"Książka? My love!" - konkurs


Uwielbiam książki - z racji wykonywanego zawodu i pasji. Kiedy tylko mam na to czas, czytam. Wiedząc, jakie to ważne i przyjemne zajęcie, czytamy Szymkowi codziennie, a on sam sięga po książki obrazkowe co chwilę. Półki w jego pokoju coraz bardziej uginają się pod ciężarem nowości :)

Niedawno - 2 kwietnia obchodziliśmy Światowy Dzień Książki dla Dzieci. Niebawem - 23 kwietnia - będziemy świętować Światowy Dzień Książki w ogóle. Nie może być lepszego czasu na zorganizowanie dla Was, drodzy czytelnicy, "książkowego" konkursu :)
Oto wydawnictwa, które postanowiły przyłączyć się do zabawy i nagrody przez nie ufundowane.



Herve Tullet, NACIŚNIJ MNIE

Herve Tullet, TURLUTUTU. A KUKU, TO JA! 

Wojciech Żukrowski, PORWANIE W TIUTIURLISTANIE 


Wanda Chotomska, SMOK ZE SMOCZEJ JAMY

Zbigniew Lengren, GAŁGANKOWY SKARB


 
NAJNOWSZE PRZYGODY MIKOŁAJKA

oraz RABAT dla wszystkich czytelników bloga
Jeśli zdecydujecie się zrobić zakupy na stronie www.znak.pl za minimum 100 zł, otrzymacie RABAT w wysokości 40 zł.

Szczegóły promocji:

1. Aby skorzystać z promocji, należy wpisać na stronie www.znak.com.pl kod rabatowy  - mamanka
2. Gdy wartość Twojego zamówienia wyniesie 100 zł, od Twojego zamówienia zostanie odjęta kwota 40 zł.
3. Rabat nie łączy się z innymi kodami rabatowymi.
4. Kod rabatowy jest ważny od 7 kwietnia do 20 kwietnia 2014 roku.



Gianni Rodari, HISTORYJKI O ALICJI, 
KTÓRA ZAWSZE WPADAŁA W KŁOPOTY


  Józef Wilkoń, KICI, KICI, MIAU

MEDIA RODZINA

 

Sven Nordqvist, MINUTA KOGUTA

oraz POLOWANIE NA LISA



ILUSTROWANA KSIĘGA PRZYSŁÓW DLA DZIECI


Tomi Ungerer, OTTO

WYDAWNICTWO DRZEWO BABEL

Carl Honore, POD PRESJĄ. 
DAJMY DZIECIOM ŚWIĘTY SPOKÓJ!


WYDAWNICTWO MAMANIA

 
KSIĘGA RODZICIELSTWA BLISKOŚCI


WYDAWNICTWO MiND


Zofia Aleksandra Żuczkowska, DIALOG ZAMIAST KAR



Znajdzie się coś dla najmłodszych i tych starszych też :)

Co trzeba zrobić, aby zgarnąć nagrodę? Oto zasady!
1. W komentarzu pod tym postem opowiedz mi, jaka jest Twoja ukochana książka z dzieciństwa (lub jaką książkę wyjątkową miłością darzy obecnie Twoje dziecko) i wyjaśnij, co sprawiło, że akurat ona jest tą NAJ.
2. Podpisz się mailem, aby można było się z Tobą skontaktować po ogłoszeniu wyników. Możesz pozostawić mi wskazówkę, jaką książkę wolisz - dziecięcą czy przeznaczoną dla rodzica.
3. Udostępnij informację o konkursie na swoim profilu FB lub G+.
4. Jeśli prowadzisz bloga, wstaw na niego podlinkowany plakat konkursowy, który znajdziesz na wstępie.
5. Polub (warunek niekonieczny) profile partnerów konkursu oraz organizatora :)



Zasady ogólne:
1. Konkurs trwa od dziś - 6 kwietnia do 20 kwietnia (godz. 24.00). Ogłoszenie wyników nastąpi na blogu 23 kwietnia.
2. Nagrodzonych zostanie 13 osób.
3. Książki zostaną przesłane do zwycięzców w ciągu 2 tygodni od dnia ogłoszenia wyników. 

47 komentarzy:

  1. Moją ulubioną książką jest "Mały Książę" Antoine’a de Saint-Exupéry’ego. Można ją przeczytać w każdym wieku, zalecane jest aby czytać ją co 4 lata gdyż zmieniają się poglądy i inaczej rozumie się tą książkę- prawda. Za każdym razem kiedy ją czytam, inaczej patrzę na to wszystko. Uwielbiam tą książkę za jej treść, za to jak jest opisany świat oczami "dziecka" - w końcu Mały Książę jest małym dzieckiem i zadaje pytania takie same jak każde dziecko.

    zanetkabilicz@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj serce mojego 4-letniego brzdąca podbiła książka "Pan pierdziołka spadł ze stołka". Pełno w niej zabawnych rymowanek, które cieszą ucho zarówno dziecka jak i dorosłego. Ma pozytywny wpływ na mojego małego urwisa, bo wiem, że wysłucha jej z uśmiechem na twarzy od początku do samego końca :) Jedyna książka, po której przeczytaniu, synek mówi: "Mamusiu, przeczytaj jeszcze raz!"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli odpowiedź ma być wzięta pod uwagę, musisz podpisać się mailem! :)

      Usuń
  3. Zapomniałam dopisać maila.... maadlen18@vp.pl :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ulubiona książka mojego synka to seria książeczek z pacynkami. Mamy kilka takich i przy każdym czytaniu zaśmiewamy się do łez, kiedy pacynkowa kaczuszka ruszając łebkiem śmiesznie kwacze, albo mały, nieporadny miś chowa się za plecami Bartusia :)
    Synek uwielbia zwierzątka i strasznie lubi te książeczki, które pozwalają mu poznać bohaterów nie tylko na ilustracjach.
    Myślę, że książki te są bardzo rozwijające i kreatywne, dlatego przymierzamy się do skompletowania całej kolekcji :)

    zanetaha@wp.pl

    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ulubiona książka mojej córci to właśnie "Naciśnij mnie".
    Córcia ma 14 miesięcy a ksiązka od 3 miesięcy jest u nas na "pełnych obrotach". Nie ma dnia, żebym nie zobaczyła jak córcia niewiele większa od tej książka dzielne wędruje przez całe mieszkanie, zebyśmy tylko razem przeczytały książkę.
    To dzięki niej nauczyła się prostych poleceń, klaskania, potrząsania czy dmuchania:)
    Uwielbiamy takie książki, które łączą zabawę z nauka - to nie może sie znudzic:)

    magdawie20@o2.pl
    p.s Wolałabym książeczkę dla dziecka

    OdpowiedzUsuń
  6. Moją ulubioną bajką z dzieciństwa, a właściwie ilustrowanym wierszem, była "Kaczka dziwaczka". Ale wiecie, to nie była taka książeczka, jakie są teraz dla dzieci. Żadne tam grube strony, piękna, sztywna i kolorowa okładka. Nic z tych rzeczy... Zwykła książeczka z papieru z makulatury, takie żółtawe, szorstkie strony, pamiętacie to? ;) Oczywiście ręcznie ilustrowana :D Znałam ją na pamięć, calutką i chyba dalej znam, a jeśli nie, to raz przeczytana zapewne by mi się przypomniała ;) Pamiętam nawet, że śpiewałam ten wiersz. Miałam taką kasetę z piosenkami dla dzieci, starą dobrą kasetę szpulową i tam była też "Kaczka dziwaczka". Uwielbiałam i kasetę i książeczkę ;) I tak sobie myślę, że muszę ją odnaleźć. Może leży gdzieś u rodziców wśród innych starych książek. Może nie ma już okładki, jest pozaginana, ponadrywana. W końcu swoje przeżyła, a lat ma chyba więcej niż ja, bo tak mi się wydaje, że jeszcze starsi bracia ją czytali ;) Może nawet przeżyła mojego młodszego brata, który strasznym niszczycielem w dzieciństwie był. Ojj tak, poszukam jej jak tylko będę u rodziców ;)

    malgorzata.kozar@tlen.pl

    Jeśli by się udało coś wygrać, to bardzo chętnie przygarnę książeczkę dla dorosłego ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moją ukochaną książką z dzieciństwa jest "Tajemniczy ogród" Frances H. Burnett. Niesamowita opowieść o wewnętrznej przemianie, odwadze by zmienić swoje życie, o prawdziwej dziecięcej przyjaźni, a wszystko w scenerii wrzosowisk, odludnego zamczyska i tajemniczych ogrodów. Czytałam tą książkę przynajmniej dziesięć razy, średnio wracam do niej co dwa lata...czytałam ją ostatnio w ciąży, jest niesamowita, jak mój synek podrośnie, będzie na niego czekać.

    megi.way@gmail.com

    PS> chętnie chciałabym książkę dla dorosłego.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zawsze lubiłam czytać, pasję do czytania wpoił mi tata, który przeczytał wiele książek. Nie wiem czy potrafię wybrać jedną jedyną, która jest moją ulubioną. Obecnie są to książki autorstwa Nicholasa Sparksa, ale jeśli mam wybrać tą z dzieciństwa to ciężko wybrać jedną, wiem, że uwielbiałam niektóre baśnie m. in. Królowa Śniegu, Dziecię Elfów, Calineczka, teraz ja do czytania zarażam synka mimo, że ma dopiero 14 miesięcy to już uwielbia przeglądać książeczki najbardziej lubi książeczkę z serii zwierzęta na wsi. Szczególnie tą opowiadającą o przygodach rozbrykanego konika, który pędzi na spotkanie ze swoim przyjacielem pieskiem.
    ameliaw89@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Ulubiona książka z dzieciństwa... hmm.. Jest ich kilka, jeśli jednak mam wybrać jedną to stawiam na "Pinokio" Carlo Collodi. Chodziłam chyba już do przedszkola a może jeszcze nie, gdy przeczytał mi ją tata. Mieszkaliśmy wtedy na wsi i była akurat pora, gdy rąbało się drzewo i układało w szopie, by było na zimę. Uwierzyłam, że tata również wystruga mi drewnianego chłopca. Poprosiłam go a on zrobił mi coś na kształt pinokia a ja siedziałam godzinami z nim i czekałam aż ożyje. Ja naprawdę w to wierzyłam.W nic tak później nie wierzyłam jak w to, że gdy zechcę to kawałek drewna ożyje. Po kilku dniach wyczekiwania po raz pierwszy w życiu moje marzenie legło w gruzach a rzeczywistość okazała się dla mnie brutalna.. Długo również wierzyłam,że gdy skłamię to urośnie mi duuży nos. O tak. Ta książka miała na mnie wielki wpływ. Cięgle pamiętam, że w świecie dziecka wszystko jest możliwe.Do tej pory mam ją na półce i gdy czytam mojej Córce to czuję zapach świeżych trocin...


    nikosia.mk@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  10. W moim domu nie było książek. Z czasem, gdy zaczęłam wykazywać nimi zainteresowanie, otrzymywałam je w prezencie. Moi rodzice mi nie czytali. Nie było na to czasu, ochoty. Poradziłam sobie jednak sama, gdyż będąc w IV klasie zapisałam się do szkolnej biblioteki jako wolontariuszka. Początkowo tylko układałam książki, z czasem jednak, gdy Pani Zosia (bibliotekarka) zauważyła, że pomoc z mojej strony to nie chwilowa rozrywka, pozwoliła mi robić to, co ona: wypożyczałam książki na niemal każdej przerwie, owijałam nowe, segregowałam je. Do dzisiaj pamiętam specyficzny zapach szarego papieru, jaki się tam roztaczał. Kocham ten zapach, choć generalnie nazywa się go stęchlizną ;-). I na koniec roku, w podziękowaniu, Pani Zosia dawała mi zawsze jakąś nową książkę. I tak w moje ręce trafiły "Wspomnienia pensjonarki" Lidii Czarskiej. Książkę przeczytałam jednym tchem, mam ją do dzisiaj na półce. Czasem do niej wracam. W moim domu książek jest mnóstwo. Mój syn został zapisany do biblioteki gdy miał 3 miesiące - książki łatwiej jest mi wypożyczyć niż kupić ze względów finansowych. I czytam mu co się da. Dużo! A pierwszą książką, jaką mu przeczytałam były "Dzieci z Bullerbyn". Bo uwielbiam tę książkę. To dokument beztroskiego dzieciństwa, gdy nikt nie słyszał o tablecie, i-podzie, itp. To relacja z czasów, gdy potrafiono zrobić coś z niczego i dla tych dzieci to był raj. Ja miałam podobne wakacje do tych dzieciaków. U babci wraz z kuzynostwem mogłam szaleć do woli. I synowi życzę tego samego. Tylko tak można poznać prawdziwy świat.

    agnieszka_red@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Ulubioną książką mojego dzieciństwa były "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren. To pierwsza książka, która wciągnęła mnie bez reszty. Do tego stopnia, że wraz z przyjaciółką, mieszkającą w sąsiednim bloku na równoległym (czwartym!) piętrze, postanowiłyśmy zamontować między naszymi oknami "telefon" na wiadomości. Niestety, rzeczywistość zmiażdżyła nasz pierwotny pomysł, ale też pomogła wymyślić nowy. Opracowałyśmy alfabet do komunikacji (na bazie pseudomigowego) i hasła pt. "odrabiam lekcje", "zaraz wracam", "jem obiad". I tak oto, nie dzwoniąc do siebie, nie wychodząc na dwór, rozmawiałyśmy kiedy przyszła nam na to ochota. I, co najważniejsze, żaden dorosły nas nie podsłuchiwał :)

    Córeczka ma dopiero 10 miesięcy, ale przygodę z książką rozpoczęła jeszcze na etapie beztroskich plusków po drugiej stronie brzucha. (Może to jest odpowiedź na pytanie, jak udaje nam się zainteresować ją czytaniem dłużej niż 10 minut :) ). Najchętniej słucha rytmicznych wierszy i rymowanek m.in. Wandy Chotomskiej czy Małgorzaty Strzałkowskiej, a sama z przejęciem przegląda wszelkie książeczki kartonowe. Coś opowiada w sobie tylko znanym języku, wskazuje palcem postaci, gestykuluje, śmieje się w głos. Widać, że czerpie z tego niesłychanie dużo radości. Po cichu liczę na to, że w dobie cyfryzacji uda mi się zarazić córkę lekturami na tyle, że w dorosłym życiu zostanie... hipsterem i będzie chętnie sięgać po papierowe książki! :)

    mikos.marta@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby szczęście mi dopisało, z radością przygarnęłabym książkę dla dzieci.

      Usuń
  12. Ulubiona książka moja, a potem córki? Oczywiście "Apolejka i jej osiołek" Marii Kruger. Księżniczka Apolejka mieszka na samej górze wysokiej wieży. Mieszka, czeka, marzy. Marzy o księciu, który po nią przybędzie. Przed wieżą stoi zaczarowana studnia. Kto się z niej napije - zamienia się w osła. Pewnego dnia zjawia się wyczekiwany królewicz. Niestety zanim Apolejka zdąży zbiec na dół - spragniony książe zamienia się w osiołka. Co za pech! Jest jednak rozwiązanie tej sytuacji - osiołek musi zjeść zaczarowane jabłko. To przywróci mu dawną postać. Ostatni owoc z jabłonki spada i turla się do miasteczka w stertę innych jabłek. Apolejka i osiołek wyruszają na poszukiwania.
    Książeczka krótka, ale zachwycająca. Jak ja marzyłam o tym żeby być Apolejką, żeby mieć takie piękne buciki, spódniczkę, parasolkę. Jak ja za każdym razem się bałam, ze tym razem nie uda się odnaleźć zaginionego jabłka. Czasem nawet bałam się, że Apolejka nie będzie chciała księcia z oślą głową:).

    A jednak za każdym razem się udawało:) I to potwierdzało, że liczy się nie tylko wygląd, ale przede wszystkim szczera miłość.

    Książka zachwycała tak bardzo także ze względu na ilustracje. Piękne, kolorowe, bardzo sugestywne. Wiele razy przerysowywane:)

    Iwonpiotr@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Napisałam post i nie wiem, czy zniknął czy poszedł do moderacji:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W spamie i moderacji nie mam żadnego wpisu od anonima - będziesz musiał/a spróbować jeszcze raz :)

      Usuń
  14. Od maleńkości darzyłam książki szacunkiem i dużą atencją. teraz - jako Mama 9miesięcznej Ciekawej Świata Ulki - staram się zaszczepić w niej miłości do książek i czytania.

    Moją absolutnie ukochaną książką z dzieciństwa był "Dom pod kasztanami" Heleny Bechlerowej. Każda przygoda Kasi i Piotrusia, spędzających wakacje u Ciotki, rozpoczynała się wizytą tajemniczego rudego kota zwanego Tygryskiem i słowami "Tygrysku, piękne oczy masz, Tygrysku, pewnie czary znasz. Więc na Twoje zawołanie coś dziwnego niech się stanie!" I stawało się - czary zmieniały zwykłe chwile w niemożliwe opowieści, z nieba zstępowała Wielka Niedźwiedzica, by najeść się astrów w ogrodzie, na starym strychu z zegara wyfruwały wielobarwne ptaki, a podczas wielkiej ulewy Deszczowe Panki plotły kolorową tęczę. Słowom towarzyszyły pyszne ilustracje samego Szancera, lubiłam się im przyglądać i wymyślać kolejne losy arcyciekawych bohaterów.

    Cóż, zostało mi to do dziś, kolekcjonuję bowiem ilustrowane książki dla dzieci. A wszystko zaczęło się dużo wcześniej przed chwilą, gdy ujrzałam wynik testu ciążowego :) Mam szczerą nadzieję, że przede mną i Ulką jeszcze wiele wspólnych książkowych przygód i podobnie jak z moją Mamą, będziemy się wymieniały na książki, polecając sobie nawzajem kolejne odkrycia.

    Basia

    barb.gorecka@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Moje dzieciństwo także upływało pod hasłem: "poczytaj mi mamo". Pamiętam jak w domu pojawiły się dwa tomy baśni Braci Grimm. Uwielbiałam jak mama codziennie czytała mi je do snu. Najbardziej niecierpliwiłam się i grymasiłam, gdy jakąś długą baśń, mama "rozkładała" na dwa dni i na zakończenie musiałam zaczekać do następnego wieczoru. Niedawno te i inne książki, przy okazji robienia porządków na strychu, znalazłam pieczołowicie zapakowane w kartonach. Moja mama pewnie chciała je zachować dla swoich wnuków... Moja 2-letnia córka jest jeszcze za mała na Baśnie Braci Grimm... ale w tych kartonach znalazłam m.in. wiersze J.Brzechwy: "Tańcowała igła z nitką", "Plastusiowy pamiętnik" M.Kownackiej, a także książeczkę "Chory kotek" S.Jachowicza i wiele wiele innych, które z pewnością moja Gabrysia także polubi :)

    maranbi@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. B - yłam też kiedyś maluszkiem i baśnie lubiłam słuchać małym uszkiem.
    A - jak wszyscy wiemy Baśnie Adndersena zawsze lubić będziemy.
    Ś - nią się po nich piękne bajeczki i uspokajają dziecięce buzieczki.
    N - a zawsze te bajki w pamięci zostają i moje córki też je uwielbiają.
    I - dealna dla dziewczynek jest Calineczka bo śliczna z niej mała laleczka.
    E - ndorfiny też inne bajki wywołują i czasem też łezki się pokazują.

    A - jak wiadomo moi kochani bajki są po to aby dzielić się uczuciami.
    N - ie można zapomnieć o Brzydkim Kaczątku, które na końcu wyglądało bardzo w porządku :)
    D - obra też była Księżniczka na ziarnku grochu co ją pod poduszkami gniotło po trochu.
    E - kstra też była dziewczynka z zapałkami - mogła by zamieszkać z nami.
    R - azem z córeczkami bajki opowiadamy bo razem czas spędzać kreatywnie uwielbiamy.
    S - ame też uczą się czytać pomału bo mają do tego wiele zapału.
    E - eee .. elementarz też studiować w tym roku będziemy - może coś nowego się " naumiemy ".
    N - owa książeczka bardzo by nam się przydała bo w nowe przygody by nas zabrała.
    A - aaa i bym zapomniała! Sama chętnie Historyjki o Alicji bym poczytała!

    Gosia Ostrowska
    ciempek@vp.pl

    OdpowiedzUsuń
  17. Pamiętam, że pewnego razu gdy byłam bardzo chora i musiałam leżeć w łóżku, mama kupiła mi książkę "Kometa nad Doliną Muminków" wyd. Nasza Księgarnia (różowa okładka). Ta książka pomogła mi przetrwać chorobę, wciągnęła mnie całkowicie i była najlepszym niezapowiedzianym prezentem. Jakiś czas temu przypomniałam sobie o niej i przekopałam cały dom w poszukiwaniu moich Muminków, ale jej nie znalazłam. Szkoda, bo teraz służyłaby mojej córeczce. :-( Fajne są te muminkowe opowieści, jest w nich wszystko, co powinno być czyli: charakterystyczne postaci, ciekawe historie, mądrość, nutka grozy.

    //Mamy chrapkę na książkę dla dzieci. "Naciśnij mnie" i "Kici kici miau" mamy już w naszej małej biblioteczce.//

    momaniaxoxo@gmail.com
    Monika Mamo, szyć! BLOG :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Moją ulubioną książką z dzieciństwa jest "Hipopotam " Jana Brzechwy . Czemu akurat ta - nie wiem...ja byłam za mała żebym pamiętała. Rodzice opowiadali mi, że była to obowiązkowa lektura, która była czytana parę razy dziennie przez dłuższy czas. Kiedy moja córeczka skończyła roczek dziadkowie przynieśli jej parę książeczek z mojego dzieciństwa" trochę" się ich nazbierało ;) Książeczki leżą w miejscu dostępnym dla córki. Po pewnym czasie zaczął ją interesować właśnie "Hipopotam" Jana Brzechwy...ten sam z którym kiedyś ja nie chciałam się rozstać. Od paru miesięcy za każdym razem przed spaniem córeczka bierze książkę do ręki w drugą poduszkę pokazuje na łóżeczko...

    aneta1988-kielich@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam tylko dodać, że zależało by mi na książce dla rodziców :)

      Usuń
  19. Moja ulubiona książka z dzieciństwa to "Bracie Lwie Serce". To pierwsza poważna lektura, która podejmuje trudny temat śmierci.

    dragan.kasia@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  20. W wieku lat 7 roztkliwiałam się nad do bólu szlachetną acz nieco pretensjonalna Sarą, bohaterką "Małej księżniczki". Ale wkrótce potem wpadł mi w ręce "Rudy Orm" F.G. Bengtssona. Cóż za kontrast! Szaleni wikingowie, humor pomieszany z makabreską, żywiołowość i tysiące przygód na dalekich morzach, balladowy styl. O dziwo okazało się, że to doskonała lektura dla małej dziewczynki. Książka, jak na lata 80., była cudnie wydana. Fascynowała mnie już sama okładka, ozdobiona pysznymi ilustracjami stylizowanymi na średniowieczne.

    Wolę książkę dla dzieci, dziękuję.
    anna.cala@gazeta.pl

    OdpowiedzUsuń
  21. Moja ukochana książka z dzieciństwa to "Dzieci z Bullerbyn". Sięgnęłam po nią pierwszy raz z przymusu, gdyż była to lektura szkolna w podstawówce... pamiętam moje przerażenie jak zajrzałam do tej książki pierwszy raz... dużo tekstu, dużo stron, pięć czarno-białych obrazków na krzyż,stęchniały zapach- i jeszcze do tego wszystkiego mam ją czytać!!! Zebrałam się w sobie i przeczytałam książkę, a raczej połknęłam ją w trzy dni. Dałam się porwać małej Lisie i rozgościłam się w jej wyjątkowym świecie, w wiosce Bullerbyn... Zaprzyjaźniłam się z wszystkimi dziećmi z tej małej wioski... przeżywałam z nimi każdy dzień, zabawę, psoty, radości... Kto czytał to wie jak ta książka porywa i wciąga. Ja jako 7 czy 8 latka pokochałam tą książkę całym sercem...Pokochałam ten jej wyjątkowy stary zapach.Przestała mi przeszkadzać ilość stron i długość tekstu... wręcz żałowałam, gdy już strony książki dobiegały końca. Obrazki z czarno-białej książki są wyjątkowym wspomnieniem. Dziś mając 3 letnią Córcię uczę jej, że nie po okładce powinna oceniać książki, a po zawartości jej bogatego środka:) i na pewno niedługo wrócę do "Dzieci z Bullerbyn" czytając ją Wiktorii:)
    Jeśli coś uda mi się wygrać to poproszę o książeczkę dla mojej trzylatki;)
    Lidia20LC@onet.eu

    OdpowiedzUsuń
  22. Moja ulubioną książką z dzieciństwa była od zawsze "Ania z Zielonego Wzgórza". Dostałam ją kiedyś w bibliotece, od razu mi się spodobała sama okładka, ruda dziewczynka z wielkimi zielonymi oczami. Jak zaczęłam ją czytać wciągnęła mnie maxymalnie, przeczytałam jednego dnia całą książkę i uradowana pobiegłam do biblioteki po następne części. Tak bardzo cieszyłam się że nie skończyło się na jednej :) Ania urzekała mnie tym że była taka skromna, ale przy tym wszystkim niezwykła i szalona, walczyła o swoje marzenia i się nigdy nie poddawała, miała mocny charakter. Bardzo mi imponowała. Chciałam w tym czasie tak jak ona mieć rude włosy i piękne zielone oczy. Zazdrościłam jej tego życia na Zielonym Wzgórzu. Potem jeszcze nie jeden raz czytałam Anię, na wakacjach od babci pożyczałam jej części od kuzynki, która miała sporą biblioteczkę i siadałam w ogrodzie zaczytując się w niej. Ania była na pewno ważną książką w moim dzieciństwie, pokazała mi jak walczyć o swoje marzenia i mimo przeciwności losu być silnym. Teraz gdy jestem dorosła zbieram książeczki o Ani dla mojej córeczki, żeby i ona mogła ją poznać bo wiem że warto, mam nadzieję że i ona pokocha Anię tak samo jak ja.
    pozdrawiam
    Alicja Lange
    kuai@amorki.pl

    OdpowiedzUsuń
  23. Najpierw krótkie wspomnienie...
    „Mam trzy latka, trzy i pół. Broda sięgam ponad stół…” powtarzam z dumą za Babcią. Jest rok 1987. Siedzimy na modnym w czasach PRL-u sprężynowym tapczanie przykrytym brązowym kocem w kratę, wykończonym frędzelkami i wpatrujemy się w kartonowe strony książeczki pt. „Mam trzy lata” Ireny Suchorzewskiej. Ten obraz doskonale wrył mi się w pamięć, która przecież bywa zawodna. Dlaczego zatem pamiętam akurat tę chwilę, ten moment wsłuchiwania się w Babciny głos? Odpowiedź jest bardzo prosta. Od tego momentu zaczęła się moja czytelnicza przygoda. Przygoda z książkami, które tak cenię i kocham do dziś :)

    Jakaż byłam ucieszona, gdy latem zeszłego roku, robiąc porządki na Babcinym strychu, znalazłam właśnie TĘ książeczkę. Z uśmiechem na twarzy wręczyłam ją swojej córeczce, która teraz za mną z zapałem i radością powtarza: „Do przedszkola chodzę z workiem i mam znaczek z muchomorkiem…” ;)

    Pozdrawiam serdecznie,
    Anna Kalińczak
    alpuhara1@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  24. Odkąd pamiętam czytałam dużo, książki były nieodłącznym elementem mojego dzieciństwa, nie było bez nich dnia. Nie jestem w stanie zliczyć książek jakie przeczytałam będąc dzieckiem ani przypomnieć sobie ich wszystkich. Na pewno jednak jedną z ulubionych moich autorek była Lucy Maud Montgomery, której „Ania z Zielonego Wzgórza” jest tylko jedną malutka kropelką w całym oceanie jej twórczości. Jej książki dawały mi taki wewnętrzny spokój, gdy tego potrzebowałam, pocieszały, gdy było mi smutno. Bohaterki jej książek to były dziewczynki, takie jak ja – z każdą z nich miałam coś wspólnego, mogłam się z nią identyfikować, razem z nimi przeżywałam ich życie. Pamiętam Emilkę ze Srebrnego Nowiu i całą serię opowieści o niej, historie o Kilmeny i oczywiście wspaniałą Pat ze Srebrnego Gaju. To zresztą zafascynowana jej osobą wybrałam sobie moje trzecie imię, do bierzmowania -Patrycja. Uważam, że spędzenie dzieciństwa z nosem w książkach może być wartościowe, może być piękne. I na pewno lepsze niż dzieciństwo przed komputerem…

    „Człowiek w zimie zapomina, jak cudowna jest wiosna i ma co roku miłą niespodziankę” – Lucy Maud Montgomery („Pat ze srebrnego Gaju”)


    Mój synek miewa "fazy" na różne książki. Odkąd na Wigilię dostał zbiór wierszy Juliana Tuwima, codziennie wieczorem podczas picia mleka życzył sobie "Murzynka Bambo". Potem "lokomotywa, "Spóźniony słowik" i ten o "duch Mifafach" czyli "Dwa Michały" ;) Bardzo lubi słuchać jak czytam mu tą książkę, myślę, że właśnie dlatego, że to wiersze -wpadają w ucho, łatwo można zapamiętać jakieś wersy, a do tego są krótki, więc taki 2,5-latek nie zdąży się znudzić opowieścią czy patrzeniem wciąż na te same obrazki.

    Od miesiąca mamy drugi hit, który jet obowiązkową pozycją wieczornego rytuału - "Małe K", a właściwie "Mała Koparka". Książeczka 3D, być może dlatego tak interesująca, choć w przypadku mojego synka za jego zainteresowanie odpowiada chyba wrodzona miłość do wszelkich maszyn rolniczych i budowlanych ;)

    Gdy zaś mama jest w formie i ze zmęczenia język się nie plącze ;) wtedy wspaniałą opcją jest "Jesień na ulicy Czereśniowej". Ilość słów, jakich uczy ta książka jest niewiarygodna, pod warunkiem oczywiście, że rodzic za każdym razem mówi o czym innym. Jednak ilość szczegółów na tych obrazkach daje tak niewiarygodnie dużo możliwości snucia historii i opowieści, że dziecku chyba nigdy się nie znudzi :)


    a.filipowska@poczta.onet.pl

    (Wybrałabym książkę dla dziecka)

    OdpowiedzUsuń
  25. Dzień dobry :-)
    Miły konkurs :-)
    ...odkąd pamiętam, zawsze miałam sentyment do dziecięcej literatury :-) I to do tego stopnia, że gdy byłam już prawie nastolatką(wg przeszłego systemu szkolnego - klasa 8, czyli lat ok.15) w bibliotece szkolnej oberwało mi się, że przeglądam półki dziecięce( teraz mam 33 i z zamiłowaniem zaglądam do książek dziecięcych i nie widzę w tym nic nienormalnego ;-) ba moje dzieci mają w ciągu 6 lat lepiej wyposażoną biblioteczkę niż ja przez te lata wyżej wspomniane ;-)
    Pierwszą jaką przychodzi mi do głowy, inspiracją i kierunkiem to północ i Szwecja, Pippi, Drewutnia, Bullerbyn, Nangijali, a z nimi legendarna i ukochana Astrid :-)
    I dzieci zaraziłam, uwielbiają i ciągle mają mało i proszą już o Ronję ;-) i jak powiedziała Pippi piórem mistrzyni..."nie wychodząc stąd, raczej trudno będzie wam znów tu przyjść" ;-) ot i tak mamy :-)

    Serdeczności, Ana
    ansema-12@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s. 1. Zapomniałam dodać - naszą radosną gromadkę najbardziej satysfakcjonowałaby lekturka dziecięca :-)
      p.s. 2. Profilek na FB polubiony - my to rączka z "przyczajoną" biedronką :-)
      Pozdrawiam Anna /z/ Mazur :-)

      Usuń
  26. Może to dziwne, ale moją ulubioną książką jest "Inny Świat" - Grudzińskiego. Wstyd się przyznać, ale książki zaczęłam czytać w klasie maturalnej, a i mama mi ich nie czytała w dzieciństwie :( Bajki znałam z lekcji, nie czytałam ich. Dlatego też pewnie byłam taka kiepska z polskiego.

    Wiele książek przeczytanych przeze mnie w tamtym okresie zachowałam w pamięci. Moja Trójca Święta to - "Inny Świat", "Zdążyć przed Panem Bobiem" i "Przedwiośnie".

    To właśnie "Inny Świat" zapamiętałam najbardziej i najbardziej ją lubię. Ta książka opowiada dokładnie o innym świecie, świecie, który był straszny, choć myślę, że są jeszcze takie miejsca (o zgrozo). Czytając tę książkę czułam się związana jakąś magiczną nicią z Gustawem. Wylałam morze łez, ale cieszę się, że mogłam przeczytać tę książkę. Dzięki temu człowiek staje się wrażliwszy, zaczyna docenia to w jakich czasach żyje, jakich ma przyjaciół i co ma!

    Mam nadzieję, że Zuza dużo wcześniej polubi czytanie niż mama. Choć jak na razie szału na książki nie ma, mam nadzieję, że jeśli wygramy to uda mi się to zmienić :)

    Wolimy książkę dziecięcą.

    patkaka@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  27. Zdecydowanie "Wilk i Zając" To moja ulubiona książeczka a raczej komiks z dzieciństwa :) Uwielbiałam ten duet i ich przezabawne perypetie,z których mały bezbronny zajączek zawsze wychodzi cało a wilk dostaje za swoje Dziś choć nie jestem już dzieckiem,to i tak chętnie zaglądam do moich przyjaciół z dzieciństwa :) Zachowałam kilka książeczek a wraz z nimi moje wspomnienia Czuję się wtedy jakby czas zatrzymał się w miejscu i znów mam te naście lat i dobrze się przy tym bawię :) Mój synuś też chyba odziedziczył po mnie gust w czytaniu książek :) Zamienił tylko Wilka na kota Toma a Zająca na myszkę Jery Chyba również uwielbia się dobrze bawić Teraz te dwie bajkowe historie królują w naszym domu To najbardziej ulubione książeczki mego szkraba :)

    proszę o książeczkę dla dziecka :)
    stella37@onet.eu


    OdpowiedzUsuń
  28. kami-k2@o2.pl
    kja i dzieciaki uwielbiamy wspolne czytanie!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spełniasz warunków! Przeczytaj jeszcze raz zasady konkursu :)

      Usuń
  29. Ulubiona książeczka mojej córci to książeczka "Wieś". Idealna dla młodszych dzieci, ponieważ tekstu jest niewiele, za to znajdziemy w niej piękne obrazki zwierząt, które mieszkają w zagrodzie każdego gospodarstwa. Kornelia uwielbia przewracać kartki i, pomimo że ma dopiero 14 miesięcy, wydawać dźwięki przypominające te wydawane przez zwierzątka, które widzi na danej stronie. Dzięki tej pozycji Nelka nauczyła się także wskazywać na części ciała zwierząt: uszy, nos, oczka, dziób. Genialna książeczka!
    weronikastanislawczyk@wp.pl
    Plakat udostępniam na moim fb:
    https://www.facebook.com/profile.php?id=100005164783719
    P.S. Wolałybyśmy książeczkę dla dziecka :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie wyobrażam sobie dzieciństwa bez książki Michaela Ende „Niekończąca się historia”. Ale zanim przeczytałam książkę, najpierw obejrzałam w kinie film. I to nie jeden, a kilkadziesiąt razy ;) Pierwszy raz usłyszałam o Fantazjanie przypadkiem, oglądając w telewizji listę przebojów Marka Niedźwieckiego. Jakiś blondyn śpiewał po angielsku a w teledysku pojawiały się różne fantastyczne istoty. Był to niejaki Limahl i jego utwór z „Niekończącej się historii”. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że oszalałam na punkcie tej niezwykłej opowieści. Miłość od pierwszego wejrzenia trafiła też moją przyjaciółkę i tak we dwie z wypiekami na twarzy oglądałyśmy teledysk czekając na polską premierę filmu. Działo się to w latach osiemdziesiątych a my nie miałyśmy nawet dziesięciu lat. Zanim po raz pierwszy poszłyśmy do kina minęło trochę czasu. Ledwie udało nam się dostać miejsca siedzące! No i przepadłyśmy z kretesem. Każda z nas ciułała do skarbonki drobniaki, byle tylko mieć na bilet i nie przegapić żadnego seansu. Oczywiście zbierałyśmy też pieniądze na książkę, bo uwielbiałyśmy wprost książki. Niestety w tamtych czasach ciężko było znaleźć w księgarniach „Niekończącą się historię”. Szukały jej nasze rodziny w całej Polsce, ale zazwyczaj z negatywnym wynikiem. My jednak nie traciłyśmy nadziei. I dopiero kiedy trafiłam na pewien serwis aukcyjny, udało mi się kupić przepiękne wydanie „Niekończącej się historii” z ilustracjami Antoniego Boratyńskiego. Uważam, że lepszego ilustratora nie można było wybrać. Jego ilustracje są nieco mroczne i idealnie oddają klimat baśni Endego. Można powiedzieć, że tych dwóch autorów połączyło siły wyobraźni i stworzyło Fantazjanę na nowo, tak jak robi to każdy czytający tę książkę. Uwielbiam przenosić się do świata wyobraźni bez granic, przeżywać niesamowite przygody. Wyobrażam sobie lękliwego Bastiana, dzielnego Atreju, zaciskam dłonie gdy Nicość pochłania kolejny centymetr Fantazjany, patrzę w niebo wyczekując nadlatującego Smoka Szczęścia, i boję się przejść przez bramy prowadzące do Wyroczni Południa. To książka dla starszych i młodszych czytelników, bo w zależności od tego, na który poziom interpretacji wskoczymy – znajdziemy to, czego szukamy. Jednym wystarczy możliwość przebywania w cudownym, magicznym świecie, inni zajrzą w głąb siebie i być może przerazi ich to co tam zobaczą, a jeszcze komuś spodoba się walka Bastiana z własnymi słabościami. Niezwykłe w tej baśni jest to, że po kilku zdaniach zacierają się kontury rzeczywistości, czas jakby zwalnia a czytelnik przenosi się do Fantazjany, która nie ma granic i tak bardzo chce walczyć ze złem i uratować Dziecięcą Cesarzową.
    Spośród wielu ukrytych znaczeń i przesłań najbardziej podoba mi się to, byśmy nie bali się i nie przestawali marzyć. Bo tylko dzięki marzeniom i nieokiełznanej wyobraźni świat Fantazji wciąż może istnieć: „Czyżbyś nie wiedział czym jest Fantazja? Przecież to kraina stworzona przez ludzką wyobraźnię. Każda jej część, każda istota, to twory ludzkich marzeń i nadziei, dlatego też fantazja nie ma granic...”. Ja na razie marzę o Aurynie, może kiedyś jaki zdolny jubiler, który też czytał tę książkę, zrobi mi go na specjalne zamówienie?;)

    szczurek7704@gazeta.pl

    (chciałabym książkę dla dziecka :))

    OdpowiedzUsuń
  31. Obecnie ulubioną książeczką mojego prawie 3-letniego synka jest tytuł "Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham". Synek uwielbia ją czytać, więc czytamy ją codziennie, a czasem i kilka razy dziennie :) Uwielbiamy naśladować Małego Zajączka i Dużego w ich prześciganiu się jak bardzo się kochają i nigdy nie możemy dojść do porozumienia kto kogo bardziej kocha :)
    Dzięki tej książeczce zaczęliśmy rozmowy o sympatia i miłości.
    Również książeczki z tej serii z porami roku ( "Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham Wiosna, Lato, Jesień, Zima") skradły serce mojego dziecka i tez je bardzo lubi.
    Myślę, że głównym powodem dla którego synek tak bardzo lubi serię o Małym Brązowym Zajączku jest fakt, że jest bardzo podobny do małego zajączka, który jest tak ciekawy świata i poznaje go dzięki rodzicowi. Poza tym z książeczek tych "bije" tyle ciepła i radości, że nie sposób ich nie polubić.

    Wolelibyśmy książeczkę dla dziecka (np. z wyd. Babaryba Herve Tullet lub z wyd. Media Rodzina) :)
    Mój e-mail glowackaaneta@wp.pl
    Udostępnienie na profilu fb:
    https://www.facebook.com/aneta.rewerska

    OdpowiedzUsuń
  32. Na wstepie napisze, ze mój synek to ogromny fan ksiązeczek, obecnie nie ma jednej ulubionej a prostego powodu tych ulubionych jest KILKA a nawet KILKADZIESIĄT, więc przedstawie kilka z nich;
    - seria Zakamarkowa (Jest tam kto? A dlaczego? Wymyśl coś Gdzoe idziemy?) mimo ponad 2 lat nadal w ciągłym czytaniu/ogladaniu u nas za co? Za prostotę i możliwośc opowiadania
    - seria Kicia Kocia - cóż Kicia Kocia to miła i rezolutna kotka, która bardzo przypomina zachowanie wielu dzieci i wiele może przekazac i nauczyc
    - seria Ciekawski George - za swoją ciekawośc i szaleństwo, synek lubi go głównie za to ze bardzo go przypomina :)
    - seria Gospodarz Gustaw - ksiazeczki opowiadaja o przygodach zwierzaków w gospodarstwie a ze synek to wielki fan zwierzatek i gospodarstw wiec uwielbia te ksiazeczki i dzieki nim moze słuchac o zwierzatkach które oglada u dziadka
    - seria Opowieści z Parku Percy'ego - sybnek lubi leśne zwierzatka a tu ich cała masa, do tego maja swietnego opiekuna Percego z którym zawsze maja nowe przygody
    - seria Elmer - to pełne nauki ksiazeczki, dla mnie bardzo wartościowe, synek tez bardzo je lubi i choc jeszcze przekaz nie jest 100% dl aniego to uwielbia je za cudowne kolory Elmera troche inne ukazanie otoczenia słonia

    W przypadku wygranej wybralibysmy ksiązeczke dla dziecka

    Kontakt do mnie anett.1985@wp.pl

    Udostępniam na profilu Facebook; https://www.facebook.com/anett.glowackaa

    OdpowiedzUsuń
  33. Kocham niezmiennie "Anię z Zielonego Wzgórza" za jej ufne, czyste i zadziorne spojrzenie na świat. Mam teraz swoją własną Anię, ale ruda nam nie wyszła :-)
    marta.miterka@gmail.com
    https://www.facebook.com/marta.miterka.1

    OdpowiedzUsuń
  34. Moje ulubione książki z dzieciństwa to cała seria Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz. Każdą pochłaniałam wielokrotnie i pochłaniam do dziś. Są one przesiąknięte niezwykłym ciepłem i miłością. Pokazują to co ja zawsze w rodzinie chciałam mieć i teraz mając swoją rodzinę mam. :-)

    Wskazówka: książka dla rodzica :-)

    E-mail: elzbieta.m.bednarek@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  35. Dlaczego na pierwszym miejscu jest Mikołajek? Już uzasadniam.
    To książka dla wszystkich, młodszych i starszych, łącząca pokolenia. Świetna do czytania i słuchania. Zrobiła niesamowite wrażenie na całej mojej rodzinie. Kiedy ją czytałam moim córeczkom, co chwilę wybuchaliśmy śmiechem. Opowiada przygody chłopca w sposób zabawny i przekonujący. Wesołe historie i zabawne perypetie Mikołajka mogą poprawić humor każdego dnia. Czytałem je z wielką przyjemnością, czasami przystankami na salwy śmiechu moje i dzieci. Napisana prostym językiem, 'rozbrajająca' dowcipem słownym i sytuacyjnym.
    To jedna z tych lektur, które nie stoją bezużytecznie na półce, nie pokryje ich kurz...bo nie zdąży. Jest ciągle w użyciu, czytana i kartkowana przez starszą moją córcię, która ma 8 lat, a przeczytała ją kilka razy, sobie i siostrze, i zna na pamięć. Młodsza też zna, a mimo to nadal śmieje się z niecodziennych, niesamowicie humorystycznych sytuacji, które spotykają głównego bohatera i jego kolegów. Chce, by ją czytać lub opowiadać przed snem. Sama też chętnie opowiada o nim babci: babciu, a wiesz, co zrobił Mikołajek?
    Są książki, które kupię, przeczytamy i zapomnimy. Ta do nich nie należy. Jest ciągle żywa, bo każdego dnia spotykamy się z Mikołajkiem i przeżywamy jego przygody.
    Śmiało mogę powiedzieć, że to w naszym domu lektura roku 2013. Zrobiła furorę zaskakując nas swą treścią i prostotą. Do tego mamy ją na audiobooku. Słuchamy w każdej wolnej chwili, nie tylko w zakątku domowego ciepełka, ale także w kolejce do lekarza czy podczas jazdy samochodem. Jest naprawdę wspaniała i dostarczyła nam wielu emocji i wrażeń. Niezwykła, niesamowita, fantastyczna, uwielbiana przez moje dziewczynki. Książka, którą można czytać z dzieckiem i dla dziecka, ona oczaruje swym wdziękiem niejednego czytelnika. Nas zauroczyła do tej pory.
    To nasz pierwszy Mikołajek i mam nadzieję, że nie ostatni.
    Naprawdę polecam do przeczytania, nie tylko dzieciom lecz także dorosłym. Żadna książka już od pierwszych swych kart nie jest tak wciągająca, intrygująca i pełna zabawnych zdarzeń. Dla nas to zdecydowanie numer 1.

    misiek0105@gmail.com

    PS. Poproszę o książeczkę dla dzieci (oczywiście o ile wygram :))

    OdpowiedzUsuń
  36. Młodszą , pięcio i pół- letnią córeczkę urzekł baśniowy, podwodny świat syrenek, wykreowany przez pana Andersena w "Małej syrence".
    I nie dziwię się tej fascynacji..., bo jest to opowieść wyjątkowa pod każdym względem. Tajemniczy początek wprowadza nas w baśniowy świat ukryty gdzieś daleko, daleko stąd, w podmorskiej głębinie, a piękne wydanie książki i wspaniałe, kolorowe ilustracje są zachętą do podróży w nieznane....
    Postać syrenki zrobiła na niej ogromne wrażenie. Pojawia się tu tak różny, od pozostałych baśni, wątek: miłość królewny do człowieka i perypetie z nią związane. Choć syrenka ratuje życie księciu, jej czyny nie zostają nagrodzone.
    Po cichutku, w ukryciu, przeżywa swoje duchowe rozterki. Pozbywa się czegoś, co dla niej najcenniejsze, głosu, by moć być z ukochanym. Niestety, pomimo tego nie spotyka jej zasłużone szczęście....
    Córcia zasłuchana, wtulona w czytającą mamę, przeżywała z zapartym tchem zaskakujące przygody bohaterów. To inne, morskie królestwo i stworzonka tam żyjące wzbudziły jej wielkie zainteresowanie. Współczuła biednej syrence i bardzo chciała jej pomóc.
    Myślę, że baśń jest wspaniałym odzwierciedleniem potrzeb pisarza....chęci podzielenia się miłością z innymi i osamotnieniem, którego doświadczył...pokazuje, że nie zawsze w życiu układa się dobrze, choć czyni się dobrze.
    Uważam, że to mądre posunięcie, by w baśni pojawiły się nie tylko radosne sytuacje. One uświadamiają pewne prawdy życiowe, pomagają zrozumieć otaczający nas świat. Kształtują osobowość i uczą.
    Pierwiastki cudowności, elementy fantastyki, stworzone, ciekawe kreacje bohaterów - to wszystko sprawia, że baśń Andersena znana jest od pokoleń i zachwyca nadal swoim urokiem. Radość, smutek, wzruszenie, zaskoczenie, niedowierzanie - to cały wachlarz różnorodnych uczuć i emocji, wspaniale ukazanych w tej historii, których czytając doświadczamy sami.
    Córeczka, przeniesiona w baśniowe czasy Syrenki, przeżywa niezapomniane wrażenia.
    Zafascynowanie Darusi baśnią nadal trwa...nawet dziś córeczka ulepiła z plasteliny po raz któryś swoją ulubioną, choć nieszczęśliwą, Małą Syrenkę z baśni. Ciekawe jest też to, że ułożyła inną wersję, w której Mała Syrenka po licznych niesprzyjających okolicznościach poślubiła ukochanego, bo córcia bardzo pragnęła sprawić jej troszkę radości. Baśń stała się inspiracją do działania, wyzwoliła kreatywność i potencjał twórczy..

    cdn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cd. :)
      Starsza, niedługo dziewięcioletnia, druga córeczka od jakiegoś czasu jest bardzo zauroczona książeczkami Holly Webb. Bardzo kocha zwierzątka i pani w bibliotece poleciła jej tę serię. To opowieści o bezdomnych, opuszczonych bądź pozostawionych kotkach lub pieskach. Przedstawiają one historię samotnych zwierzątek, które po różnych przygodach i smutnych zdarzeniach trafiają wreszcie do osoby, która je pokocha, opiekuje się nimi, ofiaruje przyjaźń i bezpieczny dom pełen serdecznych uczuć. Każda z nich kończy się szczęśliwie. Mimo, że powtarzają się podobne wątki, książeczki są ciekawe i zaskakujące. Uwrażliwiają młodego czytelnika na potrzeby i krzywdę zwierząt, pobudzają do działania, pokazują przykłady zachowań godne naśladowania. Są wspaniałą wskazówką, jak być przyjacielem zwierzątek i porozumiewać się z nimi, uczą opiekuńczości, troskliwości i odpowiedzialności, tak ważnej w relacjach z czworonogami.
      I chyba to właśnie urzekło moją córeczkę: że zwierzątka znajdują prawdziwych opiekunów, stają się ich przyjaciółmi i sprzymierzeńcami. Zawsze jest wzruszona przeczytaną lekturą i sięga po następną z tej serii. Z miłości do zwierzątek..:)
      Dzięki nim jest szczęśliwa, bo obcuje z ukochanymi, sympatycznymi pieskami i kotkami, które uwielbia. To jej słodziaki...:) Wyjątkowo podobała jej się lektura "Kto pokocha Psotkę?"
      Myślę, że taki kontakt uprzyjemnia jej czytanie. Zawsze jest pod dużym wrażeniem tych lektur. Przeżywa ich troski, współczuje przykrej sytuacji i cieszy się radością, która je spotyka. Lepiej rozumie ich zachowania.
      Na okładce jest ukazane jakieś sympatyczne, miłe zwierzątko, a dość duża czcionka pozwala na swobodę i lekkość czytania, czerpanie z tego przyjemności...bo...
      "...książki to są najwierniejsi nasi przyjaciele,
      Nie wyśmieją, nie skłamią, a nauczą wiele"...

      joasmol@gmail.com
      Jeśli los się do nas uśmiechnie, bardzo poprosimy o książeczkę dla dzieci: o Alicji albo jakąś inną...

      Pozdrawiam serdecznie.
      Joanna

      Usuń
  37. Mi Rodzice jak byłam mała kupowali książki z Disneya czyli "zakochany kundel" "kopciuszek" "królewna śnieżka" a moja faworytką byla "Pocahontas" zmuszałam rodziców żeby mi ją czytali po kilka razy dziennie (mała terrorystka) :)

    klaudia.wilczek@onet.com.pl
    Chciała bym książeczke dla syna :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Od kiedy pamiętam czytanie książek przychodziło mi bardzo trudno, z biegiem lat, brak presji pod tytułem "szkolne książki" sprawiły, że małymi krokami polubiłam czytanie i przychodzi mi to o wiele łatwiej. Ale jest książka, a raczej baśnie , które sprawiają, że moje serce napełnia się radością. Tak, są to Baśnie H.Ch. Andersena.. wiem, odpowiedź oklepana, banalna.. ale dla osoby która w dzieciństwie nie zaznała piękna tych baśni, poznanie ich na nowo w wieku dorosłym jest jeszcze piękniejsze. "Dzielny ołowiany żołnierz" "Choinka" "Imbryk" "Dziewczynka z zapałkami" i wiele wiele innych .. sprawiają, że na tą chwilę przeistaczam się w małą dziewczynkę która się wzrusza, przeżywa losy bohaterów, cieszy gdy wszystko dobrze się kończy.. bezcenne.. w obecnych czasach móc na chwilę przenieść się w inny świat.. Poza tym, pracuję z dziećmi i cieszy mnie to, że mogę im przekazać tak wiele wartości które zawierają w sobie Baśnie Andersena. Widok ich uśmiechniętych buziek, "przejęcie" w oczach, obawa, zatroskanie, to piekne gdy dziecko razem z nami ekscytuje się książka :) i uważam, że jestem szczęściarą, że pracuję z dziećmi i mogę dzielić się z nimi tym wszystkim po przez książkę, po prostu książkę :)

    veronicas135@wp.pl

    Jeśli się uda, poprosiłabym o książkę dla rodzica :) czekam na chwilę gdy z radością powiem, że będę mamusią :)

    Pozdrawiam
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  39. Moją ukochaną książką z dzieciństwa był "Mały lord" Frances Hodgson Burnett'a. Dziś dziwię się że większość z moich znajomych nie ma pojęcia o tej książce. ..
    Jest to opowieść o wielkiej przyjaźni, o tym jak dziecięca miłość może skruszyć nawet najtwardsze serce. Opowieść, która pokazuje wielką miłość matki do dziecka. To, jak łatwo może zmienić się nasz los. A także to, że w życiu nie są najważniejsze bogactwa, czy władza, a właśnie miłość.
    Nie zliczę ile razy czytałam tę książkę, ale za każdym razem jestem nią tak samo oczarowana. Mój egzemplarz jest niepozorny, niewielki, dość zniszczony przez czas, ale myślę że wychowa się na nim jeszcze jedno pokolenie.
    Teraz z utęsknieniem czekam na czas, kiedy będę mogła przekazać tą książkę swojej maleńkiej. Mam nadzieję, że i ona wyniesie z niej te najważniejsze lekcje.

    piechowiaknatalia1@gmail.com
    W przypadku wygranej interesują mnie książki dla dzieci.

    OdpowiedzUsuń