Matka wybrakowana


Nieznośnie odczuwam ostatnio braki. Brak snu, brak sił, brak czasu, brak chęci... Energia, której jeszcze kilka tygodni temu miałam w nadmiarze, wyczerpała się za szybko. Znowu zwolniłam, znowu odpuściłam zbyt wiele spraw.
Jeśli jeszcze raz ktoś kiedyś mi powie, że z małymi dziećmi jest trudno, ale potem - z upływem kolejnych miesięcy - już coraz lepiej, to zacznę gryźć. Nic bardziej mylnego! Może i obsługa ich jest łatwiejsza, ale pracy trzy razy więcej.
Franko zasuwa po całej podłodze. Wlezie w każdy kąt, chwyci wszystko, co wpadnie mu w ręce i oko. Trzeba pilnować nie tylko tego, żeby nie zabrał się czasami za kable, ale i za zabawki Szymka, które z łatwością zniszczy, wkładając do buzi. Biega więc starszak za młodszakiem i wyrywa mu z rąk to, co znalazło się tam niesłusznie. Krzyczy przy tym "Franiu, nie! To Szymka, nie Frania!".
Godziula - jak na księżniczkę przystało - lubi leżeć i pachnieć. I kaprysić przy tym okropnie. Leniuch nam się trafił. Za nic nie można nakłonić jej do "podbijania świata", do tej dziecięcej ciekawości - nieokiełznanej i nieograniczonej. Skóra mi cierpnie na samą myśl, że pewnie niedługo zaczną się komentarze, że jeszcze nie siedzi, że powinna już raczkować...  I jeszcze taki z niej niejadek... Pediatra kazała pojawić się na minibilansie, kiedy maluch yskończą 9 miesięcy. To już. A nasza lala zwyczajnie nie czuje potrzeby. Martwię się. 
Pomiędzy nimi Szymon. Nasze zwierzątko stadne. Nie lubi bawić się sam. Krok w krok za nami, przy nas. I "Mamuś, chodź, tańczymy kółko graniaste", i "poproszę soku",  i "Mamusiu, nocnik!"... I gada jak najęty. Ledwo oczy otworzy już "Mamusiu, obudzi-em się! Ciemno nie, jasno. Szymek bawi! Puzzlami! I jeszcze klockami!". 
I jeszcze ja - wyczerpana, bez sił. W nocy nie mogę spać, rano budzę się zmęczona i obolała. Cierpię z powodu bólu pleców. Zawsze tak było - czy to stres, czy zmęczenie - kumulowało się w kręgosłupie. Rozdrażniona jestem, denerwują mnie błahostki. Chodząca mina. Bez kija nie podchodź.

Dzień za dniem ucieka, każdy niemal taki sam. Wiosna za pasem (podobno). Nie mogę się jej doczekać. Już samo słońce sprawi, że będzie się chciało więcej, bardziej; że energia wróci. Czas się opamiętać. Szkoda byłoby zmarnować to, nad czym tak ciężko pracowałam. Nie odpuszczam. Wracam na tor, którym podróżowałam jeszcze kilka dni temu. Dzieci ogarnę, obiad ugotuję, poćwiczę i będzie dobrze! 

A dzieci - jak to dzieci - rosną, rozwijają się, dokazują... O, właśnie tak:


























12 komentarzy:

  1. I ja mam takie dni. To mija. Ściskam mocno. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że napisałaś, lepiej? Choć na małą chwilkę? Ja myślę, Kochana, że czas się spotkać. Zaraz, teraz, choćby sam na sam, tak szybko. Poklepać po ramieniu, uściskać. Pośmiać. Wymienić brakiem energii, a może z tego braku nam jej przybędzie? Ja już nie wierzę, że później będzie lepiej, bo mówią, Ci, co mają te starsze, że duże dzieci duży kłopot. Inny. Ale ciągle jest.
    Pamiętaj, że jako Mama Trojga, jesteś Wielka! I możesz wszystko, ponarzekać, popłakać, pokrzyczeć, liczyć do stu. Możesz się chwalić i być z siebie dumna. I pozdrowić Męża. I mieć świadomość, że dzięki Wam, Trzy - jeszcze małe Istotki - wyrastają na cudowne Osoby, cudownych Ludzi. Dzięki Wam:) buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już mi lepiej, dzięki! Grunt to pogodzić się z tym, co jest i żyć pełnią.

      Szkoda że nie mieszkasz obok. Niby jesteś blisko, ale jednak daleko...

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że w końcu znajdziemy czas i uda się zaplanować skrócenie dystansu:) udanego dnia!

      Usuń
  3. Dzieci cudne! A energia wroci.. Mamy juz wiosnę! Póki co kalendarzową ale już wkrotce... Trzeba miec nadzieję na lepsze jutro! Przesyłam pozytywne fluidy i zapas sił:)

    Ps. Pani Aniu jakim aparatem robi Pani zdjęcia?

    Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. Anuś, troche wiem, o czym piszesz, bo ostatnio tylko tak na ogół się czuję, a tydzień temu już było mi tak źle, że płakałam przy dzieciach i z nimi, rojąc sobie wizję, jak opieka społeczna odbiera mi dzieci, bo Ania dostała w tyłek i na nią nakrzyczałam...Tego dnia odbiłam się od jakiegoś dna, jednego z wielu, zeby wskoczyc znów na normalne tory, same naplynęły do mnie dobre treści, któe mnie ustawiły do pionu-moje wołanie o pomoc z Góry nie zostało bez odzewu. A dziś zaglądam na blog Justyny i co czytam - ona też tak ma. i Ty. i miliony kobiet. Czy mamy dwoje dzieci, troje czy dziesięcioro, różny staż i doświadczenie TO chyba ciągle jest nam wspólne, zwłaszcza na przedwiośniu ;-) ... http://dompelenkosmitow.blogspot.com/ Trzymaj się kochana! Wiosna już tuż tuż.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniu, w chwilach słabości polecam https://www.youtube.com/watch?v=tvbyY7oMT2E :) I pamiętaj jesteś ZWYCIĘZCĄ :) A dlaczego? Bo jesteś MAMĄ i to w dodatku trzykrotną, a to nie lada wyzwanie ale i powód do dumy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po raz kolejny napiszę, że Cię podziwiam! Ja przy jednym dwu i pół latku wysiadam, a co dopiero przy trójce!
    Zdjęcia jak zwykle piękne!
    Pozdrawiam :)
    ps. też czekam z utęsknieniem na wiosnę!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale Maluszki mają świetne ciuszki :) Na pewno będę śledzić czy nie ,,wietrzysz szaf" ;) U mnie w natarciu dwuipółlatka i nowe życie (9 tc), meeega mdłości i dwie prace, więc doskonale rozumiem co to są gorsze dni ;) byle do wiosny!! pozdrawiam Dorota

    OdpowiedzUsuń