Pechowa niedziela

Zdarzyło się Wam tak, że dziecię się przewróciło, nabiło guza, zrobiło sobie siniaka i rozcięło wargę? Założę się, że tak. I to pewnie wiele razy...
A zdarzyło się to dwa razy tego samego dnia??? O! Takie zjawisko już chyba rzadziej spotykane, prawda?
U nas tak właśnie się stało. Dzisiaj. 
:(((
Przed południem Szymek dwa razy zaliczył tragiczny w skutkach upadek. Efekt - siniak na policzku i przegryziona, spuchnięta warga...
Polała się krew. Polały się łzy.
Nasz śliczny synek wygląda tak, jakby pierwszy raz pobił się z rówieśnikiem o względy dziewczyny ;)
Co niektórzy pomyśleliby, że przemoc domowa zagościła w naszym domu :D

Na dodatek przy śniadaniu zepsuł się na amen bidon Szymka. Dawne niekapki nie spotkały się z entuzjazmem naszego Syna, więc matka wsiadła do samochodu, pojechała najpierw do jednego, później do drugiego sklepu (bo w pierwszym oczywiście nie było) i kupiła. Nowy, ale taki sam.
Ciężkie przedpołudnie...
 
Teraz Szymek śpi i ładuje wyczerpane do zera baterie :)

Po obiedzie planujemy wycieczkę rowerową, bo piękna dziś pogoda. Trzeba korzystać. Zastanawiam się jednak, czy powinniśmy - może limit pecha na ten dzień jeszcze nie został wykorzystany...

21 komentarzy:

  1. Kochana, nam ostatnio Hanka w mieszkaniu spadła z rowerka uderzając czołem o próg do naszej sypialni.....Dobrze, że ma tylko potężnego guza i odrapane czoło, bo mogło się to skończyć tragicznie. Chciałam dzwonić po pogotowie, bo wyglądało to strasznie, ale stwierdziłam, że najpierw sprawdzę jej odruchy. Na szczęście wszystko było i jest ok...Ale chwile grozy były...Oby pech na dziś się Wam skończył...co ja mówię, w ogóle a nie tylko dziś:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łooo - to brzmi tak, że aż mnie czoło zabolało. Takich sytuacji nie można przewidzieć i przygotować się na nie. Emocje często biorą górę. Ja miałam wrażenie, że za moment zejdę na zawał. Na szczęście skończyło się tylko na skaleczeniu, a to się zagoi.
      Dzięki, Aniu!
      :*

      Usuń
  2. achhh no tak to jest, nawet jak się ma oczy dookoła głowy to niewiele daje. My mieliśmy takie tragiczne w skutkach upadki w Sylwestra - przedostatniego. Skończyło się nawet wizytą w szpitalu:( to był najgorszy Sylwester jak dotąd..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nieodparte wrażenie, że nasz mały miglanc też coś jeszcze wykombinuje...

      Usuń
  3. To chyba jakieś fatum ostatnio nad dzieciakami... Moja o mało zębów nie wyprała, u koleżanki bezdech po upadku, u Ciebie też sajgon... Co jest?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przesilenie jesienne??? :) Inny powód nie przychodzi mi do głowy.

      Usuń
  4. Mój Jędruś to już weteran w bliskich spotkaniach z umeblowaniem mieszkania, podłogą, ziemią i wyposażeniem placu zabaw. Jest przyzwyczajony, bo do dziś zdarzają mu się zaburzenia napięcia mięśniowego, które skutkują masą wypadków większych i mniejszych. Przy ostatniej rozciętej wardze nawet nie miauknął.

    A co do ukochanego kubeczka, nasz ostatnio został zgubiony, ale, choć kupiłam ten sam model i kolor, synek na podmiankę nie dał się nabrać i nowego niekapusia odrzucił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to spryciarz. Jak on rozpoznał, że to nie ten sam skoro identyczny???

      Usuń
  5. Oj, niech się ten pech skończy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana my mieliśmy dzisiaj bliskie spotkanie z futryną, zatem trzeba sie przywyczaić bo nie upilnujemy. Buziak dla Was.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak to mówią co nas nie zabije to nas wzmocni - mam nadzieję ze to dotyczy tez wypadków naszych pociech :)
    Zapraszam :) http://niepolka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. ojojoj, bidulek :( najgorsze że nie uchronisz nooo, nie uchronisz!!! żeby się szybko goiło!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. U nas dzisiaj też pechowo. Nad ranem ok 4-5 często bierzemy Zosię do siebie aby dospała noc i podobnie było dzisiaj. Niestety o 6 rano postawił nas na baczność wielki huk i płacz Zosi, która tylko w sobie wiadomy sposób spadła z naszego łóżka...Pół godziny później, już rozbudzona, bawiąc się na podłodze, zaliczyła spotkanie bliskiego stopnia z szafką nocną...Na szczęście siniaków, krwi i strat w uzębieniu Zosi nie odnotowaliśmy :)
    Pozdrawiam - Tata Zosi i mąż Kasi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany! Dobrze że nic się nie stało.
      Pozdrawiamy Was również :)

      Usuń
  10. Bidula.. Oby już wyczerpał limit nieszczęść! :*

    OdpowiedzUsuń
  11. No tak wraz z poczatkiem przemieszczania sie babli rozpoczyna sie czas upadkow... Mam nadzieje, ze wycieczka mimo wszystko sie udala?

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj Szymuś...Zagoi się, ale strach myśleć, ile nerwów zafundują nam jeszcze nasze dzieciaczki...

    OdpowiedzUsuń
  13. oj, biedny, no ale niestety upadki u maluchów, to nieuniknione...ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Zbiera rany wojenne szkrabek mały :-)

    OdpowiedzUsuń