze dzieła, które można obejrzeć TUTAJ, są oryginalne i na swój sposób piękne. Bardzo cieszy mnie to, że podczas tworzenia CzuCzu mieliście ogromną frajdę, że miło spędziliście czas w gronie rodzinnym. To dla mnie najważniejsze - robić coś kreatywnego z własnymi dzieciakami.

14


Od 14 miesięcy Szymek jest z nami po tej stronie brzucha :)
Kolejna miesięcznica = kolejne podsumowanie.
 
Co Szymek potrafi?

Pierwsze kartki świąteczne i mix etykietek

Wzięłam się ostro do pracy. Tworzą się liczne kartki świąteczne, które pokażę już niebawem :) Będzie zarówno wersja klasyczna, jak i nieco odlotowa - kolekcja nazwana przeze mnie "Szalone Mikołaje". Dzisiaj tylko "zajawka" i kilka etykietek, które powstały dla znajomej.

Dziecko "na służbie"


Wczoraj Szymek po raz pierwszy został na kilka godzin sam z babcią i kuzynką, na tzw. służbie :) Musieliśmy z Mężem wyjechać, a tam, gdzie jechaliśmy, nie było sensu zabierać naszego szkraba. Męczyłby się, nudził i złościł. Dlatego podjęliśmy decyzję, że zostawiamy Go w domu. 
Do południa Szymek bawił się z kuzynką (pełnoletnią już :)), był z nią na spacerze (dziękujemy, Martynko!). W południe babcia położyła Go spać, a kiedy się obudził, dała Mu obiad i bawiła się z Nim.

Pierwsze buty

Idzie jesień, zima za pasem, więc czas na buty, o których wspominałam niedawno. Poprzednie - jeszcze "papuciowe", miękkie - okazały się już za cienkie i za małe :(
Obawiałam się zakupu "prawdziwych" butów dla Szymka. Nasłuchałam się, jak trudno kupować je (zwłaszcza te pierwsze) dziecku, jak się niecierpliwi, płacze, wyrywa... Nic z tych rzeczy! 
Weszliśmy do sklepu, przymierzyliśmy, kupiliśmy i po 15 minutach od wejścia - wyszliśmy - oczywiście w nowych butach na nogach :)  Ot co! Moja decyzja polegała tylko na tym, aby wybrać buty na rzepy albo sznurowane. Stanęło na tych drugich, ale tylko dlatego, że lepiej przylegają do (jak się okazało wąskiej) stopy Szymka. Noga jest w nich stabilniejsza. Są ze skórki i mają wesoły dziecięcy akcent w postaci dinusia :)

eR Be, czyli kilka refleksji o Rodzicielstwie Bliskości


Za nami Tydzień Bliskości. O Rodzicielstwie Bliskości rzeczywiście było głośno - mediach, na blogach... Searsowie zawitali do Polski, odbywały się liczne konferencje, panele, wywiady... Dane mi było obejrzeć tylko ten nieudolny w TVN (co o nim myślę, napisałam już na FB).
Ja nie o tym.
I też nie o tym, czym RB w ogóle jest, bo zwyczajnie w kilku słowach się nie da.
Ja raczej o tym, co w związku z RB myślę, czuję i czego już doświadczyłam.

Koszmary senne?



Od kilku dni zdarza się Szymkowi zbudzić nagle w nocy z płaczem. Wcześniej najpierw się wiercił, stękał, a później - zniecierpliwiony - zaczynał marudzić i płakać. Teraz pojawia się nagły, głośny, zawodzący płacz. Na szczęście wystarczy Go przytulić, pogłaskać i po chwili zasypia. 
Zastanawiam się, co jest tego przyczyną. Według mnie albo w nocy odreagowuje to, co działo się w ciągu dnia (a ostatnie dni obfitowały w nowe sytuacje, liczne wyjazdy, wizyty gości), albo to kolejny duży skok rozwojowy - być może związany z nauką chodzenia lub mówienia. Mam nadzieję, że nie ma innego powodu...
Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że takie nagłe nocne krzyki będą pewnie zdarzały się coraz częściej. Szymek coraz więcej wie, rozumie. Poznaje świat i chłonie wszystko każdym zmysłem. To musi w którymś momencie znaleźć ujście - np. w nocnym budzeniu się. Pamiętam, kiedy moi bracia mieli 2, 3 lata. Nie było wtedy nocy, której by się nie budzili - z wrzaskiem, płaczem, paniką. Sytuacja była o tyle trudniejsza, że było ich bardzo trudno wybudzić. Mieli otwarte oczy, rozmawiali z nami, ale trwali we śnie. Dopiero, kiedy udało się ich obudzić, uspokajali się. 
Pomijam fakt, że mi ostatnio również śnią się jakieś bzdury. Trudno mi w ogóle zasnąć. Słyszę każdy szmer, każde sapnięcie Męża czy Szymka. A kiedy już zasnę, męczę się okrutnie. Wstaję niewyspana, zmęczona i rozdrażniona. Jakieś przesilenie???
Mam nadzieję, że te senne koszmary nam - a przede wszystkim Szymkowi - szybko odpuszczą...  

Etykiety na świąteczne prezenty

No i rozszalałam się na mojej maszynce :)
Na pierwszy ogień poszły etykietki na prezenty. Powstało kilka wzorów, wszystkie w zieleni i czerwieni - kolorach, które jednoznacznie kojarzą się z Bożym Narodzeniem. Są proste, nieprzesadzone.

In my bag

Kilka dni temu zostałam zaproszona przez Kasię do "torebkowej" zabawy. Polega ona na tym, aby uchylić rąbka tajemnicy, co też my kobiety nosimy w swoich torebkach, bez czego nie możemy się obejść, a także co zaskakującego można znaleźć w ich czeluściach :)
Nie jestem wielką fanką torebek. Nie mam ich stu - do każdego stroju inną. Traktuję je wyłącznie jako coś funkcjonalnego, dzięki czemu mogę mieć przy sobie sporo rzeczy naraz. Często (ba! BARDZO często) panuje w niej wielki bałagan i nigdy, ale to nigdy nie mogę w niej nic znaleźć - zwłaszcza, kiedy akurat danej rzeczy szukam :) Na potrzeby tego posta zrobiłam wielkie porządki w swojej torbie - dzięki, Kasiu - teraz wszystko ma swoje miejsce ;)

Łoś

Od wczoraj mamy w domu nowego mieszkańca (jakoś ostatnio sporo ich przybywa...).

Mieszkaniec jest czerwony, drewniany i rogaty. Póki co nosi imię Łoś-Ktoś :)

Dziecko kontra miłość?

"70 procent związków przeżywa kryzys po urodzeniu dziecka" - taką informację znalazłam w artykule pt. "Troje na huśtawce" w starym - bo majowym - wydaniu "Twojego Stylu" (dopiero teraz wyjęłam pismo spod ławy). 

Twórczy szał


W tym roku Mikołaj przyszedł do mnie we wrześniu - fajowo mam, prawda? ;) Dzięki niemu od wczoraj jestem szczęśliwą (baaardzo!) posiadaczką cacka, o którym pisałam niedawno :)

Konkursowa przypominajka :)

Dzisiaj dotarło do mnie pierwsze fotograficzne sprawozdanie z realizacji założeń konkursu "Mój CzuCzu". Ludek stworzony przez 5-letnią Majkę i 2,5-letniego Mikołaja jest przepiękny! Zrobił na mnie naprawdę duże wrażenie - jest bardzo kolorowy i... taki pozytywny! :) Podobno cała rodzinka miała niezłą zabawę podczas jego tworzenia, a to sprawia, że jestem jeszcze bardziej uradowana :D




A Wam jak idzie? Czy Majka i Mikołaj będą mieli z kim rywalizować??? Jeśli nie, zgraną wszystkie nagrody sprzed Waszych nosów ;) Pozwolicie na to?! :D Pamiętajcie, że czekam tylko do 18 października!