Posze!


Wchodzę rano do pokoju, a Szymek pochyla się nad Franiem, próbuje wcisnąć mu smoczek i mówi: "Śań, posze!". 

Mam łzy w oczach!

Jesteśmy na dworze. Mówię do Szymka: "Kochanie, otwórz furtkę, żebym mogła wyjechać wózkiem". A on otwiera i mówi: "Posze!". 

Szczęka mi opada. Znowu?

Podnosi kwiatki, które spadły z pergoli, przynosi mi je i mówi: "Posze!". 

To nie przypadek!

Podaje mi swoje wiaderko do piasku i mówi: "Posze!". 

Już wiem, że nastąpił przełom :)

Nigdy wcześniej nie uczyliśmy go słowa "proszę". Nie kazaliśmy powtarzać. Nauczył się od nas.

Taki wyjątkowy dzień, takie wyjątkowe słowo zasługuje na uwiecznienie :)

8 komentarzy:

  1. Takie to proste, takie normalne, że dziecko uczy się od rodziców, a jednak nie każde dziecko umie te "magiczne słowa", niestety. Bardzo dobrze to o Was świadczy;) I macie bardzo mądrego synusia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Sweet :) Ja trzy lata czekałam za słowem Kocham Cię mamusiu, nie chciałam go uczyć to miało być prosto z jego sersduszka, no i doczekałam się, łzy same płynęły. Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  3. No i super :) A to tylko i wyłącznie Wasza zasługa, musicie być dumni.

    OdpowiedzUsuń