"Książka? My love!" - wyniki konkursu


Zgodnie z obietnicą - dziś, w Światowym Dniu Książki, ogłoszenie wyników książkowego konkursu.
Pod uwagę zostało wziętych 36 odpowiedzi. Niektóre z nich były króciutkie, inne bardzo obszerne - każda natomiast na swój sposób chwytająca za serce.
Po niemal całonocnych przemyśleniach i biciu się z myślami - wybrałam. Oto zwycięzcy!


Książkę
Herve Tulleta, NACIŚNIJ MNIE

otrzymuje 
Lidia i jej córeczka:

Moja ukochana książka z dzieciństwa to "Dzieci z Bullerbyn". Sięgnęłam po nią pierwszy raz z przymusu, gdyż była to lektura szkolna w podstawówce... pamiętam moje przerażenie jak zajrzałam do tej książki pierwszy raz... dużo tekstu, dużo stron, pięć czarno-białych obrazków na krzyż,stęchniały zapach- i jeszcze do tego wszystkiego mam ją czytać!!! Zebrałam się w sobie i przeczytałam książkę, a raczej połknęłam ją w trzy dni. Dałam się porwać małej Lisie i rozgościłam się w jej wyjątkowym świecie, w wiosce Bullerbyn... Zaprzyjaźniłam się z wszystkimi dziećmi z tej małej wioski... przeżywałam z nimi każdy dzień, zabawę, psoty, radości... Kto czytał to wie jak ta książka porywa i wciąga. Ja jako 7 czy 8 latka pokochałam tą książkę całym sercem...Pokochałam ten jej wyjątkowy stary zapach.Przestała mi przeszkadzać ilość stron i długość tekstu... wręcz żałowałam, gdy już strony książki dobiegały końca. Obrazki z czarno-białej książki są wyjątkowym wspomnieniem. Dziś mając 3 letnią Córcię uczę jej, że nie po okładce powinna oceniać książki, a po zawartości jej bogatego środka:) i na pewno niedługo wrócę do "Dzieci z Bullerbyn" czytając ją Wiktorii:) 


Książkę
Herve Tulleta, TURLUTUTU. A KUKU, TO JA! 

wygrywa
agf:

Odkąd pamiętam czytałam dużo, książki były nieodłącznym elementem mojego dzieciństwa, nie było bez nich dnia. Nie jestem w stanie zliczyć książek jakie przeczytałam będąc dzieckiem ani przypomnieć sobie ich wszystkich. Na pewno jednak jedną z ulubionych moich autorek była Lucy Maud Montgomery, której „Ania z Zielonego Wzgórza” jest tylko jedną malutka kropelką w całym oceanie jej twórczości. Jej książki dawały mi taki wewnętrzny spokój, gdy tego potrzebowałam, pocieszały, gdy było mi smutno. Bohaterki jej książek to były dziewczynki, takie jak ja – z każdą z nich miałam coś wspólnego, mogłam się z nią identyfikować, razem z nimi przeżywałam ich życie. Pamiętam Emilkę ze Srebrnego Nowiu i całą serię opowieści o niej, historie o Kilmeny i oczywiście wspaniałą Pat ze Srebrnego Gaju. To zresztą zafascynowana jej osobą wybrałam sobie moje trzecie imię, do bierzmowania -Patrycja. Uważam, że spędzenie dzieciństwa z nosem w książkach może być wartościowe, może być piękne. I na pewno lepsze niż dzieciństwo przed komputerem…

„Człowiek w zimie zapomina, jak cudowna jest wiosna i ma co roku miłą niespodziankę” – Lucy Maud Montgomery („Pat ze srebrnego Gaju”)


Mój synek miewa "fazy" na różne książki. Odkąd na Wigilię dostał zbiór wierszy Juliana Tuwima, codziennie wieczorem podczas picia mleka życzył sobie "Murzynka Bambo". Potem "lokomotywa, "Spóźniony słowik" i ten o "duch Mifafach" czyli "Dwa Michały" ;) Bardzo lubi słuchać jak czytam mu tą książkę, myślę, że właśnie dlatego, że to wiersze -wpadają w ucho, łatwo można zapamiętać jakieś wersy, a do tego są krótki, więc taki 2,5-latek nie zdąży się znudzić opowieścią czy patrzeniem wciąż na te same obrazki.

Od miesiąca mamy drugi hit, który jet obowiązkową pozycją wieczornego rytuału - "Małe K", a właściwie "Mała Koparka". Książeczka 3D, być może dlatego tak interesująca, choć w przypadku mojego synka za jego zainteresowanie odpowiada chyba wrodzona miłość do wszelkich maszyn rolniczych i budowlanych ;)

Gdy zaś mama jest w formie i ze zmęczenia język się nie plącze ;) wtedy wspaniałą opcją jest "Jesień na ulicy Czereśniowej". Ilość słów, jakich uczy ta książka jest niewiarygodna, pod warunkiem oczywiście, że rodzic za każdym razem mówi o czym innym. Jednak ilość szczegółów na tych obrazkach daje tak niewiarygodnie dużo możliwości snucia historii i opowieści, że dziecku chyba nigdy się nie znudzi :)

Książka
Wojciecha Żukrowskiego, 
PORWANIE W TIUTIURLISTANIE 

poleci do
Agnieszki:

W moim domu nie było książek. Z czasem, gdy zaczęłam wykazywać nimi zainteresowanie, otrzymywałam je w prezencie. Moi rodzice mi nie czytali. Nie było na to czasu, ochoty. Poradziłam sobie jednak sama, gdyż będąc w IV klasie zapisałam się do szkolnej biblioteki jako wolontariuszka. Początkowo tylko układałam książki, z czasem jednak, gdy Pani Zosia (bibliotekarka) zauważyła, że pomoc z mojej strony to nie chwilowa rozrywka, pozwoliła mi robić to, co ona: wypożyczałam książki na niemal każdej przerwie, owijałam nowe, segregowałam je. Do dzisiaj pamiętam specyficzny zapach szarego papieru, jaki się tam roztaczał. Kocham ten zapach, choć generalnie nazywa się go stęchlizną ;-). I na koniec roku, w podziękowaniu, Pani Zosia dawała mi zawsze jakąś nową książkę. I tak w moje ręce trafiły "Wspomnienia pensjonarki" Lidii Czarskiej. Książkę przeczytałam jednym tchem, mam ją do dzisiaj na półce. Czasem do niej wracam. W moim domu książek jest mnóstwo. Mój syn został zapisany do biblioteki gdy miał 3 miesiące - książki łatwiej jest mi wypożyczyć niż kupić ze względów finansowych. I czytam mu co się da. Dużo! A pierwszą książką, jaką mu przeczytałam były "Dzieci z Bullerbyn". Bo uwielbiam tę książkę. To dokument beztroskiego dzieciństwa, gdy nikt nie słyszał o tablecie, i-podzie, itp. To relacja z czasów, gdy potrafiono zrobić coś z niczego i dla tych dzieci to był raj. Ja miałam podobne wakacje do tych dzieciaków. U babci wraz z kuzynostwem mogłam szaleć do woli. I synowi życzę tego samego. Tylko tak można poznać prawdziwy świat.

Dwie książeczki
SMOK ZE SMOCZEJ JAMY
oraz
GAŁGANKOWY SKARB

trafiają w ręce
Marty Mikos i jej małej córeczki:

Ulubioną książką mojego dzieciństwa były "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren. To pierwsza książka, która wciągnęła mnie bez reszty. Do tego stopnia, że wraz z przyjaciółką, mieszkającą w sąsiednim bloku na równoległym (czwartym!) piętrze, postanowiłyśmy zamontować między naszymi oknami "telefon" na wiadomości. Niestety, rzeczywistość zmiażdżyła nasz pierwotny pomysł, ale też pomogła wymyślić nowy. Opracowałyśmy alfabet do komunikacji (na bazie pseudomigowego) i hasła pt. "odrabiam lekcje", "zaraz wracam", "jem obiad". I tak oto, nie dzwoniąc do siebie, nie wychodząc na dwór, rozmawiałyśmy kiedy przyszła nam na to ochota. I, co najważniejsze, żaden dorosły nas nie podsłuchiwał :) 

Córeczka ma dopiero 10 miesięcy, ale przygodę z książką rozpoczęła jeszcze na etapie beztroskich plusków po drugiej stronie brzucha. (Może to jest odpowiedź na pytanie, jak udaje nam się zainteresować ją czytaniem dłużej niż 10 minut :) ). Najchętniej słucha rytmicznych wierszy i rymowanek m.in. Wandy Chotomskiej czy Małgorzaty Strzałkowskiej, a sama z przejęciem przegląda wszelkie książeczki kartonowe. Coś opowiada w sobie tylko znanym języku, wskazuje palcem postaci, gestykuluje, śmieje się w głos. Widać, że czerpie z tego niesłychanie dużo radości. Po cichu liczę na to, że w dobie cyfryzacji uda mi się zarazić córkę lekturami na tyle, że w dorosłym życiu zostanie... hipsterem i będzie chętnie sięgać po papierowe książki! :)

NAJNOWSZE PRZYGODY MIKOŁAJKA

ucieszą
miśka:
(mam nadzieję, że tej części jeszcze nie ma:))

Dlaczego na pierwszym miejscu jest Mikołajek? Już uzasadniam.
To książka dla wszystkich, młodszych i starszych, łącząca pokolenia. Świetna do czytania i słuchania. Zrobiła niesamowite wrażenie na całej mojej rodzinie. Kiedy ją czytałam moim córeczkom, co chwilę wybuchaliśmy śmiechem. Opowiada przygody chłopca w sposób zabawny i przekonujący. Wesołe historie i zabawne perypetie Mikołajka mogą poprawić humor każdego dnia. Czytałem je z wielką przyjemnością, czasami przystankami na salwy śmiechu moje i dzieci. Napisana prostym językiem, 'rozbrajająca' dowcipem słownym i sytuacyjnym. 
To jedna z tych lektur, które nie stoją bezużytecznie na półce, nie pokryje ich kurz...bo nie zdąży. Jest ciągle w użyciu, czytana i kartkowana przez starszą moją córcię, która ma 8 lat, a przeczytała ją kilka razy, sobie i siostrze, i zna na pamięć. Młodsza też zna, a mimo to nadal śmieje się z niecodziennych, niesamowicie humorystycznych sytuacji, które spotykają głównego bohatera i jego kolegów. Chce, by ją czytać lub opowiadać przed snem. Sama też chętnie opowiada o nim babci: babciu, a wiesz, co zrobił Mikołajek?
Są książki, które kupię, przeczytamy i zapomnimy. Ta do nich nie należy. Jest ciągle żywa, bo każdego dnia spotykamy się z Mikołajkiem i przeżywamy jego przygody.
Śmiało mogę powiedzieć, że to w naszym domu lektura roku 2013. Zrobiła furorę zaskakując nas swą treścią i prostotą. Do tego mamy ją na audiobooku. Słuchamy w każdej wolnej chwili, nie tylko w zakątku domowego ciepełka, ale także w kolejce do lekarza czy podczas jazdy samochodem. Jest naprawdę wspaniała i dostarczyła nam wielu emocji i wrażeń. Niezwykła, niesamowita, fantastyczna, uwielbiana przez moje dziewczynki. Książka, którą można czytać z dzieckiem i dla dziecka, ona oczaruje swym wdziękiem niejednego czytelnika. Nas zauroczyła do tej pory.
To nasz pierwszy Mikołajek i mam nadzieję, że nie ostatni.
Naprawdę polecam do przeczytania, nie tylko dzieciom lecz także dorosłym. Żadna książka już od pierwszych swych kart nie jest tak wciągająca, intrygująca i pełna zabawnych zdarzeń. Dla nas to zdecydowanie numer 1.

HISTORYJKI O ALICJI, 
KTÓRA ZAWSZE WPADAŁA W KŁOPOTY

wygrywa 
kreatywna Gosia:

B - yłam też kiedyś maluszkiem i baśnie lubiłam słuchać małym uszkiem.
A - jak wszyscy wiemy Baśnie Adndersena zawsze lubić będziemy.
Ś - nią się po nich piękne bajeczki i uspokajają dziecięce buzieczki.
N - a zawsze te bajki w pamięci zostają i moje córki też je uwielbiają.
I - dealna dla dziewczynek jest Calineczka bo śliczna z niej mała laleczka.
E - ndorfiny też inne bajki wywołują i czasem też łezki się pokazują.



A - jak wiadomo moi kochani bajki są po to aby dzielić się uczuciami.
N - ie można zapomnieć o Brzydkim Kaczątku, które na końcu wyglądało bardzo w porządku :)
D - obra też była Księżniczka na ziarnku grochu co ją pod poduszkami gniotło po trochu.
E - kstra też była dziewczynka z zapałkami - mogła by zamieszkać z nami.
R - azem z córeczkami bajki opowiadamy bo razem czas spędzać kreatywnie uwielbiamy.
S - ame też uczą się czytać pomału bo mają do tego wiele zapału.
E - eee .. elementarz też studiować w tym roku będziemy - może coś nowego się " naumiemy ".
N - owa książeczka bardzo by nam się przydała bo w nowe przygody by nas zabrała.
A - aaa i bym zapomniała! Sama chętnie Historyjki o Alicji bym poczytała!

Wyjątkową książeczkę
KICI, KICI, MIAU

otrzymuje
Basia - Bubesku:

Od maleńkości darzyłam książki szacunkiem i dużą atencją. teraz - jako Mama 9miesięcznej Ciekawej Świata Ulki - staram się zaszczepić w niej miłości do książek i czytania.

Moją absolutnie ukochaną książką z dzieciństwa był "Dom pod kasztanami" Heleny Bechlerowej. Każda przygoda Kasi i Piotrusia, spędzających wakacje u Ciotki, rozpoczynała się wizytą tajemniczego rudego kota zwanego Tygryskiem i słowami "Tygrysku, piękne oczy masz, Tygrysku, pewnie czary znasz. Więc na Twoje zawołanie coś dziwnego niech się stanie!" I stawało się - czary zmieniały zwykłe chwile w niemożliwe opowieści, z nieba zstępowała Wielka Niedźwiedzica, by najeść się astrów w ogrodzie, na starym strychu z zegara wyfruwały wielobarwne ptaki, a podczas wielkiej ulewy Deszczowe Panki plotły kolorową tęczę. Słowom towarzyszyły pyszne ilustracje samego Szancera, lubiłam się im przyglądać i wymyślać kolejne losy arcyciekawych bohaterów.

Cóż, zostało mi to do dziś, kolekcjonuję bowiem ilustrowane książki dla dzieci. A wszystko zaczęło się dużo wcześniej przed chwilą, gdy ujrzałam wynik testu ciążowego :) Mam szczerą nadzieję, że przede mną i Ulką jeszcze wiele wspólnych książkowych przygód i podobnie jak z moją Mamą, będziemy się wymieniały na książki, polecając sobie nawzajem kolejne odkrycia.


Komplet przepięknych książek
Svena Nordqvista
MINUTA KOGUTA

oraz POLOWANIE NA LISA

trafia w ręce
Ani - alpuhary1:

Najpierw krótkie wspomnienie...
„Mam trzy latka, trzy i pół. Broda sięgam ponad stół…” powtarzam z dumą za Babcią. Jest rok 1987. Siedzimy na modnym w czasach PRL-u sprężynowym tapczanie przykrytym brązowym kocem w kratę, wykończonym frędzelkami i wpatrujemy się w kartonowe strony książeczki pt. „Mam trzy lata” Ireny Suchorzewskiej. Ten obraz doskonale wrył mi się w pamięć, która przecież bywa zawodna. Dlaczego zatem pamiętam akurat tę chwilę, ten moment wsłuchiwania się w Babciny głos? Odpowiedź jest bardzo prosta. Od tego momentu zaczęła się moja czytelnicza przygoda. Przygoda z książkami, które tak cenię i kocham do dziś :)

Jakaż byłam ucieszona, gdy latem zeszłego roku, robiąc porządki na Babcinym strychu, znalazłam właśnie TĘ książeczkę. Z uśmiechem na twarzy wręczyłam ją swojej córeczce, która teraz za mną z zapałem i radością powtarza: „Do przedszkola chodzę z workiem i mam znaczek z muchomorkiem…” ;)

Piękna
ILUSTROWANA KSIĘGA PRZYSŁÓW DLA DZIECI

ucieszy (mam nadzieję)
Magdę - marzycielkę:

Nie wyobrażam sobie dzieciństwa bez książki Michaela Ende „Niekończąca się historia”. Ale zanim przeczytałam książkę, najpierw obejrzałam w kinie film. I to nie jeden, a kilkadziesiąt razy ;) Pierwszy raz usłyszałam o Fantazjanie przypadkiem, oglądając w telewizji listę przebojów Marka Niedźwieckiego. Jakiś blondyn śpiewał po angielsku a w teledysku pojawiały się różne fantastyczne istoty. Był to niejaki Limahl i jego utwór z „Niekończącej się historii”. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że oszalałam na punkcie tej niezwykłej opowieści. Miłość od pierwszego wejrzenia trafiła też moją przyjaciółkę i tak we dwie z wypiekami na twarzy oglądałyśmy teledysk czekając na polską premierę filmu. Działo się to w latach osiemdziesiątych a my nie miałyśmy nawet dziesięciu lat. Zanim po raz pierwszy poszłyśmy do kina minęło trochę czasu. Ledwie udało nam się dostać miejsca siedzące! No i przepadłyśmy z kretesem. Każda z nas ciułała do skarbonki drobniaki, byle tylko mieć na bilet i nie przegapić żadnego seansu. Oczywiście zbierałyśmy też pieniądze na książkę, bo uwielbiałyśmy wprost książki. Niestety w tamtych czasach ciężko było znaleźć w księgarniach „Niekończącą się historię”. Szukały jej nasze rodziny w całej Polsce, ale zazwyczaj z negatywnym wynikiem. My jednak nie traciłyśmy nadziei. I dopiero kiedy trafiłam na pewien serwis aukcyjny, udało mi się kupić przepiękne wydanie „Niekończącej się historii” z ilustracjami Antoniego Boratyńskiego. Uważam, że lepszego ilustratora nie można było wybrać. Jego ilustracje są nieco mroczne i idealnie oddają klimat baśni Endego. Można powiedzieć, że tych dwóch autorów połączyło siły wyobraźni i stworzyło Fantazjanę na nowo, tak jak robi to każdy czytający tę książkę. Uwielbiam przenosić się do świata wyobraźni bez granic, przeżywać niesamowite przygody. Wyobrażam sobie lękliwego Bastiana, dzielnego Atreju, zaciskam dłonie gdy Nicość pochłania kolejny centymetr Fantazjany, patrzę w niebo wyczekując nadlatującego Smoka Szczęścia, i boję się przejść przez bramy prowadzące do Wyroczni Południa. To książka dla starszych i młodszych czytelników, bo w zależności od tego, na który poziom interpretacji wskoczymy – znajdziemy to, czego szukamy. Jednym wystarczy możliwość przebywania w cudownym, magicznym świecie, inni zajrzą w głąb siebie i być może przerazi ich to co tam zobaczą, a jeszcze komuś spodoba się walka Bastiana z własnymi słabościami. Niezwykłe w tej baśni jest to, że po kilku zdaniach zacierają się kontury rzeczywistości, czas jakby zwalnia a czytelnik przenosi się do Fantazjany, która nie ma granic i tak bardzo chce walczyć ze złem i uratować Dziecięcą Cesarzową. 
Spośród wielu ukrytych znaczeń i przesłań najbardziej podoba mi się to, byśmy nie bali się i nie przestawali marzyć. Bo tylko dzięki marzeniom i nieokiełznanej wyobraźni świat Fantazji wciąż może istnieć: „Czyżbyś nie wiedział czym jest Fantazja? Przecież to kraina stworzona przez ludzką wyobraźnię. Każda jej część, każda istota, to twory ludzkich marzeń i nadziei, dlatego też fantazja nie ma granic...”. Ja na razie marzę o Aurynie, może kiedyś jaki zdolny jubiler, który też czytał tę książkę, zrobi mi go na specjalne zamówienie?;) 

Piękną historię o misiu
OTTO

przeczytają niebawem córki
Joanny:

Młodszą , pięcio i pół- letnią córeczkę urzekł baśniowy, podwodny świat syrenek, wykreowany przez pana Andersena w "Małej syrence".
I nie dziwię się tej fascynacji..., bo jest to opowieść wyjątkowa pod każdym względem. Tajemniczy początek wprowadza nas w baśniowy świat ukryty gdzieś daleko, daleko stąd, w podmorskiej głębinie, a piękne wydanie książki i wspaniałe, kolorowe ilustracje są zachętą do podróży w nieznane....
Postać syrenki zrobiła na niej ogromne wrażenie. Pojawia się tu tak różny, od pozostałych baśni, wątek: miłość królewny do człowieka i perypetie z nią związane. Choć syrenka ratuje życie księciu, jej czyny nie zostają nagrodzone.
Po cichutku, w ukryciu, przeżywa swoje duchowe rozterki. Pozbywa się czegoś, co dla niej najcenniejsze, głosu, by moć być z ukochanym. Niestety, pomimo tego nie spotyka jej zasłużone szczęście....
Córcia zasłuchana, wtulona w czytającą mamę, przeżywała z zapartym tchem zaskakujące przygody bohaterów. To inne, morskie królestwo i stworzonka tam żyjące wzbudziły jej wielkie zainteresowanie. Współczuła biednej syrence i bardzo chciała jej pomóc.
Myślę, że baśń jest wspaniałym odzwierciedleniem potrzeb pisarza....chęci podzielenia się miłością z innymi i osamotnieniem, którego doświadczył...pokazuje, że nie zawsze w życiu układa się dobrze, choć czyni się dobrze.
Uważam, że to mądre posunięcie, by w baśni pojawiły się nie tylko radosne sytuacje. One uświadamiają pewne prawdy życiowe, pomagają zrozumieć otaczający nas świat. Kształtują osobowość i uczą.
Pierwiastki cudowności, elementy fantastyki, stworzone, ciekawe kreacje bohaterów - to wszystko sprawia, że baśń Andersena znana jest od pokoleń i zachwyca nadal swoim urokiem. Radość, smutek, wzruszenie, zaskoczenie, niedowierzanie - to cały wachlarz różnorodnych uczuć i emocji, wspaniale ukazanych w tej historii, których czytając doświadczamy sami.
Córeczka, przeniesiona w baśniowe czasy Syrenki, przeżywa niezapomniane wrażenia.
Zafascynowanie Darusi baśnią nadal trwa...nawet dziś córeczka ulepiła z plasteliny po raz któryś swoją ulubioną, choć nieszczęśliwą, Małą Syrenkę z baśni. Ciekawe jest też to, że ułożyła inną wersję, w której Mała Syrenka po licznych niesprzyjających okolicznościach poślubiła ukochanego, bo córcia bardzo pragnęła sprawić jej troszkę radości. Baśń stała się inspiracją do działania, wyzwoliła kreatywność i potencjał twórczy.
Starsza, niedługo dziewięcioletnia, druga córeczka od jakiegoś czasu jest bardzo zauroczona książeczkami Holly Webb. Bardzo kocha zwierzątka i pani w bibliotece poleciła jej tę serię. To opowieści o bezdomnych, opuszczonych bądź pozostawionych kotkach lub pieskach. Przedstawiają one historię samotnych zwierzątek, które po różnych przygodach i smutnych zdarzeniach trafiają wreszcie do osoby, która je pokocha, opiekuje się nimi, ofiaruje przyjaźń i bezpieczny dom pełen serdecznych uczuć. Każda z nich kończy się szczęśliwie. Mimo, że powtarzają się podobne wątki, książeczki są ciekawe i zaskakujące. Uwrażliwiają młodego czytelnika na potrzeby i krzywdę zwierząt, pobudzają do działania, pokazują przykłady zachowań godne naśladowania. Są wspaniałą wskazówką, jak być przyjacielem zwierzątek i porozumiewać się z nimi, uczą opiekuńczości, troskliwości i odpowiedzialności, tak ważnej w relacjach z czworonogami.
I chyba to właśnie urzekło moją córeczkę: że zwierzątka znajdują prawdziwych opiekunów, stają się ich przyjaciółmi i sprzymierzeńcami. Zawsze jest wzruszona przeczytaną lekturą i sięga po następną z tej serii. Z miłości do zwierzątek..:)
Dzięki nim jest szczęśliwa, bo obcuje z ukochanymi, sympatycznymi pieskami i kotkami, które uwielbia. To jej słodziaki...:) Wyjątkowo podobała jej się lektura "Kto pokocha Psotkę?"
Myślę, że taki kontakt uprzyjemnia jej czytanie. Zawsze jest pod dużym wrażeniem tych lektur. Przeżywa ich troski, współczuje przykrej sytuacji i cieszy się radością, która je spotyka. Lepiej rozumie ich zachowania.
Na okładce jest ukazane jakieś sympatyczne, miłe zwierzątko, a dość duża czcionka pozwala na swobodę i lekkość czytania, czerpanie z tego przyjemności...bo...
"...książki to są najwierniejsi nasi przyjaciele,
Nie wyśmieją, nie skłamią, a nauczą wiele"...

Książkę
Carla Honore'a, POD PRESJĄ. 
DAJMY DZIECIOM ŚWIĘTY SPOKÓJ!


wygrywa
Małgorzata Kozar:

Moją ulubioną bajką z dzieciństwa, a właściwie ilustrowanym wierszem, była "Kaczka dziwaczka". Ale wiecie, to nie była taka książeczka, jakie są teraz dla dzieci. Żadne tam grube strony, piękna, sztywna i kolorowa okładka. Nic z tych rzeczy... Zwykła książeczka z papieru z makulatury, takie żółtawe, szorstkie strony, pamiętacie to? ;) Oczywiście ręcznie ilustrowana :D Znałam ją na pamięć, calutką i chyba dalej znam, a jeśli nie, to raz przeczytana zapewne by mi się przypomniała ;) Pamiętam nawet, że śpiewałam ten wiersz. Miałam taką kasetę z piosenkami dla dzieci, starą dobrą kasetę szpulową i tam była też "Kaczka dziwaczka". Uwielbiałam i kasetę i książeczkę ;) I tak sobie myślę, że muszę ją odnaleźć. Może leży gdzieś u rodziców wśród innych starych książek. Może nie ma już okładki, jest pozaginana, ponadrywana. W końcu swoje przeżyła, a lat ma chyba więcej niż ja, bo tak mi się wydaje, że jeszcze starsi bracia ją czytali ;) Może nawet przeżyła mojego młodszego brata, który strasznym niszczycielem w dzieciństwie był. Ojj tak, poszukam jej jak tylko będę u rodziców ;)

Wspaniała
KSIĘGA RODZICIELSTWA BLISKOŚCI


trafia w ręce
Veronicas135:

Od kiedy pamiętam czytanie książek przychodziło mi bardzo trudno, z biegiem lat, brak presji pod tytułem "szkolne książki" sprawiły, że małymi krokami polubiłam czytanie i przychodzi mi to o wiele łatwiej. Ale jest książka, a raczej baśnie , które sprawiają, że moje serce napełnia się radością. Tak, są to Baśnie H.Ch. Andersena.. wiem, odpowiedź oklepana, banalna.. ale dla osoby która w dzieciństwie nie zaznała piękna tych baśni, poznanie ich na nowo w wieku dorosłym jest jeszcze piękniejsze. "Dzielny ołowiany żołnierz" "Choinka" "Imbryk" "Dziewczynka z zapałkami" i wiele wiele innych .. sprawiają, że na tą chwilę przeistaczam się w małą dziewczynkę która się wzrusza, przeżywa losy bohaterów, cieszy gdy wszystko dobrze się kończy.. bezcenne.. w obecnych czasach móc na chwilę przenieść się w inny świat.. Poza tym, pracuję z dziećmi i cieszy mnie to, że mogę im przekazać tak wiele wartości które zawierają w sobie Baśnie Andersena. Widok ich uśmiechniętych buziek, "przejęcie" w oczach, obawa, zatroskanie, to piekne gdy dziecko razem z nami ekscytuje się książka :) i uważam, że jestem szczęściarą, że pracuję z dziećmi i mogę dzielić się z nimi tym wszystkim po przez książkę, po prostu książkę :) 


Bardzo przydatną książkę
DIALOG ZAMIAST KAR

wygrywa
Mamotata:

Ulubiona książka z dzieciństwa... hmm.. Jest ich kilka, jeśli jednak mam wybrać jedną to stawiam na "Pinokio" Carlo Collodi. Chodziłam chyba już do przedszkola a może jeszcze nie, gdy przeczytał mi ją tata. Mieszkaliśmy wtedy na wsi i była akurat pora, gdy rąbało się drzewo i układało w szopie, by było na zimę. Uwierzyłam, że tata również wystruga mi drewnianego chłopca. Poprosiłam go a on zrobił mi coś na kształt pinokia a ja siedziałam godzinami z nim i czekałam aż ożyje. Ja naprawdę w to wierzyłam.W nic tak później nie wierzyłam jak w to, że gdy zechcę to kawałek drewna ożyje. Po kilku dniach wyczekiwania po raz pierwszy w życiu moje marzenie legło w gruzach a rzeczywistość okazała się dla mnie brutalna.. Długo również wierzyłam,że gdy skłamię to urośnie mi duuży nos. O tak. Ta książka miała na mnie wielki wpływ. Cięgle pamiętam, że w świecie dziecka wszystko jest możliwe.Do tej pory mam ją na półce i gdy czytam mojej Córce to czuję zapach świeżych trocin... 

***************************************************************

Serdecznie gratuluję zwycięzcom, a wszystkim uczestnikom dziękuję za to, że podzieliliście się swoimi wspomnieniami i doświadczeniami. Dobrze wiedzieć, że tak wielu rodzicom książki nie są obojętne. Cieszy mnie to niezmiernie.
Z tego miejsca jeszcze raz dziękuję wszystkim wydawnictwom, które zechciały przyłączyć się do zabawy i obdarować Was przepięknymi i mądrymi książkami.

Osoby nagrodzone proszę o kontakt mailowy - simonsmummy2012@gmail.com

9 komentarzy:

  1. buuuu, szkoda... :-/ Aleee Wygranym gratuluję :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wielką chęcią nagrodziłabym wszystkich, gdybym tylko miała taką możliwość :)

      Usuń
  2. Dziękuje bardzo za wygraną i gratuluję pozostałym uczestnikom konkursu:) Córci na pewno się spodoba książeczka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę. Proszę o maila z adresem do przesyłki.

      Usuń
  3. pięknie dziękujemy! Mail wysłany, przepraszam za małą prywatę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ale się cieszę ! dziękuję bardzo ! :) gratuluję wszystkim :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dziękujemy za książkę:) I za nazwanie mnie marzycielką ;)

    M.Ś.

    OdpowiedzUsuń
  6. O raju! Dziękujemy :))) Gratulacje dla pozostałych nagrodzonych.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ślicznie dziękuję ;) Książkę na 100% przeczytam z zainteresowaniem ;)

    OdpowiedzUsuń