Mleczny rollercoaster, czyli o karmieniu czteroipółmiesięcznych bliźniąt słów kilka (+konkurs!)


Prawie pięć miesięcy życia bliźniąt po tej stronie brzucha za nami. Tak - nie przywidziało Wam się - PIĘĆ! Opieka nad nimi do łatwych rzeczy nie należy, ale wszystko można jakoś zaplanować - spacery, zabawę, kąpiel... Kwestia organizacji i tyle. Śmiem twierdzić, że radzimy sobie całkiem nieźle. Nie panikujemy, nie wołamy o pomoc, nie wysługujemy się bliskimi. 
Nie wszystko jednak można wypracować, nie na wszystko mamy wpływ. O czym mowa? O karmieniu.
Założyłam sobie na początku, że zrobię wszystko, żeby karmić piersią. I robiłam. 

Zaraz po cc, nie mając przy sobie dzieci, pracowałam nad pojawieniem się mleka. Pomagał mi szpitalny laktator do zadań specjalnych, który wygląda jak sporych rozmiarów akumulator :p No i ssał jak odkurzacz! Udało się. Pokarmu było mnóstwo. Mogłabym spokojnie obdarować kilkoro noworodków :) Z powodu braku odruchu ssania u naszych wcześniaczków nie mogłam przystawiać dzieci do piersi. Robiłam to, ale wówczas ich waga spadała (przystawiane do piersi nie chciały pić z butelki, a nakarmione butelką nie chciały łapać cyca). Przybieranie na wadze było priorytetem. Lekarze doprowadzili do tego, że kiedy tylko waga pokazywała mniej niż poprzedniego dnia, wpadałam w panikę (straszyli sondą, grozili, że nie wypuszczą do domu). Więc wlewałam im tego mleka więcej i więcej, aż ciekło po brodzie...

Kiedy dzieci nabrały ciałka, zaczęłam walkę z przystawianiem do piersi. Franio "załapał" szybko. Taka byłam dumna - z siebie i z niego. Udało nam się nawet dojść do takiego momentu, że wystarczała mu tylko pierś.
Jagoda potrafi teraz pić spokojnie i długo, jednak wcześniej szło jej dużo gorzej. Dłużej była karmiona tylko butelką i nie radziła sobie z chwyceniem piersi. W końcu się udało. Przez krótką chwilę próbowałam wówczas karmienia równoczesnego, ale okazało się to niewypałem. Nasze bliźnięta różnią się bowiem wszystkim. Inaczej piją, inaczej odbijają... T
Ale to nie koniec naszej mlecznej historii...
Kiedy w końcu dzieciaki przeskoczyły na piersi, zwiększyły się ich możliwości. W jednym momencie zaczęły wypijać zamiast 60-70ml 90-100. O dziwo, piersi się nie dostosowały. Pomimo częstego przystawiania i odciągania mleka laktatorem, zaczęło go brakować. Dzieciaki się denerwowały, ja stresowałam - koło się napędzało. Poza tym ujarzmienie dwójki głodnych dzieciaków, które jednocześnie wołają "jeść", ale nie chcą pić równocześnie, nie jest możliwe. Zaczęłam dokarmiać mm. Nie robiłam sobie wyrzutów - wiedziałam, że zrobiłam naprawdę wiele. A dzieci nadal piły moje mleko.


Jak jest teraz?

Od niedawna pojemność żołądków naszych maluszków znowu się zwiększyła. Z ochotą wypijają już ok. 140-150ml na jeden posiłek. Na dobę wychodzi około 2l! Nie ma takiej możliwości, żebym tyle dla nich wyprodukowała - piersi nadal pracują po staremu. Przystawiam, odciągam i nic. Franciszek - nasz mały głodomór - nigdy się nie najada przy piersi. Ciągnie, ciągnie, a po 5 minutach od odstawienia już krzyczy z głodu. Jagodzie starcza na dłużej.
Podsumowując, nasza droga mleczna to w ostatnim czasie istny rollercoaster. Po trochu wszystkiego - i karmienia piersią, i mm, i moim pokarmem z butelki. Zapytacie pewnie czy to nie męczące. O dziwo - nie. Już się przyzwyczaiłam. Widzę tylko plusy takiej sytuacji - dzieci nie "wiszą" na mnie godzinami (a tak by było, gdyby były tylko na piersi), nakarmione butelką śpią w nocy dłużej i spokojniej (co daje mi chwilę wytchnienia po niezwykle intensywnym dniu), a i tak dostają ode mnie to, co najcenniejsze. Mąż dostrzega jeden poważny minus - finansowy :) Rzeczywiście, przyznaję mu rację. Nie mówię jednak karmieniu piersią "do widzenia". Co to to nie! Nie poddaję się. Choć mogłoby się wydawać, że takie mieszane karmienie jest mi na rękę, to nie tędy droga. Jeśli z czasem uda się zwiększyć liczbę "cycusiowych" posiłków, będę szczęśliwa, ale nic na siłę. Nie zamierzam się tym dołować i myśleć o sobie jako gorszej matce. Szczerze podziwiam mamy bliźniąt, które karmią wyłącznie piersią, w dodatku jednocześnie. Medal im się należy!


Wniosek? Można sobie zakładać, że będzie się karmiło swoje dzieci wyłącznie piersią, można myśleć, że organizm da radę, że nie pojawią się żadne utrudnienia... Można. Jednak życie to nie tylko myślenie. I z tym też trzeba się liczyć.


Na koniec mam dla Was niespodziankę. Razem ze sklepem WYPRAWKA DLA MALUSZKA postanowiliśmy zorganizować dla Was mały konkurs, w którym do wygrania jest laktator ręczny NATUREL marki Baby Ono:



Z pewnością przyda się on każdej mamie - także tej, która planuje wyłączne karmienie piersią! Nie znasz dnia ani godziny - a to popękane brodawki, a to kryzys laktacyjny... Wiadomo - używać nie trzeba, ale mieć warto. Ja bez mojego laktatora nie poradziłabym sobie wcale - piszę to z ręką na sercu! Od kilku miesięcy to nasz siódmy (po psie) domownik :) Co prawda używam elektrycznego (tej samej firmy), ale i potrzeby są u nas podwójne. Podczas karmienia Szymka miałam ręczny, który w zupełności wystarczył.


Co trzeba zrobić, żeby laktator był Wasz? Konkurs "dzieje się" na fb, zatem wejdź TUTAJ i postępuj według wytycznych. Później trzymaj mocno kciuki i czekaj na wynik losowania ;)
Zapraszam!

6 komentarzy:

  1. Aniu, Tobie też należy się medal, nawet dwa - po jednym na każda pierś ;-) Ja od początku szczerze podziwiam i Ciebie i Twojego Męża.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde ja to cie podziwiam! Choc osobiscie nie karmiłam. Juz w ciazy z Igorem postanowilam ze karmic nie bede i tak tez zrobilam.
    Choc jak urodzila sie Milenka to mialam troszke watpliwosci kiedy widzialam ja w tym szpitalu ....
    Mala byla karmiona sonda bo nie potrafila poradzic se z ssaniem

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedługo rozszerzanie diety może się uda przejść wyłącznie na pierś ;). Dużo taniej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, jaka ze mnie cycoholiczka, dlatego szczerze podziwiam, że tyle dla maluszków zrobiłaś. Karmiłaś długo wyłącznie swoim mlekiem dwójke maluchów, po cc! Wiele mam z założenia by się poddało, wiedząc ze nadal spora czesc kobiet ma problem z wykarmieniem jednego dzidziusia. Wiem, ile kosztowało Ciebie pracy karmienie dwójeczki, ile odciągania - bo przecież nauczyłaś się odciągać dopiero przy bliźniętach, o ile dobrze pamiętam- to pokazuje tylko jak wielkie są możliwosci naszego organizmu, kiedy jest mobilizacja i dobre chęci;)

    Absolutnie nie ma co mysleć, ze jesteś gorszą mamą, ależ skąd! dobrze ze tak nie myslisz i mysle ze nikt by się nie odwazył tak powiedzieć w Twoją stronę. Jeśli obecnie karmisz maluszki mieszanie- fajnie jest, ze nadal dajesz cycusia. Pozdrawiam cieplutko!

    PS>nie wezmę udziału w konkursie,mam 2reczne laktatory, ajak Bóg da drugie maleństwo, to myślę zakupię właśnie elektryczny::)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie sobie dajecie radę :)
    Niestety laktator ze zdjęcia jest fatalny. Nie polecam - sama wypróbowałam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Podziwiam Twoją walkę, ja zaniedbałam swoją laktację....jestem mamą bliźniaków, to moje pierwsze dzieci...i do dziś żałuję, że zaniedbałam laktacje. Pokarmu nie było dużo od początku ale kto wie czy nie było by go więcej jakbym częściej przystawiała dzieci...za to co i raz usłyszę np., że nasze dzieci chorują przez to że nie piją mojego mleka...chorowały 2 razy ale bez antybiotyku...lekkie przeziębienie, za każdym razem mam wyrzuty sumienia , dokarmiałam swoim przez niecałe 3 miesiące..dzieci mają prawie 6 m-cy. Pozdrawiam Monika...co do kosztów to sporo kasy idzie..ja policzyłam, że przez 5 miesięcy wydaliśmy plus, minus 2000 zł :-)

    OdpowiedzUsuń