Znienawidzone "am"

Myślałam, że ten etap jeszcze przed nami. Że pierwszym słowem, które doprowadzi mnie do furii, będzie "dlaczego?" (albo "po co?"). Nie. Pierwszym słowem, które pobudza złość i wielką irytację, jest "am".

Słyszę je milion razy dziennie. Zaczyna się rano, zaraz po obudzeniu. Zanim się ubierzemy, pada z ust syna przynajmniej sto razy. Schodzimy na dół, ja nie wiem, w co najpierw włożyć ręce, a to "am" wciąż za mną biega i się domaga. Kiedy w końcu udaje mi się zaspokoić głód małego łakomczucha, mam spokój. Na chwilę. Bo kiedy "am" się kończy, słyszę z dziesięć razy "am koń" (koniec jedzenia). Po krótkiej chwili wołanie o "am" zaczyna się od nowa... I tak cały dzień - "daj am", "am koń", "nie am"...  

W nocy też nie mamy spokoju. Właściwie mogłabym zrzucić wszystko na choróbsko, które gości u nas już od tygodnia i z którym w końcu się żegnamy, ale to nie jedyny winowajca. Zaczęło się rzeczywiście od paskudnej jelitówki, kiedy - jak słusznie skomentował nasz syn - "am" zrobiło "bam" i to nie raz. Wówczas to nasze dziecię przypomniało sobie o swoim pocieszycielu, z którym pożegnał się kilka dni wcześniej - smoczku. Budził się w nocy, wołając "am" i mając na myśli nie jedzenie, a dydusia właśnie. Tłumaczyliśmy, że nie ma, że się skończył. Przytulaliśmy, uspokajaliśmy, a on cały czas płakał, krzyczał i za nic w świecie nie chciał spać. Chciałabym móc napisać, że jest lepiej, że mu minęło, ale nie. Jest gorzej. Zdecydowanie gorzej. Wczoraj w południe nastąpiło apogeum. Syn dał nam do zrozumienia, że bez "am" możemy zapomnieć o tym, że zaśnie. Tę deklarację usłyszała chyba cała ulica. Chodziliśmy do niego na zmianę z mężem, a on dalej w ryk i krzyk. Zasnął po ponad godzinie buntu. Pospał chwilę i znowu stał na nogach, wrzeszcząc wniebogłosy. Był tak padnięty, że nawet obiadu nie chciał zjeść (!!!). Wieczorem (o dziwo!) zasnął spokojnie, ale od 5 rano powtórka z rozrywki - że nie chce spać, że mamy mu dać "am"... 

Jesteśmy wykończeni. Dobrze że jeszcze trwa weekend, bo mąż bardzo mnie odciąża, ale co będzie jutro - nie mam pojęcia. Już teraz jestem kłębkiem nerwów. Nie mogę spać w nocy (martwię się, kiedy to się uspokoi, a dzieciaki w brzuchu tak kopią, że poobijana jestem niemiłosiernie), budzę się nerwowa i zmęczona. 
I jedyne, czego mogę być rano pewna, to to, że znowu usłyszę "daj am"...

32 komentarze:

  1. Ojej..
    a u nas wręcz odwrotnie.. obrażony na am i ciężko cokolwiek mu wmusić..
    Trzymam kciuki, aby u Was się uspokoiło :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Am.. Ok, może nie będę tak pisać, bo wyjdziesz z siebie i z mojego laptopa i mi dołożysz :)
    Może trzeba mu wyjaśnić, że jest już duży, a duzi chłopcy, nie mają smoka.
    Życzę spokoju i żeby małego dało się jakoś uspokoić
    Powodzenia. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Się zaczyna... Może mój syn nie umie jeszcze inaczej? Może my do niego tak nie mówimy?

      I może nie chodzi o to, że czuje się malutkim chłopczykiem, ale o to, że trudno mu się pozbierać po choróbsku, bo wcześniej nawet nie pomyślał o smoku?

      Usuń
    2. Źle mnie zrozumiałaś
      Nie miałam zamiaru się wymądrzać tylko coś poradzić. Nie miałam zamiaru cię urazić, osądzać. Żeby nie było, że cię atakuje. Nie mam dzieci i tylko taki pomysł podałam :)
      Życzę zdrówka :)

      Usuń
    3. Na pewno nie czuję się urażona :) Po prostu trzeba mieć jakieś wyobrażenie, co można powiedzieć 1,5-rocznemu dziecku, a czego raczej nie zrozumie. "Jesteś dużym chłopcem" to dla niego abstrakcja. Poza tym każde rozwija się w swoim indywidualnym tempie.

      Dziękuję.

      Usuń
    4. Brawo Ania! Nie ma jak genialne rady :/// MM

      Usuń
    5. Jakie brawo ?! A co ja takiego napisałam złego ?!
      Może trochę wypaliłam z tym komentarzem, ale żeby od razu "się zaczyna" Tak to napisałaś jakbym ci coś złego napisała, ochrzaniła.. o_O

      Usuń
    6. Zacznę od tego, że nie uważam, że zrobiłaś mi "coś złego". Traktuję Twój komentarz (zwłaszcza ten ostatni) jako zupełnie niepotrzebny i tyle. Wyjaśniłam swoje zdanie na ten temat i nie zamierzam ciągnąć tej dyskusji dalej.

      Usuń
    7. Brawo ;)
      Pisać i czytać niepotrzebne komentarze :)
      Może je wyłącz skoro Cię irytują?

      Według mnie za wcześnie pozbyliście się smoka, niestety jestem tu pierwszy raz i nie doczytałam, czy karmisz piersią, czy mm, ale jeśli MM to WEDŁUG MNIE - "daj am" jeszcze nie raz wróci. Synuś jest w takim wieku, że jeszcze nie umie świadomie pożegnać się ze smokiem, a na wszelkie słabości smok będzie jego wybawcą.
      My postawiliśmy na świadome odrzucenie smoka, stopniowo nasz Wojtek mówi, że "smok jest dla dzidzi" (ma 22 miesiące), sam go potrzebuje tylko w kryzysowych momentach, ale nie zawsze.
      Życzę wytrwałości - w końcu my - mamy - nie biegamy ze smokami prawda? :)


      ps. Odnośnie "dużych chłopców" polecam post Klocka i Kredki - dzięki niemu już nigdy nie użyję tego "terminu" wobec mojego Synka.

      Usuń
    8. Irytują mnie tylko te niepotrzebne - na szczęście rzadko się zdarzają :)

      Karmiłam piersią 9 miesięcy. Zrezygnowaliśmy ze smoczka w optymalnym momencie i pewnie gdyby nie choroba, nie byłoby kłopotu. Z dnia na dzień jest lepiej - dzisiaj w ciągu południowej drzemki nie było wołania. Może nasz syn nie robi tego świadomie, ale mimo to wierzę, że jest w stanie zapomnieć o smoku i to szybko, tym bardziej, że był TYLKO do spania.

      Usuń
    9. U nas nie był tylko do spania - może dlatego jeszcze się z nim bujamy. Ja karmiłam 3 miesiące,ale Wojt od początku smokowy był. Cóż, daję mu czas ;)

      ps. DOłączam do czytaczy :)

      Usuń
    10. Witaj! :)

      I powodzenia!

      Usuń
  3. u nas ten sam etap.podziwiam za wytrwałość,my odpuściliśmy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie dla świętego spokoju i my byśmy odpuścili, ale za dobrze nam szło, żeby teraz cofać się dwa kroki. Jakoś przepękamy!
      Wam również sił!

      Usuń
    2. masz rację,trzymam kciuki :)

      Usuń
  4. Siły Wam życzę i słońca w sercu!

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas trojki atakują i mamy problem z jedzeniem :/
    Za to dydus jest ukochany i ciężko z tym nam walczyc...

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj współczuję kochana, chociaż na początku kiedy przeczytałam, że sam domaga się jedzenia, to pomyślałam "zazdroszczę", bo za moją to trzeba z jedzeniem latać ;) Powrót do smoczka mnie wcale nie dziwi po takiej chorobie i teraz pytanie: nie dawać czy odpuścić? Myślę, że to zależy tylko od tego czy Ty się czujesz na siłach i żebyś nie miała do siebie pretensji jeśli odpuścisz, bo musisz też dbać o siebie :) Ciężko mi coś poradzić, bo ja mojej Lence smoczka wcale nie dawałam i byłam cały czas na zwiększonych obrotach z wstawaniem po kilka razy w nocy, no ale tak wybrałam i chciałam Ci tylko napisać, że trzymam kciuki, żeby było lepiej :) Dużo spokoju życzę :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie - u nas nigdy problemu z jedzeniem nie było :)
      Ze smoczkiem na razie się udaje - nie dajemy. Ma to swoje konsekwencje, ale boję się, że zaprzepaścimy to, co dotychczas udało nam się wypracować.
      Dziękuję!

      Usuń
  7. jeju,zycze sil!!! ja bym sie chyba zlamala,ale nie tedy droga,by dydus wrocil... jeju,wspolczuje,jak dziecko placze to najgorsze,mojemu zaszkodzilo jablko chyba,i chyba bolal go brzuszek,a powiedziec
    nie potrafi... wiec domysly pozostaja i ciagle mowil baba baba:-( trzeba duzo cierpliwosci... mam nadzieje,ze Szymek jutro bedzie w lepszym nastroju! trzymkaj sie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... Mi też serce pęka, kiedy Szymek płacze, ale tłumaczę sobie, że to nam wszystkim wyjdzie na dobre.

      Usuń
  8. Moja je mało ale często, rano wypije mleko i zaraz ,,am am" (śniadanko), za parę minut ,,am am" (chce owoce), wychodzimy na spacer słyszę ,,buła am am"(chce bułkę słodką), wracamy do domu ,,am am"(chce zupę), zje zupę domaga się kaszki, zje kaszę i szybciutko musi być drugie danie.... W kuchni mam ciągle coś do sprzątania. I jak tu wprowadzić 4-5 posiłków, tyle przecież zalecają? (Mama 21-miesięcznej Nadii).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie masz lekko. To bywa męczące, prawda?

      Usuń
    2. Często bywam zmęczona tym częstym jedzeniem, ale zdrowe, szczęśliwe dziecko dodaje mi sił i energii. Cieszmy się, że nie trafiły się nam anemiczne niejadki lub alergiki :) Tylko koneserzy dobrego jedzenia :)

      Usuń
  9. O rany Ania, współczuję! U nas też jest am kilkanaście razy dziennie, ale takie typowe na jedzenie i raczej pod nosem. W każdym bądź razie, nie jest irytujące. Przejść z brakiem smoczka nie zazdroszczę. Tym bardziej się cieszę, że udało nam się tego uniknąć, chociaż wiele przez te miesiące było sytuacji, w których by się przydał jako uspokajacz zamiast mojej piersi.
    Oby Szymek szybko zażegnał złe dni :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Żanetko. Rzeczywiście smoczek pomógł nam w wielu sytuacjach, ale teraz lekko nie jest. Wolałabym tego uniknąć, ale niestety, musimy trochę powalczyć.

      Usuń
  10. Wydaje mi się, że choroba to taki moment, gdy można dać smoczka, bo uspakaja, ale po chorobie trzeba być już konsekwentnym.
    Moje Dziecko po odstawieniu smoczka bardzo wolno piło mleko z butelki, czasem godzinę, czasem zasypiało i nie chciało jej puścić, w nocy płakało za butelką i nie wiem kiedy uzależniło się od smoczka od butelki.
    Przeszliśmy na kubki-niekapki.Nie dało się inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Am, am, am :) Codziennie rano - u nas to samo :)
    Pozdrawiamy i życzymy wytrwałości :)

    OdpowiedzUsuń