O zabawie słów kilka





Już od dosyć dawna Szymek potrafi bawić się sam (niedawno moja koleżanka, mama dwulatka, wspominała ten czas jako jeden z najlepszych ze względu na to, że "kładziesz dziecko na macie i masz czas dla siebie. Kiedy zacznie raczkować, to się skończy :)"). Początkowo Jego zainteresowanie zabawą trwało nie dłużej niż 10 minut. Teraz potrafi zająć się sobą przez pół godziny, a nawet dłużej. Kładę go na macie, z boku zostawiam zabawki i obserwuję, przygotowując jednocześnie obiad lub wykonując inne obowiązki domowe. Szymek wtedy sobie "gada", śpiewa i ogólnie czerpie radość z zabawy.

Zauważyłam, że mój Synek stosuje pewien stały schemat. Najpierw obraca się na lewą (lub prawą, jeśli leży odwrotnie) stronę, sięga po zabawkę, którą sobie upatrzył, przez jakiś czas obraca ją w rękach, gryzie, a kiedy Mu się znudzi, odkłada - ZAWSZE na drugą stronę :) Skutek jest taki, że pod koniec zabawy leży obok niego sterta zabawek, która już go nie interesuje. To dla mnie znak, że właśnie skończył się czas dla mnie i muszę aktywnie zająć się Synkiem.

Poczyniłam jeszcze jedną obserwację. Od kilku dni najfajniejsze dla Szymka są te przedmioty, które jeszcze się nie "opatrzyły" i które z pewnością zabawkami nie są - kolorowe zakreślacze, mój krem do rąk, pudełko z chusteczkami nawilżającymi, telefon komórkowy i pilot do TV (dlaczego dzieci mają największą frajdę z wkładania do buzi najbardziej zanieczyszczonych przedmiotów???). Nieziemską uciechę sprawia Mu ostatnio podnoszenie, przerzucanie, obracanie kosza (patrz wyżej!), w którym przechowujemy Jego zabawki :) Nie wiem czy to z racji kształtu, czy może gabarytu. Potrafi się nim całym nakryć :)
Świetną zabawą dla Szymka jest też podrzucanie go do góry, czyli tzw. samolot. Słychać wtedy piski z radości. 

Wnioski z tych obserwacji nasuwają się same. W zabawie chodzi o to, żeby nie było NUDNO! Musi się coś dziać! Zmieniać! I kolory, i kształty, i wielkość. I nawet otoczenie!
Sprawa niby oczywista, ale chyba zbyt często zapominamy, że  takiego małego człowieczka należy traktować poważnie. Że może jego potrzeby na pierwszy rzut oka różnią się bardzo od naszych, jednak w gruncie rzeczy jesteśmy do siebie bardzo podobni. Że my też nie chcielibyśmy, aby na cały dzień posadzono nas w jednym miejscu i kazano bawić się wciąż tymi samymi przedmiotami. 
Bo przecież my też nie lubimy nudy, prawda?     

4 komentarze:

  1. Prawda, prawda :))
    A mama to sobie muskuły na całego wyrobi od robienia samolotów :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślałam, ale na zumbie okazało się, że mięśnie mych rąk śpią i to od dawna!

      Usuń
  2. On coś za idealny jest ;-) Cudowny chłopczyk. Rzadko dzieci potrafią się tak długo same bawić.

    OdpowiedzUsuń