Przeczołgani


Od niemal 3 tygodni po uszy w choróbsku...

Niewinny katar, który zasiał w naszych domach Szymek, zrobił niezły zamęt. Początkowo nie poczynił większych szkód w nosach starszaka i najmłodszej, ale u Franka przekształcił się w okropny kaszel i gorączkę. W Wielką Sobotę trzeba było odwiedzić szpital - wszak doktorów w przychodniach brak. Diagnoza - zapalenie oskrzeli. Pierwszy dziecięcy antybiotyk w naszym domu od niemal 3 lat.

Zaraz po świętach rozchorował się Szymon. Na szczęście lekarza odwiedziliśmy na czas - osłuchowo jeszcze czysto. Syropów pełna siata, ale uniknęliśmy antybiotyku. Paskudny kaszel, nawracająca gorączka i smarki po pas... Nie wspominam o nieustannym jękoleniu i płaczu... Dziś jest już lepiej, ale katar i kaszel męczą nadal. Wypuściłam nawet na chwilę na dwór. Taka piękna słoneczna pogoda, że nie miałam serca trzymać w zamknięciu.

Żeby nie było chłopakom smutno, w środę do grona choruszków dołączyła Jagoda. Gorączka i kaszel. Osłuchowo oskrzela czyste, ale lekarka antybiotyk wypisała, bo skoro brat bliźniak ma w sobie bakterię, to najprawdopodobniej rozwija się ona również u siostry. Wstrzymałam się z podaniem jeden dzień. Noc była bardzo, bardzo spokojna, ale po śniadaniu nawrót objawów. Musiałam podać antybiotyk :( A ona taka drobniutka... W dodatku nie ma apetytu. Pić mleka nie chce, jeść też nie bardzo. 

I jeszcze ja - rozłożona na łopatki. Z drapiącym gardłem i obolałymi mięśniami. Momentami nie miałam siły wstać i zrobić sobie coś do picia, nie mówiąc o zabawianiu chorych dzieci. Na szczęście mąż dostał opiekę na dzieciaki. Dwie pary rąk w tym przypadku to i tak mało, ale jest zdecydowanie lżej.

W tak zwanym międzyczasie odwiedziłam dwukrotnie dentystę. Poszłam z bolącym policzkiem. Myślałam, że to jakiś stan zapalny - zapiszą leki i zniknie. Problem okazał się dużo poważniejszy. Zrobiła mi się przy korzeniu zęba okropna torbiel. Dostałam antybiotyk i zostałam skierowana na konsultację u "szefa". Chociaż ból zelżał, okazało się, że konieczne jest usunięcie torbieli wraz z fragmentem korzenia. Nie pytajcie, jak będzie wyglądał zabieg (kto ciekawy, może zobaczyć w necie - ja widziałam i nie polecam), już sama nazwa przeraża - "resekcja".  

I wiele, wiele innych trudnych chwil za nami. To nie był ani łatwy, ani przyjemny czas. W metryce przybyło lat, na wadze ubyło kilogramów (niby pozytyw, ale jakoś nie cieszy). Nawet pogoda nie rozpieszczała w ten przedświąteczny czas - śnieg, grad, deszcz, słońce, tęcza...



Cóż, tak to już w życiu bywa, że smutki przyciągają się jak magnes i kumulują w najmniej spodziewanym momencie... 

Na pocieszenie zostają zdjęcia takie jak te:

wspólne pieczenie ciastek ze starszakiem 
(który nota bene wczoraj dostał się do przedszkola!)





szukanie zajączka







pierwsze samodzielne malowanie jajka

pierwsze zdobywanie przeszkód

i to spojrzenie - przenikliwe, bacznie się przyglądające...

To wszystko nadaje sens chwilom, które wdają się być go pozbawione...


6 komentarzy:

  1. Nareszcie! Już czekałam na Twój kolejny wpis, choć spodziewałam się, że coś bardzo trudnego musiało stanąć na przeszkodzie do jego napisania. Serdecznie współczuję wszystkich glutów, kaszlu i antybiotyków:( Nasze wczesne katary i nieprzespane nocki wspominamy z B. najgorzej. Żal było maluszków, a ulżyć im niełatwo. Cieszę się za to, że Szymek dostał się do przedszkola! Myślę, że doskonale odnajdzie wśród rówieśników:) Aniu, robi się ciepło, będzie dobrze! Będzie dobrze:) ściskam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego najlepszego, Aniu, bo miałaś urodziny. Mam nadzieję, że z torbielą pójdzie gładko i zapomnisz. Podobnie jak o choróbsku...
    Tak patrzę na Twojego Szymka i moją Anusię, są tacy inteligentni i wrażliwi, ale malutcy i delikatni w gruncie rzeczy, już wkrótce przedszkolaki. Trochę drżę i staram się poskramiac swoje lęki, żeby ich nie zaszczepić córci. A propos: szczepicie Sz jakoś dodatkowo? Pediatra z mecycznego punktu widzenia nie była zachwycona, że nie poczekamy jeszcze rok, skoro maluch drugi w domu, ale są też inne względy...Szykuję się, że będą mi chorować... Oby jak najmniej :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojj kochana ... mam nadzieje ze teraz już tylko słoneczko będzie wam swieciło :D
    Niestety u nas bywa często podobnie i teraz tez maluchy maja katar który babcia zostawila na swiatecznej wizycie a i do przedszkola się wybieramy ;-)

    Widzac jak Szymko sobie radzi z farbkami zaraz jade i ja zakupić dla Igorka :) Zazdrosnica ze mnie :p

    Dzieciaczki urocze :): Zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  4. Aneczka co nas nie zabije, to nas wzmocni:) uścisk MM

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdrowia dla calej rodziny! U nas tez ostatnio bylo pod gore, ale powoli wychodzimy na prosta. Wiosna jest, wiec jest i nadzieja, ze bedzie lepiej ze zdrowiem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też ostatnio mieliśmy szpital w domu. Infekcja, po której został paskudny kaszel. Na szczęście miałam w domu fosidal przeciwzapalny i dzięki temu nie skończyło się antybiotykiem

    OdpowiedzUsuń