Idealny poród

Teza - idealny poród nie istnieje. Przynajmniej ja się z takim nie spotkałam.

Każda kobieta w ciąży, przez 9 miesięcy noszenia pod sercem dzidziusia, myśli. Myśli przede wszystkim o tym, jak będzie. Jak będzie, kiedy pojawi się dziecko. O ile samo zastanawianie się nad życiem po porodzie należy raczej do przyjemnych (chociaż strachem - powodowanym zazwyczaj niepewnością - może napawać), o tyle sama wizja porodu jest dla kobiet (zwłaszcza pierworódek) często... trudna.

Każda kobieta ma bowiem JAKĄŚ wizję porodu. Chciałybyśmy, aby poród zaczął się naturalnie, najlepiej w domu. Skurcze powinny przyjść łagodnie i występować regularnie, jak w zegarku. Powinnyśmy ze spokojem powiedzieć mężom: "Kochanie, to już", a oni powinni z jeszcze większym spokojem chwycić torbę pod jedną pachę, nas pod drugą i opanowani zawieźć do szpitala. A tam - personel już na nas czeka - uśmiechnięty, gotowy na nasze każde zawołanie. Oczywiście jest z nami nasz lekarz prowadzący i położna, którą sobie wymarzyłyśmy. Skurcze nasilają się, a my z uśmiechami na twarzy pływamy w wannie albo balansujemy na piłce. W tle słychać kojącą muzykę. Nikt nie krzyczy, nie biega. Świat chodzi specjalnie dla nas na paluszkach. Jesteśmy tylko z mężami. Położna i lekarz zaglądają tylko co jakiś czas, kontrolując przebieg porodu. Kiedy zbliża się finał, mężowie dzielnie trzymają nas za ręce, a my z łatwością przemy. Nie mijają 3 minuty i nasze skarby - oczywiście piękne, różowiutkie, zdrowe - są już z nami. Tatusiowie przecinają pępowinę, my przytulamy dzieciątka do piersi...

...

Taaak, mamy swoją idealną wizję porodu. Chcemy ją mieć. Kurczowo się jej trzymamy. Nie dopuszczamy do głosu historii babć, mam, koleżanek, sąsiadek... Nasz poród nie może być trudny. Nie może być tak ciężko, jak naszym babciom, które rodziły w polu, domu - bez szpitala, znieczulenia, a często i bez lekarza. Nie może być tak źle, jak Baśce spod czwórki - ona po prostu trafiła na beznadziejnego lekarza. Nie może być tak strasznie, jak opowiadała koleżanka z podstawówki - ona na pewno nie dbała o siebie w czasie ciąży... Nam się to nie przytrafi! Nasz poród będzie IDEALNY!

Akurat!

Żaden poród nie jest idealny. Zawsze idzie coś nie tak. Zawsze znajdzie się chociaż jedna rzecz, która odbiega od naszej idealnej wizji.

Dowody będą dwa.

Najpierw osobisty. 

Marzyłam przede wszystkim o tym, aby:

- był ze mną Mąż,
- personel, na który trafię, był miły i kompetentny, żebym nie musiała martwić się tym, że ktoś będzie traktował mnie z pogardą albo nie zapewni nam należytej opieki,
- urodzić naturalnie,
- nie podano mi Dolarganu (znałam swoją reakcję na ten lek),
- poród zaczął się w domu, naturalnie,
- Synek był z nami od razu po przyjściu na świat, abym mogła Go od razu przytulić,
- abym nie męczyła się 40 godzin,
- abym po porodzie była w stanie zająć się Synkiem.
Na trzy dni przed wyznaczonym terminem porodu znalazłam się w szpitalu. Pojechaliśmy tam na kontrolę, bo miałam wrażenie, że czuję słabsze ruchy Szymka. Zrobiono ktg  (wszystko było ok) i kazano stawić się dwa dni później na obserwację. Pewnie wiele mam nie zgodziłoby się na to, ale ja byłam w ciąży po raz pierwszy. Najważniejsze było dla mnie dobro dziecka. W szpitalu przebadano mnie dokładnie. Z usg wyczytano, że nasz maluch może mieć nawet 4,6kg! Wszyscy wróżyli cesarkę. A ja uparłam się, że chcę spróbować rodzić naturalnie. Jeden z lekarzy pochwalił mnie za taką postawę i powiedział, że nie widzi przeciwwskazań. Miałam się jednak liczyć z tym, że w trakcie może zapaść decyzja o cc. 
Dwa dni po terminie wysłano mnie na porodówkę. Telefon do męża - już wsiada w samochód i jedzie. Na sali porodów rodzinnych (swoją drogą - gdybym trafiła tam kilka minut później, byłaby już zajęta!) -  moja położna ze szkoły rodzenia! Tak chciałam! Jeden strach oswojony! Mąż dotarł po chwili. Miałam już małe skurcze, więc zanim dopełniono wszystkich formalności, chodziłam sobie i oddychałam. Podłączono mi oksytocynę i się zaczęło. Skurcze przyszły tak gwałtownie, że nie wiedziałam, co się dzieje. Trwały pół minuty i powtarzały się co 2-3. Mogłam zapomnieć o piłkach, prysznicu, nawet zwykłym chodzeniu. Nie byłam w stanie podnieść się, ruszyć nogą czy ręką! Zaległam na łóżku i chciałam umrzeć. Po ok. 2 godzinach poczułam, że muszę przeć. Położna - zaskoczona - zbadała mnie i stwierdziła, że rodzę. Szybko zwołano personel. Zaczęłam przeć. Za trzecim razem (!!!) Szymek był z nami :) 


Od razu położono mi go na brzuchu, a Tatuś przecinał pępowinę. Kiedy nacieszyliśmy się sobą, Męża wyproszono, Synka zabrano do pediatry, a ja trafiłam pod igłę. Żebym czuła mniejszy dyskomfort (a wcześniej nie miałam żadnego znieczulenia), podano mi... DOLARGAN! Przez trzy kolejne doby czułam to świństwo w sobie. Kiedy usiłowałam chodzić, oblewał mnie pot, nogi miałam jak z waty i mdłości podchodziły do gardła. Musiałam podpierać się o ścianę, żeby dojść do toalety. Ale - wracając do porodu - kilkanaście szwów później byliśmy już tylko we trójkę. Trafiliśmy na pojedynczą salę. Przez kilka godzin byliśmy tylko My. 

Nie będę opisywać, co działo się później. Wspomnę tylko, że nasz pobyt w szpitalu wspominam średnio. Warunki były bardzo dobre, ale co do personelu mam duże zastrzeżenia. Wymienię tylko trzy sytuacje, które wspominam najgorzej:

1. Na wieczornej wizycie, kilka godzin po porodzie, pani pediatra weszła do pokoju i kiedy zobaczyła, że leżę: Powiedziała z pretensjami w głosie (chyba nie trudno to sobie wyobrazić): "A pani już po wizycie ginekologicznej, tak? To chyba może pani wstać?!" (nosz kurde, gdybym mogła, to bym przecież nie leżała!). Wredna baba. Na temat Szymka też mi nic nie powiedziała. Po prostu wyszła.
2. Kiedy miałam problem z karmieniem Szymka (brak pokarmu) i w środku nocy wezwałam pielęgniarkę od noworodków, ta - zamiast zaproponować glukozę - od razu chciała mi wcisnąć mm. 
3. Nie należałam do "kłopotliwych" pacjentek. Prosiłam o pomoc tylko wtedy, kiedy naprawdę nie byłam w stanie zrobić czegoś sama. Pewnego wieczoru wezwałam pielęgniarkę i poprosiłam o coś przeciwbólowego (zwijałam się z bólu - byłam szyta w 4 miejscach), ta odpowiedziała tylko, że nie minęło jeszcze 12h od ostatniej dawki (tylko 11) i nie może mi nic dać. Nazajutrz przyszła inna i problemu nie było.

Z opisu powyżej wynika, że mój poród do idealnych nie należał. Nie zrealizowały się przynajmniej 2 spośród 7 założeń. Inne tylko częściowo. Może to mało, ale czasami nawet jedno wydarzenie rzutuje na ogół przeżyć i wspomnień.
Największym sukcesem było to, że oboje z Szymkiem wyszliśmy z tego cało. Urodziłam naturalnie - a to było moim kolejnym marzeniem. Niestety konsekwencje tego były (i wciąż bywają) bardzo bolesne. Mam też uraz do szpitala, a w szczególności do personelu. Można trafić na miłe, ciepłe i wykwalifikowane osoby, jednak częściej spotyka się ich przeciwieństwa.

Przykład drugi - dużo krótszy - moja koleżanka ze studiów.

Wczoraj urodziła swoje drugie dziecko. Pierwszy chłopczyk przyszedł na świat prawie trzy lata temu, 2 tygodnie po terminie, poprzez cc. Poród próbowano wywołać, jednak postępów nie było. Waga chłopczyka 4,4kg :) Drugi synek znajomych urodził się tydzień po terminie. W poniedziałek koleżanka poszła na wizytę, na której zapadła decyzja, że w środę do szpitala. Przyszła mama bardzo się tym przejęła, bo wróżyła już sobie "powtórkę z rozrywki". A dodam tylko, że marzyła o porodzie naturalnym do maksimum, najlepiej w domu. Wizja wywoływania porodu tak zadziałała na psychikę, że z wtorku na środę wylądowała w szpitalu, a rano tuliła już swojego drugiego chłopczyka w ramionach. Urodziła naturalnie, w obecności przemiłego personelu. Waga chłopca - 4kg. Kiedy do mnie zadzwoniła, była przeszczęśliwa. Było (prawie) tak, jak chciała (naturze pomogło trochę znieczulenie zewnątrzoponowe :)). Po kilku godzinach dostałam wiadomość, że mały leży w inkubatorze, bo okazało się, że ma zapalenie płuc :/ No i masz babo placek! Prawie idealny poród okazał się jeszcze mniej idealny. Już zawsze będzie naznaczony tym, że dzidziol zachorował :(

Porodów idealnych nie ma. Mój poród idealny też nie był. Piękny - owszem, ale nie wymarzony. To tylko w filmie wszystko bywa takie, jak być powinno. W życiu - nawet wtedy, kiedy przypomina ono bajkę - prędzej czy później wydarzy się coś niechcianego. I nie piszę tego tylko dlatego, że my - Polacy mamy skłonność do narzekania we krwi. Niektórzy pewnie pomyślą, że nie powinnam marudzić, bo przecież "wszystko dobrze się skończyło". Zazwyczaj dobrze się kończy, jednak bardzo często taki happy end naznaczony jest negatywnymi emocjami, które na zawsze zmieniają nasz sposób postrzegania. Wspominając takie ważne wydarzenie jak poród, zawsze będziemy pamiętać o tych przykrych i niespełnionych sprawach. Jeśli się mylę, poprawicie mnie. Jeśli znacie takie porody marzeń; takie idealnie i bez żadnego "ale", to podzielcie się. Oczekuję jednak historii tylko z własnego doświadczenia lub bliskiego otoczenia. W inne - często wyssane z palca, mocno ubarwione, typu "ktoś, gdzieś, kiedyś..." - nie wierzę.

44 komentarze:

  1. Aniu powiem Ci, ze ja mialam wymarzony porod, zaplanowany w każdej cześci. Ze wzgledu na problematyczna ciąze ( 4 razy lezałam w szpitalu, 2 razy zagrozone bylo zycie dziecka) powiedzialam sobie ze nie urodze naturalnie- ze wzgledu na cholerny strach, ktory ponoc jest glowna wymowka. Ja otwarcie mowilam ze sie boje i nie urodze. Tak tez zrobilam. Urodzilam w nowej klinice, w ktorej jest normalny cennik na wszytskie zabiegi i operacje ginekologiczne w tym cesarskie ciecie. Nie tak jak dawniej, ze pieniadze ladowaly w kopercie i dawano je po kryjomu. Po ostatniej wizycie u ginekolga zostal wyznaczony termin cc. Zostalam poinstruowana jak mam sie zachowac na wypadek rozpoczecia porodu naturalnego, na szczescie do tego nie doszlo:). W sobote 5.11.2011r. rano z Męzem i Mama pojawilismy sie na izbie przyjec z paragonem :) i wszystkimi niezbednymi dokumentami. Potrwalo to jakies 40 min w tym czasie mialam zrobione ktg. Nastepnie zostalam przewieziona na porodowke. Zostala podana mi kroplowka, zrobiono lewatywe. Caly czas byl przy mnie Maz. Personel swietny, robil co mogl by mnie rozchmurzyc. Z przerazenia (panicznei sie bałam) po prostu plakalam. Tam czekalam godzine na cesarke ze wzgledu na szybkie i niespodziewane porody sn. Nadeszla moja godzina 0. O godz. 11.50. zostalam zaproszona na sale operacyjna. Tam podano mi znieczulenie w kregoslup. Moj lekarz ginekolog przytulil mnie, uspokoil i zapewnil ze wszystko bedzie dobrze. Reszta ekipy bedaca na sali rowniez probowala mnie rozbawic:) Po podaniu znieczulenia ( ktore praktycznie nie bolalo) natychmiast przestalam czuc od pasa w doł. Zabroniono mi patrzec w gore na lampe (wszystko sie odbijalo ;p) oczywiscie pokusa byla silniejsza zobaczylam moj otwarty brzuch i zaczelo robic mi sie slabo. Momentalnie zostalo mi cos podane co ozywilo mnie na maksa:) O godz. 12.05 uslyszalam slowa mojego lekarza " mamy jajka", podnioslam glowe i moje oczy zobaczyly najcudowniejsza wyczekana istote świata- to byl moj Synek:**** Ktory delikatnie kwilil. Dali mi go na chwile by moc sie z nim przywitac- najpiekniejsza chwila w zyciu!!!!!!!!! Nastepnie połoza wziela Adasia pokazac Tatusiowi, ktory poplakal się ze szczescia i na badanie. Gdy zostałam zszyta przewieziono mnie na sale pojedyncza.Sala była swietna z osobna lazienka, tv, krzesłami dla najblizszych-doslownie jak w domu. Od razu dostalismy tam naszego Synka, bysmy mogli sie nim nacieszyc. Przyszla polozna, ktora pomogla przystawic mi Go do piersi-udalo sie:) Skutecznie trwal przy cyci 15 miesiecy;p;p;p Pobyt w szpitalu trwal 4 dni. Po 6 godzinach gdy puscilo znieczulenie zaczelam odczuwac bol. Zostały podane mi srodki przeciwbolowe. Na drugi dzien z pomoca meza wstalam wykapałam sie i zaczelam chodzic. Bradzo szybko doszlam do siebie. Myslalam ze bedzie tragiczniej, naprawde. Na druga noc dziecko bylo juz ze mna, dawalam sobie swietnie rade w stawaniu i opiece nad nim w dzien przyjezdzal Maz z Mama, abym mogla odespac:)Bardzo bylam zadowolona z opieki medycznej w tej klinice. Rodzilam w Rzeszowie w Pro-Familii. Szczerze polecam ten szpital. Na pewno bede tam rodzic 2 dziecko. Do siebie doszlam bardzo szybko. Po 1,5 tyg od porodu sprztałam łazienke itp.:) Porod zaliczam do grupy wymarzonych.:) Pozdrawiam serdecznie moja ulubioną blogerke i jej Synka:) Gabi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gabi,
      bardzo się cieszę, że poszło tak, jak tego chciałaś :) Masz w 100% miłe wspomnienia, a to cenne.
      Wydaje mi się, że taki ideał może dotyczyć tylko tych porodów, które są ściśle zaplanowane, z góry. Nie dość, że czekała Cię cesarka, to jeszcze w klinice, która z zasady ma inne podejście do pacjenta niż placówki publiczne. A mogę wiedzieć, ile zapłaciliście? My za poród rodzinny w leszczyńskim szpitalu płaciliśmy 200zł. Kwestia pieniędzy pewnie nie jest w tym przypadku bez znaczenia :)

      Usuń
    2. Aniu zapomniałam dopisac:) Zapłacilismy 1500 zl za cesarskie cięcie. Oczywiscie odbywają sie tam porody naturalne i cc bezplatnie. Ja po prostu nie mialam wskazania dlatego płaciłam. Nie zaluje naprawde:)Aniu muszę Ci powiedziec, ze jestes dla mnie bohaterka:) Urodzic takie duzo dziecko silami natury-WOW!!! :) Mój Adas wazyl 3350g:) Najwazneijsze dla mnie bylo to bym mogla karmic, bo nasluchalam sie roznych opinii. No i to, by Adas urodzil sie zdrowy ( mimo wielu perypetii ciazowych). Pozdrawiam i wysylam buziaczki dla Was:* Gabi

      Usuń
    3. Szkoda, że nie ma równych standardów we wszystkich szpitalach...

      Gdyby ktoś wcześniej mi powiedział, że dam radę urodzić takiego dużego chłopaka, nie uwierzyłabym ;) :p

      Usuń
  2. Mój poród był wymarzony, do pewnego momentu. Zaprogramowałam się, że to kolejne zadanie w moim życiu do wykonania i trzeba temu podołać. Rodziłam w niedzielę, poza mną było jeszcze 5 umęczonych (była pełnia). Wzruszałam się między skurczami, gdy słyszałam krzyk kolejnych dzieci przychodzących na świat. Od początku rodziłam z oksy, bo wody były zielone, a skurcze się nie pojawiły. Długo dzielnie radziłam sobie z bólem, żartowałam z mężem i położną. Gdy przyszedł ten właściwy ból na 2 godz wyłączyłam się. Nie było ze mną kontaktu, musiałam się zmierzyć ze swym ciałem sama. Zapanować nad nim i skupić się. Mimo bólu było to dla mnie mistyczne, jakby zdobyć Mount Everest. Czas parcia przekroczył granice mojej wyobraźni. Zatrzymały się skurcze i rozpoczęła się walka o życie mojego syna, 15 najgorszych, najdłuższych minut w moim życiu. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności trafiłam na wspaniałych specjalistów, ludzi- anioły. Mimo wszystko był to poród moich marzeń, krótki, wesoły i ze szczęśliwym zakończeniem, które właśnie skończyło10 miesięcy i jak nakręcone powtarza mamamama:) Stała czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie i Tobie gratuluję! Ja tez się cieszę, że i u mnie poszło ekspresowo.
      Pozdrawiam stałą czytelniczkę :)

      Usuń
  3. Moje porody były szybkie i prawie idealne:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też miałam swoją wizję porodu, aczkolwiek miałam w głowie myśl, że wizja nie musi odzwierciedlić się w realnym życiu. Myślałam sobie, że będzie (mogłoby być) tak: pierwsze symptomy rozpoczynającego porodu odczuję w domu. Pobudka męża. Mierzenie częstotliwości skurczów. Wyjazd do szpitala, gdzie rodzimy razem w zarezerwowanej sali. Poród naturalny, bez znieczulenia. Po wszystkim radość, łzy wzruszenia i przede wszystkim nasz maluszek z nami. Niestety, nie było tak jak sobie wymarzyłam. Skończyło się nagłą cesarką w ogólnym znieczuleniu, pęknięciem macicy, które nastąpiło podczas porodu, a wyszło na jaw podczas CC. Michaś po urodzeniu trafił do inkubatora, a ja nie mogę sobie wybaczyć, że nie mogłam go zobaczyć zaraz po porodzie, że nie mogłam go przytulić. Zawsze gdy o tym myślę jest mi okropnie przykro i płaczę, bo ciężko mi się z tym pogodzić. Na szczęście Michaś jest zdrowy, energiczny, fantastyczny chłopak z niego! Ale ja nie wiem czy odważę się na kolejny poród SN i bez znieczulenia. Po prostu NIE WIEM. Boję się, bo nie chciałabym przeżywać czegoś podobnego. Nie wiem czy zostanę "rozgrzeszona" przez inne mamy [przez te które nie tolerują CC bez wskazań medycznych], że chyba na nią się zdecyduję... Ktoś mi powiedział, że rodząc synka, przeżyłam dwa porody. Naturalny i CC. Oba b. bolesne, z tym że drugi odczuwałam przez kilka dni, a dyskomfort, że rana może pęknąć dłużej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o to mi chodziło - że poród może być (i często jest) niespodzianką, nie zawsze przyjemną. Choć to najpiękniejsze wydarzenie w życiu pary, może rozczarowywać, zaskakiwać i boleć. Każda przyszła mama musi być na to przygotowana. Ty byłaś i nie masz powodów robić sobie wyrzuty. Osądzać Cię też nikt nie ma prawa. Jeśli są wskazania do cc, to nie należy za wszelką cenę upierać się przy porodzie sn. Najważniejsze to mieć świadomość.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Ja chyba nawet Ci opowiadałam, że moja ciąża i poród były wręcz książkowe (nie lubię słowa 'idealny'). :)

    Zniosłam je bardzo dobrze. A sam poród nie zaczął się tak jak pisałaś od skurczów, ale od odejścia wód w pewne wtorkowe przedpołudnie. Skurcze dopiero przyszły w szpitalu, kiedy spokojnie tam dotarliśmy i się 'zadomowiliśmy'. Zaczęły się one ok. 13.30, a o 16.54 Zosia była już na świecie. Też nie korzystałam z piłek, drabinek, wanny, bo w wyniku sączenia się wód byłam stale podłączona do ktg.

    Powiem Ci szczerze, że marzę, by tak samo wyglądał poród przy kolejnym dziecku, choć wiem właśnie, że z tym bywa różnie. Zwłaszcza, że mama mnie rodziła prawie 20 godzin i podświadomie boję się powtórki 'z rozrywki'. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, Kasiu, jak mi o nim opowiadałaś. Wiele kobiet chciałoby rodzić tak jak Ty :)

      Co do drugiego porodu, to trudno cokolwiek przewidywać. Może być tak samo lub zupełnie inaczej :)

      Usuń
  6. u mnie było po terminie z oxytocyną i zacznę od tego, że dla mnie to był koszmar i naprawdę nie dlatego, że jestem jakąś histeryczką, że panikuję przy pierwszym lepszym skurczu, odrazu miałam takie co 2-3 min. ale nawet wtedy jeszcze żartowałam z mężem i dawałam radę, ale po niedługim czasie i jeszcze mocniejszych skurczach tak jak Ty miałam ochotę umrzeć, ten ból był nie do zniesienia, a w moim przypadku musiałam go znosić 7,5h. To było najbardziej bolesne doświadczenie w moim życiu i zdecydowanie pozostawiło swój ślad. Ale, muszę przyznać, że gdyby nie ból, który wszystko zdominował, to pozostałe elementy były dobre, tzn. cały czas był ze mną mąż, położna nam nie przeszkadzała, cały presonel, oprócz jednego nieprzyjemnego komentarza w trakcie parcia (od lekarza faceta który nigdy nie rodził, a skomentował "oj joj joj nie trzeba odrazu tak krzyczeć" (!) ale moja położna szybko go uciszyła) to cały personel był miły, w sali było ciemno, żebym czuła się komfortowo, leciała muzyka i tylko zrobił mi się krwiak i dość długo dochodziłam do siebie po. Każdy poród jest inny i każda kobieta przechodzi go indywidualnie, nic nie da się przewidzieć:)

    pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak! Rozumiem każde Twoje słowo!

      Również przesyłam pozdrowienia!

      Usuń
  7. Też nie miałam porodu idealnego..choć nie było źle. Nie mniej jednak jak widziałam męczarnie innych dziewczyn to dziękuję Bogu, że miałam tak łatwo...

    Anulka piękne zdjęcie!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. oba porody z kroplówką, naturalne, bolesne i pięknie kończące się :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mój poród nie był idealny ale bardzo milo go wspominam :)
    W mojej głowie miał wyglądać zupełnie inaczej, ale to co przeżyłam przerosło mogę oczekiwania - nie spodziewałam się że to tak przebiega dopóki tego nie przeżyłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba żadna z nas nie spodziewała się, że to TAK przebiega :)

      Usuń
  10. Cieszę się, że o tym napisałaś!

    OdpowiedzUsuń
  11. Chciałabym taki "nieidealny" poród jak Ty, choć wiem, ze cierpiałaś... Chciałabym poznać TO uczucie...

    Ale za to ja szpital wspominam miło, codziennie obok niego przechodzę i się uśmiecham, mam sentyment do tego miejsca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, Maju, wiem. Może jeszcze będzie Ci dane :)

      Wspomnień szpitalnych zazdroszczę!

      Usuń
  12. Oj, wiem coś o tym. Ale nie tracę nadziei, że może jeszcze jakiś normalny poród przede mną :-)
    A propos, wczoraj trafiłam na polozna.blog.pl przeczytałam od deski do deski. Raczej na wesoło, świetne wpisy, jak to wszystko wygląda od drugiej strony. Chciałabym rodzić z taką położną...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki, aby taki się przydarzył!

      Dzięki za namiary - na pewno zajrzę :)

      Usuń
  13. To prawda poród idealny nie istnieje. Pomimo tego, że mój poród był podobny do Twojego to nie narzekam mile go wspominam. Tak miało być, miało boleć, tak się nastawiłam i już! Pomimo, że parłam przez 85 minut bez nacięcia krocza, co w moim przypadku było najgorszym rozwiązaniem i tak jak Ty byłam w wielu miejscach zszywana, bo krocze samo pękło nie w tą stronę co potrzeba. Połóg był czymś najgorszym, najgorszym cierpieniem. Pomimo tego wszystkiego było to dla mnie czymś pięknym i wydawało mi się, że to wszystko było idealne. Było idealne dopóki nie dowiedziałam się, że coś jest nie tak z Zuziowymi uszkami. Dokładnie tak jak Ty uważam, że nie istnieje poród idealny. Zawsze coś, jakiś czynnik jest inny jak to nasze wyobrażenie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla tych małych cudów jesteśmy w stanie znieść każde cierpienie.

      Usuń
  14. Mój poród był ,,nieidealny", ale jego skutkiem jest moje idealne dziecko :) przez pierwsze pół roku płakałam wspominając pobyt w szpitalu po porodzie. Teraz dojrzewa we mnie myśl o kolejnej ciąży i jestem w stanie przeżyć każdy poród i każdy pobyt w szpitalu, jeśli tylko uda mi się jeszcze raz zajść w ciążę, bo mam jakieś takie wewnętrzne przeczucie, że już raz zdarzył się cud i może się nie powtórzyć.... Dorota Ps. Zdjęcie z Waszego pierwszego spotkania jest niesamowite:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja - w tej chwili, od razu - zdecydowałabym się na kolejną ciążę i bolesny poród, gdyby to tylko było możliwe. Trzymam kciuki... za nas obie :)

      Usuń
  15. Czytam i po cichu zazdroszczę - przede wszystkim personelu...

    CC nie jest złem ani porodem gorszym. Wiadomo, że nie myśli się o nim, ale trzeba mieć świadomość, że w ten sposób może zakończyć się każdy poród. Zdrowie dziecka i matki najważniejsze!

    OdpowiedzUsuń
  16. Takiej burzy emocji jak przy czytaniu tego postu, juz dawno nie przeżyłam - strach, niepewność, chęć przeżycia tego samego, płacz ze szczęścia - niesamowite!! Jestem ciekawa w jaki sposób ja przeżyje swój poród i jake pozostaną jego wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) cieszę się, że potrafię wzbudzać emocje.
      Życzę Ci porodu przyjemnego. Nawet jeśli nie będzie on idealny, będzie najcudowniejszym przeżyciem dla Waszej trójki :) To wiem na pewno!

      Usuń
  17. to prawda że idealny poród nie istnieje.Każdy jest inny i każdy inaczej to przeżywa.To co dla jednych jest bez znaczenia a dla drugich będzie nie do przyjęcia.
    np.jedne kobiety chwalą sobie nasz miejski szpital,za to dla mnie było wogóle nie do pomyślenia,abym tam miała rodzić.Dlatego wybrałam prywatny szpital (bezpłatny poród),gdzie komfort był nieporównywalny.
    Bardzo chciałam,aby mój 2 poród był bez oxytocyny...i tak było do rozwarcia 6palców.Skurcze bezbolesne,byłam tym zachwycona.Niestety małemu traciło się tętno i musieli przyśpieszyć i wtedy już nie było tak fajnie....
    alee już zapomniałam.NAszczęście nasze kochane dzieciaczki wynagardzają nam te bóle

    OdpowiedzUsuń
  18. Przed porodem bardzo sobie wzięłam do serca słowa położnej ze szkoły rodzenia: "przy porodzie przyjmij zasadę - będzie co będzie". Nic sobie nie wyobrażałam, po prostu - obserwowałam rozwój wydarzeń. Oczywiście - idealnie nie było (pisałam u siebie o przebiciu pęcherza), ale było ok. Siłami natury, tylko że trochę męcząco, bo trwało to kilkanaście godzin.

    Nie wiem czy znasz panią Ina May Gaskin. To duchowa położna. Na youtubie jest dużo filmików a propos i o niej. Porody, które ona opisuje, nie dość że były idealne, to jeszcze piękne. Chciałabym kiedyś tak rodzić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie słyszałam o tej pani. Muszę przyjrzeć się jej bliżej!

      Usuń
  19. Piękne zdjęcie! Słyszałam o idealnym porodzie- poród Maryś z blogu "O tym co moje, co nasze i co wokół" . Mój niestety też nie był idealny do końca-chociaż bardzo dobrze go wspominam, mimo tego ze zakończył się cc. Po 13 godzinach akcji skurczowej i przy 8 cm rozwarcia lekarz zadecydował, że trzeba wykonać cc. powód taki, że synek nie chciał się wstawić w kanał rodny mimo położenia główkowego. Ważył 4500, miał więszy obwód barków niż główki, więc może dobrze się stało, bo różnie mogłoby być... czego najbardziej mi żal to tego, że nie mogłam wziąć go w ramiona jak się urodził, ale że go zabrali:( mogłam go wziąc dopiero na drugi dzień. Uważam to za największy minus cc-że nie można mieć maluszka od razu przy sobie.

    A Twój poród- urodziłaś dużego ,zdrowego chłopca naturalnie! I to jest właśnie piękne- Ty zdrowa, maluch też;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, że było Ci przykro, bo pamiętam, jakie to piękne uczucie trzymać swoje dziecko tuż po tym, jak pojawiło się na świecie. Mistycyzm w czystej postaci. Jednak najważniejsze, że obyło się bez komplikacji.

      Usuń
  20. Lubie czytac/sluchac o porodach. Jeszcze przed urodzeniem Antosia nasluchalam sie chyba z milion przeroznych opowiesci i nie zawsze tych z happy endem. Moj maz mial siostre. Mial bo umarla wlasnie przy porodzie. Porod zawsze kojarzyl mi sie z niesamowitym bolem,cierpieniem i lzami. A jak przyszlo co do czego i termin moj minal to zaczelam sie zastanawiac jak to bedzie u mnie. Mialam wrazenie,ba wrecz bylam przekonana,ze bede rodzic pewnie ze 20 godzin w bolach i meczarniach. A stalo sie zupelnie inaczej. Z racji tego,ze bylam 7 dni po terminie porod zostal wywolany oxy. Zaraz po podlaczeniu dostalam skurcze,zaczelam chodzic po korytarzu,ale zrobilam zaledwie dwie rundki i wrocilam na sale bo poczulam parcie i okazalo sie,ze juz mam pelne rozwarcie. Bylam w szoku! Mysle sobie jak to juz?! Skurcze nie bolaly mnie mocniej niz przy okresie,te dwa ostatnie moze troche bardziej. Mylalam,ze to sie dopiero rozkreca:) Polozylam sie na lozku i odrazu polozna kazala przec. To poparlam ze 3 razy i nasz synek byl juz z nami. Wszystko trwalo moze z godzinke. Moze nie ma idealnych porodow ale napewno sa te expresowe:p Przy drugim dziecku(w przyszlosci) chyba bardziej bede sie bala porodu,ze moze tym razem nie pojdzie tak szybko,bede bardziej swiadoma co mnie czeka...
    Przy moim porodzie nie bylo nawet lekarza,nie zdazyl przyjsc,porod odbierala mlodziutka polozna. A Antek wazyl 3.900 kg i pchal sie na swiat z raczka przy glowie,w konsekwencji czego zostalam porzadnie nacieta. Przez tydzien czasu nie moglam usiasc na 4 litery:)
    Pozdrawiam
    Mama Antosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko przez tydzień? Ja przez ponad miesiąc! :)
      Czyli poszło prawie tak szybko jak u mnie. Zazdroszczę tego, że nie czułaś wielkiego bólu. Mnie on powalił :/

      Usuń
    2. Co do bólu, to podczas porodu przeżyłam najgorsze bóle życia. Nie do opisania z niczym innym! Spodziewałam się bólu, chodziłam do szkoły rodzenia, byłam przygotowana. Nie bałam się bólu, jak nadeszły skurcze, to znosiłam je dobrze i dzielnie. Najgorzej było po oksy. Nadszedł prawdziwy ból, który mnie oszołomił i zmiażdżył. Słyszało mnie chyba pół szpitala:/ Tak, mnie też ból powalił, bo wszystkiego się spodziewałam i byłam naprawdę przygotowana, ale nie zdawałam sobie sprawy, że to może tak boleć. TYm bardziej, że miałam skurcze "z krzyża".

      Usuń
    3. To chyba wina właśnie oksy. U mnie też zaczęło się zaraz po jej podaniu. Myślałam, że zmiażdżę rękę Mężowi. W czasie skurczu po prostu odpływałam i nic do mnie nie docierało...

      Usuń
    4. Szkoda, że są takie procedury, że są oksy podaje. O wiele lepiej jak skurcze są naturalne i narastają w zgodzie z naturą. W moim przypadku podano oksy by je wzmocnić, bo liczono, że dziecko sie obniży i zejdzie do kanału, a tu tylko wymęczyli mnie solidnie i nic to nie dało. Mój mąż też biedny, tyle się mojego wycia nasłuchał;) Ale i tak było warto, bo dziecko i szczęście po narodzinach-bezcenne;)

      Usuń
  21. Ja swojego porodu potwornie się bałam! Myślałam, że nie przeżyję tego bólu. Ale nie było tak źle :) Ból potworny, ale położna stwierdziła, że mam wysoki próg bólu ;) Nie mam traumy, jak tylko Piotruś był już z nami, stwierdziłam, że mogę rodzić następne dziecko :) Gorzej było po porodzie, opieka fatalna. Położna do pierwszego mojego wstania miała przyjść pomóc, przyszła dopiero, jak zadzwoniłam, bo mały ryczał, mnie leciała krew z nosa, nie wiedziałam co mam robić. Przyszła obrażona, wybudzona w nocy ze snu i mi się pyta dlaczego mi krew z nosa leci? Paranoja! Do tego dzień po porodzie podejrzewali u Małego zapalenie płuc, o czym nikt nie raczył mnie poinformować, dopiero wieczorem przyszły położne i mnie poinformowały, że go zabierają. Sam poród nie byl zły, trafiłam na wspaniałą położną, reszty dobrze nie wspominam :/ A Piotrek ważył 3900, więc do najmniejszych nie należał, nie brałam innej opcji pod uwagę jak rodzić naturalnie, znieczulenie dostałam, ale nie wiem czy pomogło...
    A dla ciekawostki powiem Ci Aniu, że z Piotrusiem na zapalenie płuc leżał Dominik, którego waga urodzeniowa to 4700 i mama urodziła go siłami natury, więc była bohaterką na oddziale :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Moja bliska przyjaciółka miała "idealny" poród. Ból wiadomo był jest i będzie, ale od pierwszego skurczu do porodu nie minęło jej nawet 4 godziny. Maleństwo zdrowe, ona też bo niespełna trzech dobach w domku.
    Zazdroszczę jej do dziś.
    U mnie dwa razy cc zero szans na poród naturalny niestety. I móje porody nie były wymarzone.

    A moja mama mojego najmłodszego brata rodziła 6 godzin siłami natury i urodziła małego hipopotama 5030. Więc tyko podziwiać

    OdpowiedzUsuń