Tak, tak - dziś, w Wielki Piątek, odwiedziliśmy naszego doktorka. Dla nas to nic dziwnego - przyjmował nas już w najróżniejszych terminach i o dziwnych porach :) Na szczęście zdążyliśmy wrócić na tyle wcześnie, aby pójść jeszcze na mszę, więc niczego nie zaniedbaliśmy.
Wrażenia z wizyty są jak najbardziej pozytywne. Dzieci rozwijają się pięknie. W 29. tygodniu życia siostra dogoniła brata - teraz oboje mają ok. 1,6kg. To bardzo dobry wynik, świadczący o tym, że wyprzedzają wiek ciążowy. Wiadomo - im więcej ciałka nabiorą, tym lepiej zniosą przyjście na świat.
Potwierdziło się to, co zauważyła pani diabetolog - dziewczynka wywinęła fikołka i nie leży już główką w dół :) Bliźniaki ustawiły się pośladkowo. Jeśli ta pozycja się nie zmieni (a szanse na to są coraz mniejsze, bo z dnia na dzień ciaśniej im w moim brzuchu), cesarka będzie nieunikniona.
Szyjka trzyma jak ta lala - nic a nic się nie skróciła, choć nadal rozpulchniona.
Wyniki poziomu glukozy bardzo ucieszyły lekarza. Stwierdził, że dobrze sobie radzę i wszystko idzie w dobrym kierunku. Z uznaniem notował w karcie, że przybyło mi na wadze tylko 8kg - według niego to naprawdę mało i można się tylko cieszyć.
Na koniec z uśmiechem na twarzy oznajmił, że według jego przypuszczeń dam radę wytrzymać do 36. tygodnia ciąży. Jestem tą wróżbą i ucieszona, i przerażona, bo nie wiem, jak ja dotrwam do początku czerwca. Brzuchol będę wtedy chyba wozić na taczce ;)
Jest dobrze! Można świętować :)
PS. Dzisiejsza wizyta u doktora była wyjątkowa również pod innymi względami.
Najpierw z gabinetu wyszła para, która wzbudziła nasze zainteresowanie. Kobieta promieniała i ściskała z przejęciem kartę ciążową, którą przed momentem założył jej doktor. Okazało się, że to ich pierwsze usg potwierdzające ciążę. Wychodzili cali w skowronkach. Przypomniało mi się wtedy, jaka radość rozpierała nas samych, kiedy na ekranie zobaczyliśmy małe bijące serduszko, a ja w końcu dostałam do ręki upragnioną, wymarzoną kartę ciąży.
Następna w kolejce była młoda dziewczyna, która - jak się później okazało - urodziła niedawno trojaczki - dwie dziewczynki i chłopca :) W ogóle nie wyglądała na zmęczoną, energia wprost ją rozpierała. Wspominała nawet coś o bieganiu. Jej przykład daje nadzieję, że i my jakoś sobie poradzimy :)