Żmija alergija



Nie ma nas, ale to nie znaczy, że dzieje się tak mało, że nie ma o czym pisać. Przeciwnie! Codziennie jest tyle spraw do ogarnięcia, że czasu na pisanie brak. Wiele razy chciałoby się przelać myśli i sukcesy dzieciaków na... komputer, ale zwyczajnie nie ma na to sił. Po całodniowym maratonie padam. 

Franko od piątku raczkuje. Dziś zaczął samodzielnie siadać. Wstaje na nogi dosłownie przy wszystkim, więc trzeba non stop na niego uważać. Jagódka właśnie rozpoczyna przygodę z pozycją pionową, więc wspina się na wszystko w zasięgu wzroku. Szymka rozpiera energia. Całe dnie spędza na dworze, szalejąc na rowerze, huśtawce, z taczką, piłką albo w piaskownicy. Wieczorem człapie umorusany po czubek głowy do domu, wołając "Teraz kolacja!". Bogu dziękować, że jakiś obiad można w międzyczasie ugotować, wytrzeć kurze albo pranie zrobić, bo dom zapuściłby się zupełnie. I jeszcze roczek za pasem. I sesja u Kasi. I wakacje - pierwsze takie, bo tylko we dwójkę. 

A dziś wizyta z Szymkiem u alergologa. Pierwsza była już jakiś czas temu. Łuszczące się na policzkach plamy, zaczerwienienia, sucha skóra na płatkach uszu, szorstka na nogach - takie były objawy. Podejrzewano AZS. Zlecono testy alergiczne. Ku mojemu rozczarowaniu tylko skórne. Pani doktor nie chciała słyszeć o pakiecie pediatrycznym (badaniu z krwi) i o tym, że testy skórne nie są wiarygodne (zwłaszcza u niespełna trzylatka). Ok, niech jej będzie. Taka polityka i nie jesteśmy w stanie tego przeskoczyć. Pewnie wizyta prywatna zakończyłaby się badaniem krwi, ale 150zł za każde spotkanie plus koszt badania to trochę sporo. W pierwszej turze zrobiono Szymkowi testy na alergeny wziewne. Nic nie wyszło. Wcale mnie to nie zdziwiło, bo już od dawna podejrzewałam, że to o jedzenie chodzi, a nie otoczenie. Stawiałam na mleko krowie. Dzisiaj pierwsza część alergenów pokarmowych: jabłko, seler, mleko, białko i żółtko jaja, mięso wieprzowe i kurze, banan, truskawki, orzechy ziemne, laskowe i włoskie oraz mąka żytnia, pszenna, kukurydziana. O dziwo mleko odpadło. Okazało się, że z tej grupy to jabłko i orzechy ziemne uczulają naszego malucha. Zonk. Tego się nie spodziewałam. Nawet nie brałam ich pod uwagę. Bez żadnych obaw podawaliśmy Szymkowi sok jabłkowy. Nieraz wcinał tartę lub rogaliki z musem jabłkowym. O orzechach nawet nie wspominam - są w składzie tak wielu produktów, że myśl o tym mnie przeraża.

Za miesiąc druga tura testów na alergeny pokarmowe. Przeczuwam, że to nie koniec atrakcji. Na razie nie włączamy diety eliminacyjnej, bo nie wiemy, co jeszcze należałoby wykluczyć. Dopiero po zakończeniu testów będzie można podjąć jakąś mądrą decyzję. Znowu to czekanie...

4 komentarze:

  1. Aniu nie sugeruj sie tak bardzo tymi testami, w takim sensie, ze jak nie wyszło to znaczy ze nie ma. mój 2,5 latek miał ze 40 alergenów i nie wyszło nic...kompletnie...a ja wiem ze cos na rzeczy jest. mleko krowie na bank, bo widziałam po nim. odstawiłam mleko w czystej postaci, produkty mleczne je. alergolog powiedziała zeby nie podawac tych najczestszych alergenów: kakao, cytrusów i ograniczyc orzechy. dołozyłam odpowiednia pielegnacje, odrobaczenie i wszystko zeszlo...mleko pije tylko owsiane, kakao bardzo sporadycznie, cytrusów w ogole. dlatego obserwuj i jezeli podejrzewasz ze cos nie gra to odstawiaj:) my na testy z krwi sie wybierzemy, ale raczej po 3 roku zycia bo wczesniej to rożne dziwy wychodza, albo i nie wychodza;)
    ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas testy niestety nic nie wykazały...natomiast alergolog powiedział, że zdecydowanie najlepszym testerem jest rodzic. Trzymam kciuki aby było u Was lepiej:)

    Brawo dla Franka:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z powyższymi Komentatorkami:) Z Marysią i jej nietypowym atopowym ZS przeszłyśmy od pediatry (i nutrmigenu), przez dermatologa i alergologa (sterydy na rączki). Testów nie kazali nam robić, bo dziecko za małe (nie miała 2 lat). Ale gdy usłyszałam właśnie, że trzeba by odstawić marchewkę i jabłuszka - zaczęłam wsłuchiwać się w siebie i matczyną intuicję. Marysi zeszło co miało zejść, pewnie ze względu na wiek, wyrosła po prostu. Ale skórkę ma nadal wrażliwą. Dłużej, niż nakazują, prałam ciuszki w płynie dla dzieci, nadal to robię, gdy nasila się swędzenie. Minutę po wyjściu z wanny smaruję ciałka dzieci balsamami. o tym pewnie już czytałaś. Dajemy radę. Ale każdy przypadek jest oczywiście inny. Mam nadzieję, że uporacie się z alergią, jak najbardziej bezboleśnie! ściskamy mocno!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też czytałam, że obserwacja mamy najlepsza... zwłaszcza, że mleko z powodu histamin nasila objawy każdej alergii, na inne rzeczy, więc nie trzeba być stricte na nabiał uczulonym.
    Orzechy chyba dość łatwo wyeliminować ;-) Ania jeszcze przez 3 lata nie jadła, my też rzadko jadamy, nie są tak wszechobecne jak mleko w różnych postaciach czy gluten... A jabłko, popatrz, od tego się dietę rozszerza, takie "bezpieczne"... Pewnie wchodzi też w grę zagadnienie reakcji krzyżowych, którego do dziś nie rozgryzłam... ale Ty na pewno w to się wgłębisz :-)

    Współczuję, będzie musiał mieć karteczkę do przedszkola o diecie...
    Moja też ciągle ma objawy po różnych rzeczach, z grubsza wiem po czym, choć ze skórnych nic nie wyszło i nie wiem, czy ja kłuć do panelu pokarmowego zanim pójdzie do przedszkola. Ona nawet zębów dentyście nie pokazała, a co dopiero igłę wbijać :(
    Wolałabym, żeby mleka nie dostawała i jajek, a śniadanka przedszkolaków na tym bazują :( ale nie mam podkładki ani pewności, że coś wyjdzie...Weszłam na forum atopików i się podłamałam, że właściwie każde dziecko ma swoją specyfikę choroby, a testy nie zawsze sa pomocne, niestety :(

    OdpowiedzUsuń