Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ciąża bliźniacza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ciąża bliźniacza. Pokaż wszystkie posty

Sesja ciążowa - w komplecie


Czas na ostatnią część naszej rodzinnej sesji ciążowej. Tym razem na zdjęciach zagościł Szymek. Pisałam już wcześniej, że zachęcić go do pozowania - z nami czy samodzielnie - było baaardzo trudno. Na każdą naszą prośbę reagował głośnym "nie, nie, nie!!!". Na szczęście kilka zdjęć wyszło. Zresztą jestem zwolenniczką takich nieustawionych, spontanicznych fotek, więc nie przeszkadza mi, że gdzieś jest odwrócony czy spogląda w inną stronę.

Od tamtej chwili minął już ponad miesiąc (ale ten czas leci!). Wklejając dziś na te zdjęcia, doznałam szoku - mój brzuszek był wtedy taki mały (a wówczas wydawało mi się, że już robi wrażenie). Obecnie jest dwa razy większy! :) 

Telegram z gabinetu vol. 3


Za nami 32. tydzień plus 4 dni. I kolejna wizyta u lekarza.

Dekalog rodzica spodziewającego się bliźniąt


Czytam, czytam i myślę... 

Poznaję historie innych mam bliźniąt. Czytam o tym, jak wyglądało ich życie po porodzie i jak radzą sobie teraz, po kilku miesiącach, latach. Próbuję wyłapać z ich doświadczeń to, co może mi pomóc. 

No bo jak najlepiej przygotować się na pojawienie się naszych bliźniaków? Na co się nastawić? Jaką przyjąć strategię?

Uwaga - narzekam!


Pomimo tego że ciąża to piękny i wyjątkowy stan, ostatnio nie jest kolorowo. 

Sesja ciążowa - foty z mężem


Nie będzie w najbliższym czasie lepszego dnia na te zdjęcia. 
Dokładnie 17 lat temu nasze drogi się spotkały. Na zawsze splotły się ze sobą nasze losy. I choć łatwo nie było, choć nie zawsze było nam ze sobą po drodze, to udało się.
Dokładnie 7 lat temu powiedzieliśmy sobie najpiękniejsze i najważniejsze "tak". Od tego momentu zawsze razem, zawsze dla siebie. Jak zwierzęta stadne - uzależnione od swojej obecności, usychające w momentach rozłąki...
Dziś już nie sami. Pomiędzy naszymi nogami plącze się małe stworzonko, które wołając do nas "mama, tata", nadaje sens każdemu dniu. W moim brzuchu dwie istotki, które nie mają jeszcze pojęcia, kim jesteśmy, ale już czują, że nie są same. 
Cud. Nasze życie to mały, niewiele znaczący dla innych cud. Dla nas ten cud to najlepsze, co mogło nam się w życiu trafić.

Sesja ciążowa - ja i bliźniaki


Żałuję. Żałuję, że w ciąży z Szymkiem nie zdecydowałam się na taką sesję. Mamy kilka pięknych fotek, które zrobiliśmy sobie sami (na szczęście!), ale to nie to samo. I choć należę raczej do osób wstydliwych i zamkniętych w sobie, polecam każdej przyszłej mamie taką sesję ciążową, zwłaszcza sesję z Kasią. Dla mnie była to naprawdę wielka przyjemność i niewielki stres (w trakcie, bo przed to i owszem). Dzięki przesympatycznej i uroczej Basi, która wykonała mi piękny makijaż, czułam się wyjątkowo i kobieco. Już teraz wiem, że to będzie cudowna, wyjątkowa pamiątka z tego pięknego, błogosławionego czasu. 

Telegram z gabinetu vol.2


Tak, tak - dziś, w Wielki Piątek, odwiedziliśmy naszego doktorka. Dla nas to nic dziwnego - przyjmował nas już w najróżniejszych terminach i o dziwnych porach :) Na szczęście zdążyliśmy wrócić na tyle wcześnie, aby pójść jeszcze na mszę, więc niczego nie zaniedbaliśmy.

Wrażenia z wizyty są jak najbardziej pozytywne. Dzieci rozwijają się pięknie. W 29. tygodniu życia siostra dogoniła brata - teraz oboje mają ok. 1,6kg. To bardzo dobry wynik, świadczący o tym, że wyprzedzają wiek ciążowy. Wiadomo - im więcej ciałka nabiorą, tym lepiej zniosą przyjście na świat.
 
Potwierdziło się to, co zauważyła pani diabetolog - dziewczynka wywinęła fikołka i nie leży już główką w dół :) Bliźniaki ustawiły się pośladkowo. Jeśli ta pozycja się nie zmieni (a szanse na to są coraz mniejsze, bo z dnia na dzień ciaśniej im w moim brzuchu), cesarka będzie nieunikniona.

Szyjka trzyma jak ta lala - nic a nic się nie skróciła, choć nadal rozpulchniona.

Wyniki poziomu glukozy bardzo ucieszyły lekarza. Stwierdził, że dobrze sobie radzę i wszystko idzie w dobrym kierunku. Z uznaniem notował w karcie, że przybyło mi na wadze tylko 8kg - według niego to naprawdę mało i można się tylko cieszyć. 


Na koniec z uśmiechem na twarzy oznajmił, że według jego przypuszczeń dam radę wytrzymać do 36. tygodnia ciąży. Jestem tą wróżbą i ucieszona, i przerażona, bo nie wiem, jak ja dotrwam do początku czerwca. Brzuchol będę wtedy chyba wozić na taczce ;)

Jest dobrze! Można świętować :) 

PS. Dzisiejsza wizyta u doktora była wyjątkowa również pod innymi względami. 
Najpierw z gabinetu wyszła para, która wzbudziła nasze zainteresowanie. Kobieta promieniała i ściskała z przejęciem kartę ciążową, którą przed momentem założył jej doktor. Okazało się, że to ich pierwsze usg potwierdzające ciążę. Wychodzili cali w skowronkach. Przypomniało mi się wtedy, jaka radość rozpierała nas samych, kiedy na ekranie zobaczyliśmy małe bijące serduszko, a ja w końcu dostałam do ręki upragnioną, wymarzoną kartę ciąży.
Następna w kolejce była młoda dziewczyna, która - jak się później okazało - urodziła niedawno trojaczki - dwie dziewczynki i chłopca :) W ogóle nie wyglądała na zmęczoną, energia wprost ją rozpierała. Wspominała nawet coś o bieganiu. Jej przykład daje nadzieję, że i my jakoś sobie poradzimy :)    

Pakowanie torby do szpitala


Postanowiłam uszykować torbę do szpitala. Tak na wszelki wypadek - żeby być gotowa i nie stresować się, że nic nie mam pod ręką. W poprzedniej ciąży czekałam z tym długo - teraz nie mogę sobie pozwolić na zwłokę. Nigdy nie wiadomo, kiedy będzie potrzebna.

Litości dla mamy!



Dzieciaki!
Czy Wy macie już ochotę wyjść z mojego brzucha??? Ostatnio tak dajecie o sobie znać, jakbyście chciały kopniakami wyburzyć ścianę oddzielającą Was od tego świata. Urządzacie sobie tam niezłe harce. Jak nie jedno - to drugie, a bywa i tak, że fikacie jednocześnie. Chcecie mi o czymś powiedzieć czy może po prostu bawicie się tam na całego? 

Jednak nie szpital

Przynajmniej na razie.

Ale od początku. 
Jako że wynik obciążenia glukozą wyszedł  za wysoki, musiałam skonsultować się z diabetologiem-ginekologiem. Niestety w Lesznie takowego nie ma, więc kolejny raz byłam zdana na Poznań. Odwiedziłam już tamtejszą poradnię przy Polnej w ciąży z Szymkiem, więc przynajmniej wiedziałam, czego się spodziewać. Zaskoczył mnie jednak fakt, że tym razem kazali stawić się ze spakowaną do szpitala torbą. Na to nie byłam gotowa. Przez dwie nocki niemal nie zmrużyłam oka, cały czas myśląc o tym, co będzie, jeśli mnie tam zatrzymają - nieważne jak długo. Torbę spakowałam, ale postanowiłam schować ją na dnie bagażnika, żeby nie zapeszać.

Kulisy sesji ciążowej


Naszą sympatię do Kasi i jej fotograficznych umiejętności wielu z Was już zna. Nic zatem dziwnego, że i tym razem, decydując się na upamiętnienie naszej niezwykłej ciąży, wybraliśmy ponownie ją.

Telegram z gabinetu

Na szybko. Bo padam ze zmęczenia. Bo mi się nie chce. Bo jutro baaardzo intensywny dzień...

Dzieciaczki czują się dobrze. Fikają NIESŁYCHANIE! Waga: ok. 1 i 1,1kg (różnica 100g utrzymuje się, więc wzrost jest równomierny). Szyjka b/z, w normie, ale do obserwacji. Ze względu na ostatnie wyniki (tak jak podejrzewałam - mina doktora powiedziała wszystko!) KONIECZNA konsultacja w poradni diabetologicznej - najpewniej w Poznaniu, bo Leszno takowego specjalisty nie posiada :/ Schade!

Matka - mimo tego nieszczęsnego cukru - szczęśliwa.
Mąż zadowolony i zmęczony.
Syn padnięty. Właśnie zasnął.

Znikam! Miłego :)

Czego kobieta w ciąży nie może

http://babyonline.pl/zakazane-w-ciazy,czego-nie-wolno-w-ciazy-artykul,1760,r1p1.html

To, że może dużo, to sprawa oczywista.

1,74kg dzieci :)


I po kolejnej wizycie.
Jest dobrze. Jest nawet ciut lepiej. 
Kłopoty z szyjką na razie zatrzymały się, a można by nawet rzec, że lekko cofnęły.

Dzieciątka rosną zdrowe. Zmienił się ich układ w moim wielkim brzuchu - już nie są nazywane dzieckiem dolnym i górnym, lecz prawym i lewym :) Kopią niesłychanie!

Z bliźniętami na macierzyńskim


Nie miałam tego szczęścia załapać się na roczny urlop macierzyńsko-rodzicielski. Nie zabrakło mi ani kilku dni, ani kilku tygodni, ale kilku miesięcy, więc i żal był niemal żaden. Poza tym jestem chyba inna niż reszta znajomych z pracy. Jeszcze przed urodzeniem wiedziałam, że prędko mnie tam nie zobaczą :) Jestem pod tym względem ewenementem. Większość znajomych wracała zaraz po zakończeniu macierzyńskiego, a niektóre świadomie go przerywały. Ja wiem - każda sytuacja zależy od wielu czynników (zarobki, kredyty, własny rozwój) - ale moje priorytety były inne. Od zawsze (pisałam o tym TU i TUTAJ też). Tym sposobem jestem w mojej szkole pracownikiem najdłużej przebywającym z dzieckiem w domu :)

Powoli


Powoli dochodzimy do siebie.
Powoli życie wraca do normy.
Powoli zaczynamy też rozumieć, dlaczego od kilku dni mamy w domu małego histeryka...

No to leżę!


Z początkiem 24. tygodnia ciąży znowu zaległam na kanapie. Leżeć, leżeć i jeszcze raz leżeć - takie jest ostatnie zalecenie lekarza. Skrzydła jak nic podcięte...

Badanie połówkowe


No to jesteśmy za połową. Wkraczamy w 22. tydzień ciąży. W związku z tym faktem w sobotę zaliczyliśmy najważniejsze na tym etapie badanie połówkowe.

Nietematycznie

W blogowym świecie zazwyczaj jest tematycznie. Tak jest łatwiej i celniej (bo oglądalność większa :)). Wszystko poukładane. Zapomina się jednak często, że blog (pamiętnik) ma prawo być zapisem tego, co działo się w naszym życiu, a to najczęściej bywa właśnie chaotyczne. Biegnie swoim torem. Nie zawsze musimy to porządkować, bo bywa i tak, że nasza opowieść traci wiarygodność.

Dzisiaj mam taki właśnie nieuporządkowany dzień. Od wczoraj nic mi się nie chce. Po prostu mam lenia. Będzie zatem chaotycznie i nietematycznie.

18. tydzień i 5. dzień

I po kolejnej wizycie. 
Czuję się dużo spokojniejsza, ale nie do końca usatysfakcjonowana.

Z dzidziolami wszystko dobrze. Wyglądało na to, że fantastycznie im u mnie w brzuchu. Oba serduszka biły spokojnie i miarowo. Bliźniaki pływały sobie, wymachiwały rączkami i nóżkami. Widzieliśmy nawet, jak jedno dzieciątko otwiera buzię.